Choć Donald Trump ponownie wczoraj przekonywał Kim Dzong Una, że Korea Północna ma ogromny potencjał gospodarczy, jeszcze nie należy się spodziewać, by amerykańskie firmy weszły w najbliższym czasie do tego kraju.
– Na przykład oni mają wspaniałe plaże. Widzicie to za każdym razem, kiedy wystrzeliwują swoje pociski w kierunku oceanu. Powiedziałem: „Spójrz na ten widok. Czy nie mógłby tam być wspaniały ośrodek turystyczny?” – mówił amerykański prezydent na konferencji prasowej po zakończeniu rozmów z przywódcą Korei Północnej. Przekonywał go też, że położenie pomiędzy tak dużymi gospodarkami, jak Chiny oraz Korea Południowa, jest dla władz w Pjongjangu szansą do wykorzystania. Na dodatek w komunikacie końcowym ze szczytu znalazł się punkt mówiący o tym, że oba kraje będą budować relacje mające zapewnić im pokój oraz dobrobyt.
Jednak interpretowanie tych słów jako zapowiedzi, że do jednej z najbardziej zamkniętych gospodarek świata popłyną wkrótce amerykańskie inwestycje, jest przedwczesne. Nawet jeśli wielu zachodnich inwestorów faktycznie postrzega Koreę Północną jako potencjalną szansę. – Żeby jakiekolwiek amerykańskie podmioty mogły wchodzić na rynek północno koreański, muszą zostać zniesione lub złagodzone sankcje nałożone na ten kraj. Ale warunkiem tego jest denuklearyzacja, a Kim Dzong Un nie zrezygnuje z broni jądrowej – mówi w rozmowie z DGP dr Nicolas Levi, ekspert ds. koreańskich z Centrum Studiów Polska-Azja.
– Po drugie, inwestowanie w Korei Północnej jest bardzo trudne, bo trzeba wszystko zbudować od zera, na dodatek nie licząc, że Pjongjang dołoży do tego jakiekolwiek pieniądze. Tak było np. podczas budowy specjalnej strefy ekonomicznej w Kaesong, gdzie Północ dała tylko teren, a za wszystko zapłaciło Południe. Wątpliwe, czy Stany Zjednoczone zgodziłyby się na taką formę. Byłoby bardziej realne i miało więcej sensu, gdyby Trump powiedział o umożliwieniu wejścia na rynek amerykański niektórym produktom północnokoreańskim, lecz taki komunikat nie padł – dodaje. Uruchomiony w 2002 r. kompleks przemysłowy w Kaesong został zamknięty przez władze Pjongjangu na początku 2016 r., gdy nastąpiło pogorszenie w stosunkach z Seulem.
Nie znaczy to jednak, że pośrednim efektem wczorajszego szczytu nie będzie dalsze otwarcie Korei Północnej na świat. Jeśli odprężenie na Półwyspie Koreańskim będzie się utrzymywać, firmy z Południa zapewne znowu będą badać możliwości inwestycyjne na północ od 38. równoleżnika. Według ankiety przeprowadzonej w zeszłym tygodniu przez największy południowokoreański dziennik gospodarczy „Maeil Business Newspaper”, prawie trzy czwarte ze 167 zapytanych firm jest zainteresowane inwestycjami na Północy po zniesieniu sankcji.
Trzeba pamiętać też o tym, że od czasu przejęcia władzy przez Kim Dzong Una w grudniu 2011 r. Pjongjang podejmuje reformy gospodarcze, które jak na ten kraj są bardzo znaczące. – Korea Północna od kilku lat otwiera się gospodarczo, przede wszystkim od wewnątrz. Zaczęły powstawać firmy prywatne – i to za zgodą władz partyjnych – czego przed laty nie było. Stało się tak dlatego, że funkcjonujący przez lata system dystrybucji żywności przestał działać i brakowało jedzenia. Ludzie zaczęli się sami organizować i handlować. A partia musiała to zaakceptować, by nie doszło do chaosu w kraju. Efekt jest taki, że Korea Północna gospodarczo jest dziś zupełnie innym krajem niż 20–30 lat temu – mówi dr Nicolas Levi.
Według szacunków banku centralnego Korei Południowej od czasu przejęcia władzy przez Kim Dzong Una na Północy był tylko jeden rok ze spadkiem PKB, zaś 4-proc. wzrost gospodarczy w 2016 r. był najlepszym wynikiem od 17 lat.