Banki nadal podnoszą spready przy spłacie kredytów walutowych. Od sierpnia 2008 r. średni spread walutowy na rynku wzrósł z 11 do 20 groszy.
Obecnie prawo do wcześniejszej spłaty kredytu walutowego w walucie, w jakiej kredyt został udzielony, przysługuje klientom tylko nielicznych banków. Od lipca, zgodnie z rekomendacją Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), takie uprawnienie będą mięli wszyscy kredytobiorcy.
– Klient będzie mógł wybrać, czy korzysta z cen walut oferowanych przez jego bank, czy chce spłacać zadłużenie bezpośrednio w walucie kupowanej na rynku – mówi Marta Chmielewska z KNF.
Spodziewano się, że te nowe przepisy spowodują spadek spreadów, czyli różnicy pomiędzy ceną waluty, po jakiej nowe kredyty są udzielane, i ceną, po jakiej spłacane są pożyczki walutowe. Tymczasem od sierpnia ubiegłego roku do początku czerwca średnia wartość spreadu na rynku wzrosła z 11 do 20 groszy.
– W Deutsche Bank spread na frankach wzrósł od sierpnia ponaddwukrotnie, a w DnB Nord ten wzrost był jeszcze większy: z 8 do 24 groszy – mówi Bartłomiej Samsonowicz z Comperii.
Dla większości ekspertów nie jest to zaskoczenie.
– To jest dla banków dodatkowy zysk z tytułu udzielonych kredytów walutowych, a spready z ich punktu widzenia są najmniej widoczne dla klientów – mówi Marek Zuber z Dexus Partners.
– Koszty pozyskiwania walut przez banki wzrosły, podobnie jak ryzyko poszerzenia się różnic kursowych. Dlatego spready są większe niż przed eskalacją kryzysu jesienią 2008 roku – przyznaje Marta Chmielewska z KNF.
Przedstawiciele banków zgodnie twierdzą, że wysokość spreadów odzwierciedla dzisiejsze koszty pozyskania walut. Jednak różnice między bankami są bardzo duże. Największe spready na rynku, już niemal tradycyjnie, stosuje DomBank – ponad 38 groszy na jednym franku. W Deutsche Banku i Metrobanku spread przekracza 27 groszy. Inną politykę prowadzą: ING, Lukas Bank i Pekao. Spread w tych bankach nie przekracza 14 groszy.
Od lipca nie należy spodziewać się rewolucji, jeśli chodzi o wysokość spreadów. Przede wszystkim, dlatego że zmiany waluty, w jakiej kredyt spłacamy, będzie można dokonać tylko raz w całym okresie kredytowania. To jest główne ograniczenie. Kredytobiorca, który ma kredyt na 30 lat, podejmując decyzję o zmianie waluty, powinien mieć świadomość, że przez trzy dekady będzie musiał sam dokonywać zakupów waluty i dostarczać je do banku. Prawdopodobnie niewiele osób się na to zdecyduje.
Zdaniem ekspertów na pewno nie będzie od lipca dużego spadku spreadów walutowych, choć nie powinny one już rosnąć.