Jeśli Komisja Europejska nie zaakceptuje programów naprawczych polskich stoczni, będą one musiały zwrócić tylko pomoc uzyskaną po naszym przystąpieniu do Unii Europejskiej. Oznacza to, że łączna kwota dla trzech stoczni: Gdańsk, Gdynia i Szczecin nie będzie wyższa niż 9 miliardów złotych. Wbrew pojawiającym się informacjom prasowym nie będzie konieczny zwrot pieniędzy, które zakłady otrzymały przed 1 maja 2004 roku.

Dyrektor Departamentu Monitorowania Pomocy Publicznej w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów Piotr Pełka zapewnia, że nie grozi nam spłacanie wcześniejszych długów. Nie zmienia to jednak faktu, że kwoty będą zbyt wysokie, aby stocznie mogły je spłacić bez ryzyka upadłości.

Jeśli Komisja Europejska podejmie decyzję niekorzystną dla Polski, będziemy mieli jeszcze możliwość złożenia odwołania w sądzie pierwszej instancji. Procedura odwoławcza nie wstrzyma jednak konieczności zwrotu pomocy publicznej.

"Bruksela nie przedstawiła sposobu, w jaki obliczy wysokość udzielonej pomocy"

Wiele wątpliwości budzi to, jaką kwotę w razie niepowodzenia stocznie będą musiały zwrócić. Piotr Pełka wyjaśnił, że wynika to z faktu, że jak dotąd Bruksela nie przedstawiła sposobu, w jaki obliczy wysokość udzielonej pomocy. Sprawę utrudnia zróżnicowana forma pomocy uzyskanej przez stocznie.

Komisja Europejska dała Polsce czas na poprawę programów restrukturyzacyjnych do 12 września.