W najbliższych dniach rząd ma ogłosić, co zamierza zrobić z naszymi pieniędzmi zgromadzonymi w otwartych funduszach emerytalnych.
– Wszystko jest gotowe do pokazania. Zmiany byłby dobrowolne – donosi nasze źródło. To znaczy, że ubezpieczeni mogliby wybrać, czy ich oszczędności z OFE zostaną zapisane na koncie w ZUS, czy trafią do III filara. W tym drugim wypadku aktywa byłby przesuwane na zakładane specjalnie w tym celu indywidualne konta emerytalne. Do III filara trafiłoby 100 proc. kwot zgromadzonych w OFE. O takim wariancie pisał wcześniej „Super Express”.
Wprowadzenie dobrowolności ma ochronić całą operację przed zarzutami zmniejszenia emerytury z filara publicznego w przypadku osób, które nie akceptują zmian. Bo obecnie oszczędności z OFE wchodzą do kapitału, z którego wyliczana jest emerytura z ZUS. Jeśli więc nie będą doliczane do składki zgromadzonej w zakładzie, to będzie ona nieco niższa. Pomysł rządu zakłada, że pieniądze staną się prywatnymi oszczędnościami emerytalnymi i będą wypłacane niezależnie od świadczenia z ZUS.
Sama operacja miałaby być przeprowadzona w ten sposób, że OFE stałyby się funduszami inwestycyjnymi. Jednostki rozrachunkowe zostałyby jednostkami uczestnictwa w funduszach i byłyby zapisane na indywidualnych kontach emerytalnych. Jednak by chronić giełdę, a także same aktywa zgromadzone w OFE, istniałyby ograniczenia w inwestowaniu. – Ma to zagwarantować, że oszczędności nie stracą po zmianach na wartości na skutek masowej wyprzedaży akcji – mówi nasz rozmówca.
Autorzy zmian oceniają, że jeśli zostanie wprowadzona dobrowolność, to przeważająca część oszczędzających trafi do III filara. Rząd myśli nad bonusami, które mają do tego zachęcić. Gdy w 2014 r. koalicja PO-PSL przeprowadzała zmiany i dała możliwość wyboru, składki do OFE zdecydowało się płacić dalej 2,5 mln z 16,6 mln osób, które miały tam konta.
Plan szybkiego ogłoszenia zmian oznacza, że premier będzie dążył do ich uchwalenia jeszcze w tej kadencji. Pomysł rozwiązania kwestii OFE Mateusz Morawiecki przedstawił już niemal trzy lata temu. Wówczas, obok powołania pracowniczych planów kapitałowych, które wystartują od 1 lipca, pojawiła się koncepcja prywatyzacji środków zgromadzonych w funduszach emerytalnych. Ale nie wszystkich – 75 proc. aktywów miało trafić na prywatne konta w III filarze, a reszta zasilić zarządzany przez ZUS Fundusz Rezerwy Demograficznej. Pieniądze przelane do FRD miały zostać jednak zaksięgowane na subkontach emerytalnych Polaków.
Zakładano, że do funduszu nie trafią akcje polskich spółek notowanych na giełdzie, ale głównie gotówka, akcje zagraniczne i obligacje przedsiębiorstw oraz samorządów. Plan takiego podziału jednak szybko okazał się nieaktualny, bo aktywa zarządzane przez OFE przesunęły się w większym stopniu w kierunku akcji. Dlatego ostatecznie zapadła decyzja, aby nie komplikować operacji likwidacji OFE i wszystkie emerytalne oszczędności przelać na IKE. Tym samym nastąpi ich prywatyzacja, bo zgodnie z rozstrzygnięciem Trybunału Konstytucyjnego (przy okazji transferu obligacyjnej części OFE do ZUS w 2014 r.) były to pieniądze publiczne.
W funduszach emerytalnych jest obecnie ok. 16 mln osób, które łącznie mają tam zgromadzone ponad 162 mld zł. Decyzja rządu adresowana jest więc do szerokiego grona i ostateczne rozstrzygnięcie należy wiązać także z trwającą już de facto kampanią wyborczą.
Temat przyszłości OFE zaprząta nie tylko głowy przyszłych emerytów, lecz także inwestorów. Mówił o tym w niedawnym wywiadzie dla DGP Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju. Podobnie jak premier jest on zwolennikiem transferu 100 proc. środków z funduszy na IKE. Wskazywał, że inwestorzy zagraniczni dopytują o plany rządu w tym zakresie, a niepewny los OFE ciąży naszej giełdzie. Mechanizm suwaka powoduje, że z funduszy przekazywane są pieniądze do ZUS, a wykonanie operacji będzie wymagało z czasem spieniężania coraz większej liczby akcji. To zaś będzie zwiększało ich podaż na GPW i tym samym dojdzie do spadku cen.