Na handlu obligacjami przedwojennymi można było w pewnym momencie zarobić w miesiąc nawet ponad 2000 proc. Ale taka sytuacja już się raczej nie powtórzy
Rozpoczęły się prace w parlamencie nad prawnym uregulowaniem kwestii obligacji wyemitowanych przed wojną. Ich posiadacze mogą składać już wnioski do sądów o ustalenie ich aktualnej wartości. Ustalenie ich wartości może być wyjątkowo złożoną procedurą. Pewne szacunki pojawiają się już od jakiegoś czasu - według Stowarzyszenia Posiadaczy Przedwojennych Obligacji 1 zł przedwojenny ma dziś wartość ok. 7-8 zł (jeśli uwzględni się parytet złota). Do tego dochodzą jeszcze odsetki niewypłacone przez te wszystkie lata.
Zanim sprawy zostaną rozstrzygnięte, przyjrzyjmy się trochę innemu aspektowi tej sytuacji. Jeszcze kilka lat temu obligacje przedwojenne można było kupić w antykwariatach, na różnego rodzaju targach lub po prostu w internecie w serwisach aukcyjnych - za kilkanaście, kilkadziesiąt złotych. Miały one wyłącznie wartość kolekcjonerską. Znam przynajmniej kilka miejsc, gdzie oprawione w ramki zdobiły ściany gabinetów lub domów. Wszystko dlatego, że Ministerstwo Finansów przez lata konsekwentnie odcinało się od konieczności spłaty przedwojennych zobowiązań.
Sytuacja drastycznie zmieniła się rok temu, gdy Trybunał Konstytucyjny orzekł, że Skarb Państwa musi się z tych zobowiązań jednak wywiązać. Ceny obligacji na wtórnym rynku - na jednym z serwisów aukcyjnych w internecie - poszły ostro w górę. Miesiąc przed decyzją TK - zestaw obligacji o nominale 300 zł z 1935 i 1936 roku sprzedano za 61,01 zł. Trzy miesiące wcześniej te same obligacje kosztowały 45 zł. 35 proc. w kwartał wygląda imponująco? W dniu decyzji TK - 24 kwietnia 2007 r. rozpętała się hossa podobna do tej, jaka w tym samym czasie ogarnęła inwestorów na rynkach akcji - kupujących akcje (lub fundusze) małych i średnich spółek, na rynkach nieruchomości - gdy wszyscy wszystkich zapewniali, że ceny tychże nie spadną oraz na rynku monet. Cena obligacji za 300 zł zakończyła się na poziomie 1433 zł. Niewykluczone, że była to osoba, która dała się ponieść klasycznej euforii hossy - kupując coś, o czym nie ma zielonego pojęcia. Zwykle w szczycie hossy na dowolnym rynku kupują amatorzy. Stopa zwrotu osoby, która sprzedała te obligacje, to 2250 proc. w miesiąc.
Cztery tygodnie później bańka pękła. Cena, po której ten sam zestaw obligacji zmieniał właściciela, wyniosła 399 zł (72 proc. poniżej szczytu). Czy maksymalna cena osiągnięta na rynku wtórnym zostanie osiągnięta? Dziś podobnymi obligacjami handluje się po 500-670 zł. Czy da się na nich zarobić więcej? Trudno powiedzieć. Na pewno można stwierdzić, że na każdym rynku mody powodują, że inwestorzy (spekulanci) reagują nadmiernie na wszelkie informacje, wywołując euforię w czasie hossy oraz panikę w czasie bessy.