Pandemia zwiększyła popularność zakupów online. Tradycyjne placówki przekonują, że są bezpieczne.
Pandemia zwiększyła popularność zakupów online. Tradycyjne placówki przekonują, że są bezpieczne.
Odpływ klientów i narastający problem ze sprzedażą towaru, zwłaszcza świeżego, zmusza sklepy do wdrażania rozwiązań, które mają zapewnić bezpieczeństwo zarówno kupującym, jak i pracownikom. Z myślą o tych pierwszych Carrefour wprowadził np. jednorazowe rękawiczki przy wejściu oraz stanowiska z płynem do dezynfekcji rąk. Oprócz tego pieczywo oferuje w jednorazowych foliówkach.
Stacje do odkażania ma też Kaufland. – Tymczasowo zawiesiliśmy też możliwość sprzedaży produktów garmażeryjnych do pojemników własnych klientów oraz wstrzymaliśmy wszelkie degustacje promocyjne, a personel obsługujący ladę z produktami świeżymi został zobowiązany wykonywać swoje obowiązki wyłącznie w rękawiczkach oraz korzystać z jednorazowych fartuchów – informuje Łukasz Pawlicki z biura prasowego Kaufland Polska Markety.
Sieci zdecydowały się ograniczyć liczbę klientów w sklepie. W małych placówkach w jednym czasie może przebywać 5 osób. Wiele sklepów zdecydowało się ograniczyć godziny otwarcia.
– W naszym przypadku o godzinę. Sklepy są czynne od godz. 7 do 21, od poniedziałku do soboty. Dzięki temu pracownicy mają możliwość przeprowadzenia dodatkowych prac porządkowych oraz przygotowania się do pracy w warunkach zagrożenia koronawirusem – tłumaczy Janusz Stroka, prezes Netto Polska.
W niektórych sieciach, np. w Kauflandzie, wydzielane są specjalne kasy pierwszeństwa dla osób starszych. W innych, np. w Biedronce czy Media Ekspert, ruszył montaż ekranów z pleksi na kasach. Firmy deklarują, że wyposażyły pracowników w maski ochronne, rękawiczki jednorazowe oraz płyny do dezynfekcji. Przez komunikaty głosowe zachęcają do płatności bezgotówkowych i do zachowania bezpiecznej odległości w stosunku do kasjera. Są takie, które na posadzkach przy kasach zamieszczają taśmy wyznaczające odpowiednią odległość.
Pracownicy sieci skarżą się jednak, że w praktyce zapowiedzi nie są realizowane. Mówią o tym kupujący. Do podobnych wniosków doszła handlowa „Solidarność”. – Kasjerka w dyskoncie czy markecie każdego dnia obsługuje kilkuset klientów, a często pracodawca nie zapewnia jej nawet rękawiczek ochronnych czy płynu do dezynfekcji. Ci ludzie pracują dzisiaj pod niewyobrażalną presją. Każdego dnia dostajemy z całego kraju dziesiątki sygnałów o tym, że ludzie są na granicy wytrzymałości psychicznej i fizycznej. Politycy zapewniają, że w sklepach nie zabraknie żywności, ale może zabraknąć pracowników – mówi Alfred Bujara, szef Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ „Solidarność”.
Jak dodaje, absencja personelu spowodowana koniecznością opieki nad dziećmi przekracza 30 proc. Dlatego związkowcy zaapelowali do zarządów sieci handlowych oraz Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji o wdrożenie jednolitych procedur bezpieczeństwa w związku z epidemią koronawirusa. Poza maseczkami, płynem do dezynfekcji, pleksi przy kasach oczekują ograniczenia liczby klientów mogących jednocześnie przebywać w sklepie do 20 osób w przypadku dyskontów i 50 osób w większych placówkach oraz skrócenia godzin pracy sklepów do godziny 20.00. Związki chcą też płatnych przerw dla personelu na umycie i dezynfekcję rąk. Według Bujary, pracodawcy mieli czas na odpowiedź do końca dnia w środę. Co, gdyby nie uwzględnili postulatów związków? – Będziemy apelować wyżej i szukać innych form nacisku – podkreśla Alfred Bujara.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama