Angielski ekonomista Anthony Atkinson zmarł na początku stycznia tego roku. Był jednym z nestorów ekonomicznych badań nad nierównościami, jednym z pierwszych ekonomistów, którzy pokazywali, że liczy się nie tylko rozmiar ciastka (jak zwiększać PKB), ale również sposób dzielenia narodowego bogactwa. W roku 2015 ukazała się książka „Nierówności. Co da się zrobić?”, coś w rodzaju jego naukowego testamentu, teraz wydanego w polskim przekładzie.
/>
/>
Anglik jest w niej niezwykle praktyczny. Krok po kroku opisuje kilkanaście sposobów na zwalczanie nierówności ekonomicznych, które w zachodnim świecie wymknęły się spod kontroli. Proponowane przez niego kroki mają tę zaletę, że można je stosować łącznie, ale też spośród nich wybierać. „Nierówności” Atkinsona są więc jakby gotowym podręcznikiem dla decydentów politycznych i ekonomicznych, dla których temat nierówności jest istotny. Wszystko zostało tu podane na talerzu. Tylko brać i się delektować.
Sam mam do tej książki stosunek szczególny. Na kilka miesięcy przed śmiercią Atkinson udzielił mi wywiadu (ukazał się w „Polityce”), w którym opowiedział o swoich pomysłach na walkę z nierównościami. Zainspirowany tamtą rozmową przez kolejnych kilka miesięcy (tym razem w ramach bloga Nowy Atlas Ekonomiczny) rozpisywałem pomysły Atkinsona na kolejne „przykazania”. Przypomnijmy, bo to one składają się na kręgosłup tej książki.
Pierwsze: będziesz sterował postępem. Atkinson podsumowuje tutaj całą dyskusję o tym, jak sprawić, by kapitalistyczne innowacje służyły nie tylko prywatnym megakoncernom z Doliny Krzemowej.
Drugie: wykarczujesz pole do spotkania kapitału i pracy. Co oznacza tyle, że aby skutecznie walczyć z nierównościami, nie można zapominać, iż relacje pracy nie odbywają się w próżni. Lecz odbija się w nich dominacja jednej ze stron. W tym wypadku kapitału.
Trzecie: wprowadzisz pracę gwarantowaną. Czyli taki nowatorski mechanizm państwa dobrobytu, który będzie pchał gospodarkę w kierunku pełnego zatrudnienia.
Czwarte: rynek nie może wyznaczać płac, bo on tego nie umie.
Piąte: wprowadzisz spadek powszechny. To kolejny nowatorski pomysł Atkinsona polegający na tym, by trochę zrównoważyć mechanizm akumulacji kapitału oraz związanych z tym przywilejów drogą dziedziczenia. Polegałby on na tym, żeby każdy po osiągnięciu pewnego wieku (na przykład pełnoletniości) dostawał od państwa pewien rodzaj startera na początek dorosłego życia.
Szóste: zrobisz progresywne podatki. Bo te, które mamy dziś w większości krajów Zachodu, są albo otwarcie liniowe (jak w Polsce), albo coraz mniej zgodne z zasadą, że ci, co mają więcej, powinni mocnie partycypować w trosce o wspólne dobro.
Siódme: pożądaj majątku bliźniego swego, niech się nim podzieli. To zestaw Atkinsonowskich rad na temat innych sposobów sprawiedliwszego dzielenia zakumulowanego majątku.
Ósme: bez dochodu podstawowego się nie obędzie.
I wreszcie dziewiąte: ubezpieczenie społeczne dla każdego. Gdzie Atkinson rozważa sposoby na odnowienie państwa dobrobytu i przygotowanie go do wyzwań XXI w.
Dziesiątego przykazania na razie nie ma. Niech będzie nim więc rada, aby koniecznie przeczytać „Nierówności” Atkinsona w całości i od teraz po polsku. To książka, która bez dwóch zdań zasługuje na poważne potraktowanie. Nie stać nas dziś na gubienie w zgiełku i tumulcie takich perełek. Wiemy, że nierówności są zabójcze dla politycznej i społecznej spójności każdej wspólnoty. A kto nie wierzy, niech spojrzy na dzisiejszą Polskę. Dodajmy więc dwa do dwóch. I poczytajmy Atkinsona.