Państwa UE okopują się na swoich pozycjach w sprawie kształtu unijnej kasy przed prezentacją przez KE nowej propozycji wieloletniego budżetu i Funduszu Ożywienia. Polska zabiega, by antykryzysowe wydatki - poza turystyką - wspierały też m.in. infrastrukturę i rolnictwo.

We wtorek, dzień przed przedstawieniem przez Komisję Europejską swoich propozycji, unijni ministrowie ds. europejskich rozmawiali na temat odbudowy społeczno-gospodarczej UE po pandemii, w tym nowego projektu długoterminowego budżetu UE i towarzyszącego mu instrumentu naprawczego.

Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że Komisja Europejska tylko ogólnie zarysowała swoje plany podczas tej wideokonferencji. Nie pojawiły się żadne liczby, odnoszące się do wieloletnich ram finansowych i funduszu na rzecz ożywienia gospodarczego. "Państwa członkowskie przedstawiły swoje dobrze znane stanowiska" - relacjonował jeden z unijnych rozmówców PAP. "Realne negocjacje dopiero ruszą. Okopywanie się trwa" - zauważył inny.

Swoje sceptyczne stanowisko podtrzymały Dania, Holandia, Szwecja i Austria, które same siebie nazywają "oszczędną czwórką". Kraje te sprzeciwiły się w ubiegłym tygodniu propozycji kanclerz Niemiec Angeli Merkel i prezydenta Francji Emmanuela Macrona, by za pomocą funduszu ożywienia przekazać 500 mld euro grantów dla najmocniej dotkniętych kryzysem sektorów i regionów w UE.

"Oszczędni", nazywani przez niektóre państwa, w tym Polskę, "skąpcami" przekonują, że zamiast subwencji, UE powinna udostępniać niskooprocentowane pożyczki i w ten sposób pomagać wydobywać się z kryzysu państwom głównie południa Europy.

Z informacji PAP wynika, że kraje UE podzieliły się podczas posiedzenia Rady ds. Ogólnych. Część wspierała francusko-niemiecką propozycję, część mówiła, że trzeba miksu pożyczek i grantów, a jeszcze inne wskazywały na konieczność większych unijnych ambicji.

"Jesteśmy świadomi, że to będą złożone negocjacje, bo to będzie najbardziej ambitna propozycja, jaką kiedykolwiek złożono" - mówił na konferencji prasowej po zakończeniu spotkania z ministrami wiceprzewodniczący KE Marosz Szefczovicz.

Komisja chciałaby, żeby państwa członkowskie wypracowały porozumienie na bazie jej projektu jeszcze w czerwcu. Z wypowiedzi Szefczovicza wynika, że oczekiwaną datą jest szczyt UE, który zaplanowany jest na 18-19 czerwca.

O tym jednak, czy wówczas będzie omawiana propozycja, zdecyduje po konsultacji ze stolicami przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel. Jeden z jego współpracowników mówił PAP w tym miesiącu, że uprzednio ustalone kalendarze spotkań tracą w obecnych okolicznościach rację bytu.

Polska chce, by wśród priorytetowych wydatków antykryzysowych znalazły się - poza turystyką - także infrastruktura, rolnictwo, transport, służba zdrowia oraz fundusze na utrzymanie miejsc pracy. "We wszystkim oczekujemy uczciwego wsparcia dla wszystkich państw i dla wszystkich branż, które ucierpią z powodu kryzysu" - przekazał PAP minister ds. europejskich Konrad Szymański. Warszawa chce, by środki trafiły do krajów unijnych przede wszystkim w postaci grantów.

Szefczovicz, który reprezentował KE na posiedzeniu, zapewniał na konferencji prasowej, że instytucja, którą reprezentuje, chce by budżet na lata 2021-2027 był odpowiednio zaadaptowany do nowych realiów gospodarczych i by miał on "wielką siłę ognia" zdolną wygenerować masywne inwestycje.

"Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby uniknąć fragmentacji jednolitego rynku, by dalej zbliżać poziom rozwoju poszczególnych gospodarek i upewniać się, że żaden obywatel, czy region nie zostanie z tyłu" - podkreślił wiceszef Komisji.

Po przedstawieniu w środę projektu zaczną się rozmowy ze stolicami. Punktem kulminacyjnym pertraktacji będzie szczyt UE, ale wcale nie jest przesądzone, czy jeden wystarczy, by wypracować porozumienie. Poprzednie specjalne posiedzenie Rady Europejskiej w sprawie budżetu, zwołane w lutym, jeszcze przed wybuchem pandemii koronawirusa w Europie, zakończyło się fiaskiem.