Rozmawiamy z MARCINEM GOMOŁĄ, przewodniczącym REiŁI - Nowe formy komentarzy i rekomendacji giełdowych chce w ciągu roku wypracować Rada Edukacji i Ładu Informacyjnego przy GPW. Jednak jeśli branża je odrzuci, nie będzie możliwości wprowadzenia ich w życie.
• Po co polskiemu rynkowi kapitałowemu kodeks dobrych praktyk regulujący sposób, w jaki komentują go analitycy czy zarządzający?
- W ten sposób chcielibyśmy edukować inwestorów. Przez kodeks chcemy zwrócić im uwagę na pewne praktyki, których często nie są świadomi, podnieść jakość komentarzy. Tak, aby nie były to komentarze typu wróżenie z fusów, lecz pogłębiona analiza i uzasadniony pogląd, na przykład na kurs danego waloru czy trend rynkowy. Wówczas inwestorowi łatwiej będzie weryfikować, co analityk ma do przekazania. Sfera informacji na rynku finansowym jest w tej chwili nieuregulowana, a informacje to pieniądze. Informacja wadliwa to straty, a dobra to zyski. Chcemy, aby ci, którzy wypowiadają się na rynku, wiedzieli, że ich wypowiedź nie trafia w próżnię, ale jest ukierunkowana na wywołanie m.in. u często nieprofesjonalnych inwestorów określonych zachowań. Każda taka wypowiedź ma element perswazyjny, a takie sądy powinny być formułowane ostrożnie i profesjonalnie. Nie zamierzamy szkodzić analitykom czy domom maklerskim, ale chcemy, aby firmy inwestycyjne budowały zaufanie do rynku. To wartość, którą później najtrudniej przywrócić.
• Ale rynek nie jest do końca przewidywalny, a kodeks może zniechęcić do publicznych komentarzy.
- Nie chcemy powstrzymywać rynku przed komentarzami, które były i są potrzebne. Chodzi tylko o ich formułę, element perswazyjny, który pojawia się w komentarzach i rekomendacjach, tak aby były stosowane z umiarem i odpowiedzialnie. Oczywiście nie mamy możliwości, aby cokolwiek na rynku wymusić. Chcemy doprowadzić do swego rodzaju umowy społecznej, a jej kształt będziemy konsultować ze wszystkimi środowiskami. Rynek musi w tej wrażliwej dziedzinie dojść do konsensusu. Będziemy też współpracować m.in. ze Stowarzyszeniem Inwestorów Indywidualnych. Zwrócimy się w ten sposób do nieprofesjonalnych inwestorów indywidualnych, którzy w zeszłym roku mocno weszli na giełdę, bezpośrednio lub przez TFI. Chcemy, aby wymusili lepszą jakość komentarzy rynkowych.
• Jakie konkretnie praktyki w publicznych wypowiedziach uważa pan za szczególnie naganne?
- Nie chciałbym w tej chwili wypowiadać się na ten temat, wymieniać firm czy nazwisk. Zdarzają się sytuacje, w których zarządzający wydają twardą rekomendację dotyczącą np. ceny docelowej lub aktualnej ceny papieru wobec własnych oczekiwań. Nie wiadomo, czy zarządzający wypowiada się o papierze, który ma w portfelu, zamierza go kupić czy sprzedać. Oczywiście nie są to już rekomendacje typu kupujcie ten papier, to nie te czasy, ale generalnie przekaz jest właśnie taki. Chcemy dowiedzieć się od przedstawicieli rynku, czy widzą w tym problem.
• Ale ceny docelowe są integralną częścią każdej rekomendacji.
- O tym chcemy podyskutować z przedstawicielami całego rynku. Z tymi, którzy płacą i którzy pieniędzmi zarządzają, tak aby doprowadzić do zgody co do tego, jak komunikować i komentować wydarzenia rynkowe. Nie mam gotowych rozwiązań. Jeżeli większość się nie zgodzi, nie będzie możliwości wprowadzenia zasad.
• Ile może potrwać przygotowanie kodeksu dobrych praktyk?
- Moja kadencja trwa 12 miesięcy. Chciałbym, aby w tym czasie kodeks został ostatecznie opracowany. Do dyskusji i prac chcemy zaprosić wszystkie środowiska. Myślę, że już we wrześniu zbierzemy na posiedzeniu Rady przedstawicieli rynku i przestawimy wstępne założenia kodeksu.
• MARCIN GOMOŁA
od października 2006 do października 2007 r. pracował w Komisji Nadzoru Finansowego na stanowisku zastępcy przewodniczącego. Obecnie pracuje w firmie doradczej Ernst & Young. Przewodniczącym Rady Edukacji i Ładu Informacyjnego został 24 lipca