Masło na światowych rynkach jest już niemal o jedną trzecią tańsze niż przed rokiem. Prędzej czy później obniżki cen zobaczymy również na sklepowych półkach.
Masło tańsze niż przed rokiem / DGP
Na światowej giełdzie produktów nabiałowych Global Dairy Trade cena masła jest obecnie o 29 proc. niższa od tej sprzed roku. Od poprzedniego notowania (odbywają się co dwa tygodnie) potaniało o 9,6 proc. Inwestorzy funt (czyli ok. 0,5 kg) tego produktu wyceniali na 1,65 dol. (6,3 zł).
Główna przyczyna to brak wzrostu globalnego popytu przy jednoczesnej prognozie zwiększenia produkcji w Nowej Zelandii. Ma ona wzrosnąć o 3–5 proc. To istotne, bo Nowa Zelandia jest największym eksporterem masła na świecie.
– Gdyby popyt był przyzwoity, to ceny na GDT wzrosłyby pomimo nowozelandzkich prognoz. Ale wygląda na to, że strona popytowa trzyma się z boku – komentował notowania Nate Donnay, dyrektor do spraw rynku mleczarskiego w INTL FCStone.
Michał Koleśnikow, analityk sektora rolnego w Banku Ochrony Środowiska, zwraca uwagę, że ogólnoświatowy spadek cen zaczął się od Nowej Zelandii, ale nie wszędzie przebiegał równomiernie.
– W Unii Europejskiej tradycyjnie są one wyższe od nowozelandzkich. Spadki zaczęły się później i były wolniejsze. To efekt suszy panującej w lecie, która spowodowała zatrzymanie wzrostu produkcji w Europie oraz utrzymujące się duże zapotrzebowanie na masło na Starym Kontynencie – tłumaczy Koleśnikow.
Europejski popyt przełożył się na sytuację na naszym rynku: spowodował, że eksport masła z Polski wyraźnie wzrósł. W pierwszych siedmiu miesiącach roku wyeksportowaliśmy go o 27 proc. więcej niż w tym samym okresie w 2017 r.
– To spowodowało, że u nas zaczęło ono tanieć jeszcze później i wolniej. Jednak od września również w polskich zakładach mleczarskich masło w blokach potaniało o kilkanaście procent. Mimo to sieci handlowe bardzo długo utrzymują wysokie ceny detaliczne – dodaje analityk.
Podkreśla, że zachowanie sklepów jest dość zagadkowe, zważywszy na to, jak silną konkurencję mamy w tym segmencie. Prawdopodobnie sieci wykorzystały fakt, że przed rokiem o podwyżkach cen było bardzo głośno, więc w odbiorze konsumentów drogie masło jest do zaakceptowania. W przypadku artykułów spożywczych pierwszej potrzeby, kupowanych na co dzień, trudno znacznie podnieść cenę, więc jeśli raz się to zrobiło, to potem niechętnie się ją obniża.
– Ale ta sytuacja nie może trwać długo. Spadki w hurcie są już na tyle głębokie, że musi się to przełożyć na ceny detaliczne w sklepach. Już wkrótce będziemy prawdopodobnie świadkami częstych promocji masła w obniżonej cenie. Już się zresztą zaczynają – mówi Michał Koleśnikow.
Biedronka poinformowała właśnie, że do 2 grudnia masło ekstra będzie sprzedawać po 4,99 zł za sztukę 200 g, na razie jednak tylko przy zakupie dwóch kostek.
– Nasze ceny ustalamy na bieżąco, analizując dane rynkowe, które od kilku tygodni wskazują trend spadkowy. Należy pamiętać, że w przypadku masła podlegają one zmianom sezonowym ze względu na zmiany cen surowca. Obecnie koszt zakupu masła jest niższy od najwyższego o blisko 30 proc. – mówi Anna Górska, odpowiedzialna za nabiał w Biedronce.
„W naszych sklepach masło już na stałe znajduje się w segmencie produktów oferowanych w dobrej cenie, nie inaczej będzie też w okresie świątecznym” – informuje biuro prasowe sieci Żabka.
Zdaniem ekspertów przed świętami masło, które jest używane do wypieków, może być wręcz jednym z ważniejszych elementów walki sieci handlowych o klienta.
Producenci przewidują stabilizację cen.
– Nie będą wprowadzać obniżek, jednak na półkach sklepowych zauważalne będzie zachęcanie do zakupów masła atrakcyjną ofertą i promocjami świątecznymi proponowanymi przez operatorów detalicznych. Sklepy najlepiej wiedzą, że atrakcyjna cena masła przyciągnie konsumentów na zakupy – uważa Małgorzata Cebelińska, dyrektor handlu spółdzielni mleczarskiej Mlekpol z Grajewa.