Samozatrudnieni wykonujący w ramach umowy gospodarczej czynności podobne do pracowników są szczególnie narażeni na zarzut złego kwalifikowania źródła przychodów.
Zgodnie z obowiązującą w prawie podatkowym definicją działalności gospodarczej jedną z trzech wątpliwości, które mogą się pojawić przy rozstrzyganiu, czy badany rodzaj aktywności spełnia wszystkie jej atrybuty, jest kwestia miejsca wykonywania zleconych czynności i nadzoru nad nimi.

Bez nadzoru kierownika

Jeśli samozatrudniony kwalifikuje przychody z umów zawartych przez siebie z innym przedsiębiorcą jako przychód z pozarolniczej działalności gospodarczej, a treść umowy i wszelkie okoliczności wskazują, że to zleceniodawca ponosi ryzyko gospodarcze oraz pełną odpowiedzialność za wykonywanie zlecenia i jego rezultat, to taki samozatrudniony musi udowodnić, iż nie zachodzi trzecia okoliczność: prace są wykonywane pod kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez zlecającego te czynności. Gdy tego nie uczyni, kontrola skarbowa uzna, iż bezpodstawnie kwalifikuje on te przychody do pozarolniczej działalności gospodarczej, bo czynności spełniające w komplecie takie kryteria nie mogą być uznane za działalność gospodarczą.
Zgodnie bowiem z art. 5a ustawy o PIT pojęcie działalność gospodarcza we wszystkich przepisach prawa podatkowego oznacza działalność zarobkową: wytwórczą, budowlaną, handlową, usługową, polegającą na poszukiwaniu, rozpoznawaniu i wydobywaniu kopalin ze złóż, polegającą na pobieraniu pożytków z rzeczy oraz z wartości niematerialnych i prawnych - prowadzoną we własnym imieniu bez względu na jej rezultat, w sposób zorganizowany i ciągły.
Natomiast za działalność gospodarczą nie uznaje się czynności, jeżeli wszelką odpowiedzialność wobec osób trzecich, z wyłączeniem odpowiedzialności za popełnienie czynów niedozwolonych, za ich rezultat oraz wykonywanie ponosi zlecający wykonanie tych czynności, a jednocześnie są one wykonywane pod kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez zlecającego te czynności. Ponadto wykonujący te czynności nie ponosi ryzyka gospodarczego związanego z prowadzoną działalnością.

Nie wystarczy umowa

Wynika z tego, że wiele osób, które chcą zastąpić dotychczasowy etat na współpracę z byłym pracodawcą w ramach zarejestrowanej przez siebie działalności gospodarczej, może mieć z tym kłopot. W myśl przepisów podatkowych, taka forma zatrudnienia, niezależnie od woli zarobkującego, będzie traktowana jako działalność wykonywana osobiście albo w ramach stosunku zatrudnienia, a nie działalność gospodarcza.
By mieć spokój z fiskusem, nie wystarczy porozumienia, mocą którego świadczy się usługi w ramach samozatrudnienia, zatytułować: umowa o współpracy gospodarczej, umowa gospodarcza itp. Zarówno warunki tej umowy, jak i faktyczne okoliczności, w których jest ona realizowana, muszą wskazywać, że od stosunku opartego na kodeksowej umowie o pracę relacje te różni przynajmniej jeden z trzech zasadniczych elementów.
Poza kwestią ryzyka gospodarczego oraz odpowiedzialności wobec osób trzecich są to okoliczności stwarzające scenerię, w jakiej odbywa się ta współpraca: miejsce działalności, sposób sprawowania nadzoru nad zleceniobiorcą oraz czas wykonywania zlecenia. Gdy o wszystkich tych kwestiach zleceniodawca decyduje na warunkach identycznych jak w stosunku do osób, względem których jest pracodawcą, to jest to argument przemawiający za tym, że samozatrudniony nie powinien rozliczać się z fiskusem jak przedsiębiorca.

Bez listy obecności

Oczywiście, by być pozbawionym całkowicie prawa do rozliczania się na zasadzie działalności gospodarczej, musiałby jednocześnie nie spełniać dwóch pozostałych warunków (ryzyka i odpowiedzialności).
Trzeba jednak mieć na względzie, że kontrola skarbowa szczególnie dokładnie analizuje przypadki, w których działalność gospodarczą samozatrudnionego poprzedzał stosunek pracy ze zleceniodawcą. A w przypadku wysokich stałych dochodów przedsiębiorcy-zleceniobiorcy nawet umowy cywilne.
Jeśli więc nie da się uniknąć sytuacji, w której zlecenie musi być przez samozatrudnionego realizowane w siedzibie zleceniodawcy, ten drugi nie powinien mieć przynajmniej formalnego prawa do bieżącego nadzorowania wykonywanej pracy ani też decydowania o czasie jej wykonywania - np. absolutnie dyskwalifikującą okolicznością będzie obowiązek podpisywania przez zleceniobiorcę listy obecności.