"108 kantorów wezwał Polski Fundusz Rozwoju do oddania subwencji z +tarczy finansowej+ PFR, która oferowała wsparcie przedsiębiorcom w czasie wiosennego lockdownu, wprowadzonego z powodu pandemii koronawirusa. Łącznie kwota wyłudzonych subwencji to co najmniej 150 mln zł. PFR nie może jednak odzyskać części pieniędzy" – podała we wtorek „Gazeta Wyborcza”.
W publikacji wskazano, że PFR wysłał do kantorów wezwania do zapłaty, większość z nich pieniądze oddała. Ale 14 punktów wymiany walut pieniędzy nie zwróciło. Jak dowiedziała się "Wyborcza", wśród uchylających się od zwrotów jest m.in. kantor należący niegdyś do "łowców kamienic" z Krakowa. Prowadzący go niegdyś mężczyźni zostali skazani za lichwę i działanie w zorganizowanej grupie przestępczej.
Pytany o te informacje na wtorkowej konferencji prasowej w Poznaniu wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR) Bartosz Marczuk, przekazał, że sprawa dotyczy łącznie ponad 200 kantorów. „Podawały nam w swoim obrocie, a pamiętajmy, że od tarczy 1.0 od tego obrotu zależała skala pomocy, nie spread (różnica między ceną kupna i ceną sprzedaży waluty - PAP) jako swój obrót, tak jak powinny to robić, tylko nominalny obrót walutą. W związku z tym zawyżały te subwencje i wezwaliśmy ponad 200 kantorów do zwrotu subwencji” – powiedział.
Dodał, że w pierwszym etapie w lipcu do zwrotu subwencji wezwano 108 kantorów, z których 98 do tej pory oddało przyznane pieniądze. „I one mogą zakwalifikować się jako mikroprzedsiębiorstwa i otrzymać o wiele mniejszą pomoc” – wyjaśnił. Przyznał, że łączna kwota otrzymanych przez te kantory subwencji sięgnęła 194 mln zł.
Marczuk wskazał, że 5 listopada kolejne 102 kantory zostały wezwane do zwrotu otrzymanego wsparcia, łącznie ok. 150 mln zł. „Kilkadziesiąt kantorów już zwróciło te pieniądze” – powiedział.
„To nie jest tak, że te kantory co do zasady zachowały się nieuczciwie. To był pewien margines interpretacyjny – czy one mają podawać do swojego obrotu jako pełną sumę obracane kwoty, czy tylko spread. W związku z tym, że wydaliśmy komunikat, w którym wyjaśniliśmy to (…) ze 108 kantorów od razu 98 oddało (subwencje). W związku z tym, to nie jest tak, że przedsiębiorcy chcieli od samego początku okłamać, oszukać, tylko mogli zrozumieć, że tak w ten sposób mogli się zachować” – podkreślił.
Wiceprezes zaznaczył, że PFR „zachowuje dbałość” o sposób wydawania pieniędzy na wsparcie zarówno na etapie przyznawania pomocy przedsiębiorcom, jak i na etapie kontroli. Wyjaśnił, że Fundusz posługuje się algorytmem umożliwiającym identyfikację firm, które odbiegają, według ustalonych zmiennych, od tego, jaką pomoc powinny otrzymać. „Na tym etapie wytypowaliśmy ponad sto takich firm i przekazaliśmy dane tych firm do Krajowej Administracji Skarbowej do kontroli” -dodał.
Wskazał, że wsparcie z PFR jest od samego początku przyznawane przedsiębiorstwom, które działały i zatrudniały pracowników w 2019 r. „Czyli nikt nie może +postawić firmy+ po to, żeby te pieniądze zdobyć, tak jak działo się to często w poprzedniej kadencji w kwestiach związanych z wyłudzaniem VAT-u” – zaznaczył.
„Przewidujemy, że łącznie od ok. 1 tys. do 2 tys. firm albo zostanie sprawdzonych, albo wezwanych do zwrotu subwencji, natomiast pamiętajmy, że w tej chwili to jest 347 tys. firm, które otrzymały wsparcie. W związku z tym kwota i skala ewentualnej nieuczciwości jest minimalna w stosunku do tego, jaka jest skala tego programu” – zaznaczył.
Podkreślił, że kontrole firm, które otrzymały wsparcie nie oznaczają, że ich właściciele dokonali defraudacji. „Pewnie na koniec dnia okaże się, że kilkaset firm będzie musiało zwrócić subwencję czy to częściowo, czy w całości. Od samego początku mówimy i wychodzimy z założenia, że co do zasady przedsiębiorcy są uczciwi” – podkreślił.
Z Tarczy Finansowej PFR skorzystało ponad 347 tys. mikro, małych i średnich przedsiębiorstw zatrudniających ponad 3,1 miliona osób. Wartość wsparcia to ok. 60,8 mld zł.