Dane satelitarne jeszcze nigdy nie były tak dostępne jak dziś. Mogą po nie sięgnąć służby administracji publicznej i biznes. Potencjalnym odbiorcom trzeba jednak pokazać, jak bardzo spojrzenie na świat z góry ułatwia życie
Żyjemy w czasach, kiedy każdy może spojrzeć na Ziemię z perspektywy kosmosu - wystarczy włączyć odpowiednią aplikację na telefonie komórkowym. Ktoś mógłby przytomnie zwrócić uwagę, że dane satelitarne to nic nowego – w końcu wynosimy sztuczne oczy na orbitę przynajmniej od kilkudziesięciu lat; wystarczająco długo, żeby niektóre urządzenia na trwałe zapisały się nawet w kulturze popularnej (jak radziecki Sputnik). To jednak nie znaczy, że dane satelitarne są w powszechnym użyciu. Wręcz przeciwnie – instytucje, które mogłyby na nich najbardziej skorzystać, dopiero zaczęły przekonywać się do orbitalnego punktu widzenia.
Widzimy ogromne zainteresowanie pracowników administracji wszystkich szczebli. Tylko w tym roku przeszkoliliśmy prawie tysiąc osób
– Wiele osób wciąż nie wierzy, że dokładność pomiarów satelitarnych jest równa dokładności geodezyjnej – powiedział Mateusz Maślanka, dyrektor ds. sprzedaży i rozwoju w firmie SATIM Monitoring Satelitarny podczas debaty „Kosmiczny rzut oka, czyli jak dane z satelitów pomagają rosnąć biznesowi i ułatwiają pracę administracji”.
Deszcz danych
Wiele osób wciąż nie wierzy, że dokładność pomiarów satelitarnych jest równa dokładności geodezyjnej
Parę lat temu ruszył Program Copernicus Europejskiej Agencji Kosmicznej. W jego ramach na orbitę trafiło już kilka satelitów, z których dane są i będą udostępniane bezpłatnie. – Teraz one po prostu czekają na użytkownika – tłumaczył dr Jakub Ryzenko, szef Centrum Informacji Kryzysowej przy Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk. – Ten zasób jest dostępny dla każdego Europejczyka, każdego Polaka, jeśli tylko technicznie będzie sobie w stanie z nim poradzić – dodał Michał Szaniawski, do niedawna prezes Polskiej Agencji Kosmicznej.
Użytkownicy nie potrzebują samych danych, ale produktu informacyjnego. I to jest pole do popisu dla biznesu
Owa dostępność, przez wzgląd chociażby na wspomniane już aplikacje na telefony komórkowe dzisiaj wydaje się czymś oczywistym. Ale nie zawsze tak było; kiedyś kosmiczne instrumenty stanowiły element budowy strategicznej przewagi w rywalizacji mocarstw, więc zwykli śmiertelnicy mogli co najwyżej pomarzyć o ich codziennym wykorzystaniu.
– Wiele tych danych było wcześniej utajnionych. W latach 90. uwolniono system GPS – wojsko nie miało już monopolu na wykorzystywanie tych danych. To samo stało się z danymi optycznymi, dlatego możemy oglądać je na Google Earth – powiedział Maślanka. – To efekt presji biznesu. Firmy przyszły po prostu do Billa Clintona i powiedziały: jeśli chcesz zarobić na tym pieniądze, to musisz wyłączyć zagłuszanie sygnału GPS – dodał Piotr Wężyk, prezes zarządu spółki ProGea 4D.
Pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, jest rozpropagować to zagadnienie. I to był odważny ruch ze strony agencji
Danym satelitarnym drogę na szeroki, cywilny rynek utorowały więc zmiany o charakterze historycznym (koniec zimnej wojny) i prawnym.
Wiele zastosowań
Teraz dochodzą do tego jeszcze zmiany jakościowe. – Miesięcznie jesteśmy w stanie uzyskać dwa lub trzy bardzo dobre zdjęcia każdego miejsca w Polsce, które zapewniają nam bardzo wiele informacji – przekonywał prof. Przemysław Kupidura, ekspert Polskiej Agencji Kosmicznej. – Mało tego, w grę wchodzi także tzw. rozdzielczość spektralna, czyli w jakich zakresach – widzialnym, bliskiej podczerwieni, radarowym – jesteśmy w stanie zobaczyć dany obiekt – dodał Kupidura. Im szerszy jest ten zakres, tym więcej możemy powiedzieć o danym kawałku terenu lub obiekcie. Innymi słowy mówiąc: o ile zdjęcie wykonane w zakresie widzialnym (czyli to, co każdy z nas może zobaczyć w aplikacji mobilnej z mapami) powie nam, czy na danym obszarze znajduje się roślinność, o tyle zdjęcia w innych zakresach poinformują nas dodatkowo o tym, jaki jest jej stan.
To jest wciąż dziedzina mało znana, nienamacalna. Trzeba w związku z tym przebijać się z nią do decydentów
Nic więc dziwnego, że dane satelitarne już teraz znajdują mnóstwo zastosowań. – Dzięki nim możemy zobaczyć rozkład wody w czasie powodzi. Wydawałoby się rzecz banalna, ale bez spojrzenia z góry wiemy tylko tyle, że nas zalewa – ale nie znamy całościowego obrazu sytuacji – mówił dr Ryzenko. Dodał, że spojrzenie znad nieba pozwala nam także ocenić zagrożenie pożarowe dla każdego kilometra kwadratowego terenu, do czego już w tej chwili dostosowuje się gotowość lokalnych jednostek straży pożarnej. – Nie wspominając już o tym, że ułatwiają ocenę strat rolnych – wyliczał dalej szef Centrum Informacji Kryzysowej.
Upowszechnienie się danych satelitarnych w praktyce urzędowej wymaga jeszcze dopracowania odpowiednich rozwiązań prawnych
– Łącznie cztery najważniejsze obszary zastosowań: ochrona środowiska, obronność i bezpieczeństwo, akweny morskie i rolnictwo odpowiadają za 75 proc. satelitarnego tortu – tłumaczył dr Piotr Struzik z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW). Dodał, że perspektywiczna jest także energetyka: już teraz tworzy się modele prognostyczne dla produkcji energii elektrycznej za pomocą paneli fotowoltaicznych na podstawie danych satelitarnych. Swój opracowało również IMGW.
Maślanka dodał, że kolejnym obszarem wykorzystania danych satelitarnych jest wykrywanie osunięć terenu. – Nasza firma od kilku lat dostarcza miastu Jastrzębie-Zdrój informacji o osiadaniu terenu. W zależności od metody jesteśmy w stanie określać to z dokładnością do 1 milimetra lub 1 centymetra – mówił dyrektor. Dodał, że usługa wykorzystywana jest także przy budowie dróg, jak na przykład Trasy Łagiewnickiej w Krakowie czy drogi ekspresowej S3.
Jak sięgnąć po wiedzę
Gdzie mieści się skarbnica orbitalnej wiedzy? Jej konstrukcja była jednym z celów programu Sat4Envi, który realizowały razem IMGW, Polska Agencja Kosmiczna, Akademickie Centrum Komputerowe Cyfronet Akademii Górniczo-Hutniczej oraz CBK PAN. W jego ramach powstała nie tylko infrastruktura służąca do przechowywania danych, ale też zapewnienia do nich dostępu.
Problem polega na tym, że aby dane trafiły tam gdzie mogą być przydatne, nie wystarczy ludziom podać loginy i hasła do cyfrowego repozytorium. Nie wszystko bowiem, co widzą kosmiczne oczy jest łatwe w interpretacji. O ile zdjęcia optyczne zrozumieć jest w stanie każdy – jeśli wie, czego szuka – o tyle już zdjęcia wykonane w zakresie radarowym (to one są wykorzystywane np. do diagnostyki osunięć) wymagają interpretacji. – Użytkownicy nie potrzebują więc samych danych, ale produktu informacyjnego. I to jest pole do popisu dla biznesu – mówił dr Ryzenko.
– Jakiej infrastruktury byśmy nie zbudowali i jak genialni nie byliby nasi inżynierowie, to jeśli potencjalni klienci nie będą przeszkoleni i otwarci na korzystanie z tych aplikacji, to wysiłki naukowców i biznesu nic nie zmienią – przekonywał Szaniawski. Europejskich danych satelitarnych uzbierało się już 600 terabajtów. Z tego względu Polska Agencja Kosmiczna w ramach projektu Sat4Envi wzięła na siebie pracę u podstaw, a więc przeprowadzenie szkoleń w zakresie wykorzystania danych satelitarnych skierowanych głównie do administracji publicznej.
Agencja przygotowała dwa poziomy szkoleń – przeznaczony dla kadry menedżerskiej, który ogólnie wyjaśnia korzyści płynące z uwzględnienia kosmicznej perspektywy w pracy urzędu oraz bardziej szczegółowy, pokazujący jak je wykorzystać w poszczególnych obszarach. – Widzimy ogromne zainteresowanie pracowników administracji wszystkich szczebli. Tylko w tym roku przeszkoliliśmy prawie tysiąc osób – cieszył się Szaniawski.
Wartość socjoekonomiczna
Jak zwrócił uwagę dr Struzik, upowszechnienie się danych satelitarnych w praktyce urzędowej wymaga jeszcze dopracowania odpowiednich rozwiązań prawnych. – Urzędy nie mogą podejmować decyzji w oparciu o swoje widzimisię. W związku z tym należy podjąć kroki prawne, aby można było posługiwać się teledetekcją w postepowaniach urzędowych i żeby dane satelitarne zostały uznane za równoprawne z obserwacjami naziemnymi – stwierdził inżynier.
Doktor Ryzenko zasugerował, że jednym z pomysłów na upowszechnienie wykorzystania danych satelitarnych w administracji publicznej są serwisy monitoringowe, które pełniłyby rolę podstawowych produktów informacyjnych zamawianych na szczeblu centralnym, regularnie aktualizowanych i dostępnych dla różnych urzędników (zlecenia na ich tworzenie mógłby wykonywać sektor prywatny). – To mógłby być jeden ze sposobów na trafienie z tym, co satelity mają do zaoferowania na biurka; nie tyle pod strzechę, co raczej na urzędnicze biurka, żeby faktycznie włączyć te dane w procesy decyzyjne w administracji, zasilić ją strumieniem informacji – mówił naukowiec z CBK PAN.
– Propagowanie wiedzy o danych satelitarnych jest najważniejsze. To jest wciąż dziedzina mało znana, nienamacalna. Trzeba w związku z tym przebijać się z nią do decydentów, bo nawet jeśli oni nie będą z nimi pracować bezpośrednio, to zyskają świadomość ich przydatności – mówił prof. Kupidura. – Pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, to rozpropagować to zagadnienie. I to był odważny ruch ze strony agencji – wtórował Piotr Wężyk.
Korzyści są oczywiste. – Jest coś takiego jak socjoekonomiczna wartość danych satelitarnych. Składa się na nią m.in. różnica w gospodarczych konsekwencjach decyzji podjętych za pomocą lub bez udziału danych satelitarnych – tłumaczył dr Struzik. – Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że dane satelitarne prowadzą do podejmowania dobrych decyzji – dodał dr Ryzenko.
Takich dobrych decyzji będzie coraz więcej, bo ze względu na ogromne zainteresowanie szkoleniami Polskiej Agencji Kosmicznej zdecydowała, aby kursy dalej udostępniać przez internet – poinformował Michał Szaniawski. Teraz w Webinariów może wysłuchać każdy – a do tego niebawem żądni wiedzy czeladnicy orbitalnej wiedzy otrzymają kompleksowy podręcznik, który będzie można pobrać w formacie PDF.