Ukraińska firma paliwowa Naftohaz ponownie odmówiła dziś rosyjskiemu Gazpromowi przyjęcia do swego systemu gazowniczego paliwa, przeznaczonego dla odbiorców w innych państwach europejskich.

"Otrzymaliśmy od Gazpromu takie samo zlecenie, jak wczoraj (we wtorek). Odpowiedzieliśmy, że nie możemy go zrealizować, ponieważ odetnie to od dostaw nasze regiony" - poinformował szef Naftohazu, Ołeh Dubyna.

Powtórzył, że odmowa realizacji zlecenia Gazpromu wynika z braku możliwości technicznych, które pozwoliłyby dostarczyć gaz odbiorcom europejskim magistralą, którą chcą wykorzystać do tego celu Rosjanie.

Problem polega na tym, że Gazprom chce tłoczyć gaz przez stację przekaźnikową Sudża, strona ukraińska proponuje natomiast przesył przez stacje Pisariewka i Wałujki. Zgodnie z ostatnimi zleceniami surowiec miałby trafić do ukraińskiej stacji w Orłowce, w obwodzie odeskim, skąd popłynąłby do Mołdawii i Bułgarii.

Dubyna przekazał dziś, że Naftohaz próbował znaleźć sposób przesłania paliwa z Sudży do Orłowki, ale okazało się to niemożliwe.

"Doszliśmy do wniosku, że w tym przypadku gazu nie będzie w Odessie, połowie Charkowa, w obwodach donieckim, ługańskim i dniepropietrowskim. Czy mogłem się na to zgodzić? Nie" - oświadczył szef Naftohazu.

Ukraińska spółka tłumaczyła wcześniej, że w związku z odcięciem dostaw rosyjskiego gazu dla Ukrainy 1 stycznia, oraz wstrzymaniem jego tłoczenia 7 stycznia do państw Europy, trasa przesyłowa z Sudży została przełączona na dostarczanie gazu wyłącznie odbiorcom ukraińskim. Wyklucza to jej użycie dla przepływu gazu poza granice Ukrainy.



Gazprom: Ukraina znów odmówiła tranzytu gazu do Europy

Gazprom oświadczył, że ukraiński Naftohaz dziś - podobnie jak wczoraj - odmówił mu przyjęcia gazu przeznaczonego dla odbiorców w Europie.

W przesłanym komunikacie rosyjski koncern poinformował, że złożył zlecenia na przesłanie przez terytorium Ukrainy 98,8 mln metrów sześciennych paliwa, w tym 13,9 mln metrów sześciennych - do Mołdawii, 62,7 mln metrów sześciennych - na Bałkany i 22,2 mln metrów sześciennych - na Słowację.

Gazprom dodał, że gaz ten - tak samo jak wczoraj - miał być tłoczony przez stację pomiarową Sudża (południowo-zachodnia Rosja). Surowiec na Bałkany powinien był płynąć do stacji Orłowka (południowo-zachodnia Ukraina), a na Słowację - do stacji Użhorod (zachodnia Ukraina).

Według rosyjskiego monopolisty, Naftohaz ponownie uzależnił wznowienie tranzytu rosyjskiego gazu do Europy od skierowania go przez stacje Wałujki i Pisariewka, a także od otrzymania 140 mln metrów sześciennych paliwa technicznego niezbędnego do przywrócenia właściwego ciśnienia w gazociągach tranzytowych.

Gazprom twierdzi, że gaz na Bałkany winien być tłoczony magistralą Jeliec-Krzemieńczuk-Izmaił, a na Słowację - Urengoj- Pomary-Użhorod. Obie przechodzą przez Sudżę. Wałujki i Pisariewka - utrzymuje koncern - nie obsługują tranzytu, lecz wewnętrzny rynek Ukrainy.

Przed obecnym kryzysem przez Sudżę przepływało 253,5 mln metrów sześciennych surowca na dobę, przez Wałujki - 43,9 mln metrów sześciennych, a Pisariewkę - 51,1 mln metrów sześciennych.

"Gazprom w dowolnej chwili może zapewnić dostawy paliwa dla odbiorców w Europie"

Gazprom podkreślił, że stanowisko Naftohazu oznacza, że Ukraina nie jest w stanie z własnych zasobów zwrócić bezprawnie pobranego ze swojego systemu przesyłowego rosyjskiego gazu i wznowić tranzytu.

Rosyjski koncern powiadomił również, że kurki w stacji Sudża są odkręcone, a w gazociągach podtrzymuje się robocze ciśnienie. "Gazprom w dowolnej chwili może zapewnić dostawy paliwa dla odbiorców w Europie" - zadeklarował monopolista.

Dziennik "Wriemia Nowostiej" prognozuje, że Europejczycy nie otrzymają rosyjskiego gazu dopóty, dopóki Moskwa i Kijów nie uregulują wszystkich spornych kwestii, związanych z dostawami surowca na samą Ukrainę i tranzytem gazu przez ukraińskie terytorium.

Zdaniem gazety, świadczy o tym wtorkowe wystąpienie telewizyjne prezydenta Ukrainy, w którym Wiktor Juszczenko oświadczył, że głównym warunkiem technologicznym tłoczenia rosyjskiego paliwa przez ukraińskie terytorium jest przywrócenie status quo z 31 grudnia, czyli sprzed zakręcenia przez Rosję jego krajowi gazowego kurka.