Zdaniem prof. Leszka Balcerowicza prognozy Banku Światowego, że światu grozi największa recesja od czasu "Wielkiego kryzysu", są prawdopodobne, lecz nie muszą się ziścić.

"Takie prognozy są prawdopodobne, ale to nie oznacza, że w świetle obecnych danych, grozi nam wielka recesja lat trzydziestych, bo wtedy w Stanach Zjednoczonych gospodarka skurczyła się o 30 proc. W tej chwili prognozy przewidują, że w świecie rozwiniętym dochód narodowy spadnie w granicach 1 proc." - powiedział Balcerowicz w czwartek w Radiu ZET.

Kryzys z lat trzydziestych rozpoczął się po tzw. czarnym czwartku, czyli po panice na giełdzie nowojorskiej, kiedy to gwałtownie spadły ceny praktycznie wszystkich akcji, pociągając za sobą łańcuch bankructw, który rozprzestrzenił się na prawie wszystkie kraje, oprócz Rosji. Skutkiem kryzysu była m.in. utrata pracy przez miliony ludzi.

Tymczasem Bank Światowy ocenił we wtorek, że znacznie pogorszyły się perspektywy wzrostu gospodarczego zarówno w państwach bogatych, jak i rozwijających się i nie można wykluczyć ewentualności bardzo głębokiej globalnej recesji.

Balcerowicz przyznał, że kryzys na świecie przyczynił się do ograniczenia udzielania kredytów przez polskie banki.

"Nie jest to tylko problem Polski, ale również krajów Zachodu. Natomiast jest bardzo ważne, żeby zarządy banków patrzyły na realia polskiej gospodarki, które są lepsze na tle krajów Zachodu i dostosowały swoją politykę kredytową do tego co jest w Polsce, a nie do jakichś innych prognoz. Ważne jest także, aby Komisja Nadzoru Finansowego nie stosowała jakichś dodatkowych wymagań, bo to nie jest ten czas, żeby zaostrzać wymagania, skoro i tak siły rynkowe w tym kierunku prą" - powiedział.

Pytany o szanse wejścia Polski do strefy euro w roku 2012, Balcerowicz podkreślił, że przeszkody ekonomiczne są mniejsze niż polityczne. Według niego, przy dobrej polityce gospodarczej, możemy spełnić kryteria z Maastricht. "Natomiast główną przeszkodą jest konieczność zmiany konstytucji" - zaznaczył.

"Nie sądzę, żeby to było nierealistyczne"

Kryteria z Maastricht przewidują, że inflacja nie może być wyższa niż 1,5 pkt proc. od średniej stopy inflacji w trzech krajach UE, gdzie inflacja była najniższa. Długoterminowe stopy procentowe nie mogą przekraczać więcej niż o 2 pkt proc. średniej stóp procentowych w trzech krajach UE o najniższej inflacji.

"Z ekonomicznego punktu widzenia większość argumentów jest za tym, aby raczej mieć "europejski pieniądz" przy odpowiednim przygotowaniu się, które nie wymaga dziesięcioleci, tylko paru lat. Polsce opłacałoby się mieć "europejski pieniądz", bo to pomogłoby w naszym rozwoju, ale to oczywiście nie zastąpi reform" - dodał.

Zdaniem Balcerowicza, w realizacji przychodów z prywatyzacji zapisanych w przyszłorocznym budżecie, powinny być uwzględniane instytucje międzynarodowe, jak np. EBOR. W ustawie budżetowej na 2009 r. zapisano 12 mld zł wpływów z prywatyzacji.

"Nie sądzę, żeby to było nierealistyczne. Sądzę natomiast, że potrzeba tutaj innowacyjnego myślenia, trzeba się zastanowić czy to przez giełdę czy w inny sposób. Są instytucje międzynarodowe jak EBOR, które wydaje mi się, także powinny być uwzględniane w naszych planach prywatyzacji" - powiedział Balcerowicz.