Rozmawiamy z DAVIDEM THOMASEM, prezesem i partnerem w Financier - Rozwój rynku emisji obligacji zamiennych na akcje poprawiłby bezpieczeństwo inwestycji OFE. Z tego mechanizmu, mogłyby też skorzystać spółki Skarbu Państwa. Zamiast prywatyzować je przez giełdę, można by im zapewnić dopływ kapitału z emisji i za kilka lat sprzedać drożej.
• OFE, które cały czas trzymają na giełdzie prawie 30 proc. naszych środków na przyszłą emeryturę, straciły już ponad 30 mld zł. Czy można było tego uniknąć?
- Można było się tego spodziewać i przynajmniej to ograniczyć. Warszawski parkiet jest za mały dla graczy dysponujących tak dużą gotówką jak OFE, a możliwości inwestowania na innych rynkach zostały mocno ograniczone. To OFE odpowiadają w znacznej części za obserwowane w ostatnich latach wzrosty kursów. Ten sam mechanizm można było obserwować w Chile czy Argentynie, gdzie ograniczone możliwości inwestowania funduszy emerytalnych doprowadziły do bańki spekulacyjnej na rodzimych giełdach. Polskie OFE powinny mieć więcej możliwości inwestowania za granicą. Ale też same powinny bardziej korzystać z instrumentów, jakie już mają, a których nie wykorzystują.
• Czyli jakich?
- Z możliwości zakupu obligacji zamiennych na akcje. To o tyle ciekawy instrument, że pozwalałby im inwestować również w spółki zagraniczne. Może on się rozwijać szczególnie dobrze w obecnych warunkach.
Z punktu widzenia przedsiębiorcy emisja obligacji zamiennych na akcje może być alternatywą dla innych źródeł pozyskania kapitału, czyli trudno dostępnego obecnie i drogiego kredytu czy debiutu na giełdzie, co w obecnych warunkach może być nieopłacalne.
Wiele spółek, które wybierały się na giełdę, musi teraz odłożyć te plany na dwa, trzy lata, a potrzeby kapitałowe przecież zostają. Mogą więc wyemitować obligacje, które w momencie debiutu - za kilka lat, nawet za trzy czy pięć, inwestorzy będą mogli zamienić na akcje.
Nasze rozmowy z OFE potwierdziły, że są one zainteresowane inwestowaniem w obligacje zamienne spółek.
• Jaką korzyść będzie miał inwestor, jeśli do pierwotnej oferty publicznej (IPO) nie dojdzie? Czy będzie miał kontrolę nad tym, jak są wydawane te pieniądze?
- Oprocentowanie tych obligacji jest powiązane z oprocentowaniem obligacji skarbowych.
W umowie dotyczącej emisji obligacji można zamieścić uregulowania przewidujące podobne uprawnienia, jakie mają akcjonariusze, a nawet prawo weta w stosunku do określonych decyzji. Dzięki temu spółka może się rozwijać, co przełoży się na wzrost jej wartości, a w rezultacie wycenę giełdową. I w ten sposób inwestor zarobi drugi raz, obejmując określoną liczbę akcji, wartych np. za trzy lata więcej niż obecnie. Mamy więc korzyść dla emitenta - pozyskanie kapitału lepiej niż poprzez IPO i wzmocnienie wartości spółki, ale także gwarancje bezpieczeństwa dla obejmującego obligacje - np. OFE. Dlatego to dobry instrument. Szczególnie w takim okresie, jaki mamy obecnie.
• Jak dużo jest spółek, które mogłyby taką emisję przeprowadzić?
- Obecnie to ok. 50 spółek notowanych na GPW, bo minimalna wartość takiej emisji to około 200 mln zł. Ponieważ wartość wyemitowanych obligacji nie powinna przekraczać 40-50 proc. wartości spółki, więc powinna być ona warta około 400-500 mln zł, żeby móc przeprowadzić taką transakcję. Myślę, że jest co najmniej drugie tyle firm spoza giełdy.
Z punktu widzenia OFE rozwój takich transakcji mógłby być korzystny, bo obecnie na warszawskiej giełdzie jest zaledwie ok. 100 spółek wystarczająco dużych i zapewniających płynność, na tyle żeby OFE mogły w nie inwestować.
Co ważne - inwestycja w obligacje zamienne na akcje też gwarantuje płynność, bo mogą być one notowane na giełdzie warszawskiej, czy na giełdach zagranicznych. To daje bezpieczeństwo instytucji obejmującej emisję. Inwestowanie w obligacje zamienne na akcje przedsiębiorstw z całą pewnością korzystnie wpłynęłoby na wyniki funduszy oraz bezpieczeństwo emerytur. Wsparłoby także rozwój firm i dzięki temu gospodarki. Większa elastyczność inwestowania jest korzystna, gdy przy tym jest bezpieczna.
Z punktu widzenia samej spółki emitującej jest to też dobre przygotowanie do IPO, bo np. oswaja się z obowiązkami informacyjnymi. Notowanie obligacji na giełdzie pomaga też rzetelnie wycenić spółkę przed planowanym w przyszłości IPO.
Z tego mechanizmu mogą też skorzystać firmy państwowe. Trudno teraz prywatyzować spółki przez giełdę, a wiele z nich potrzebuje kapitału. Emitując obligacje zamienne na akcje - jako instrumenty notowane na giełdzie, mogłyby go pozyskać, a Skarb Państwa mógłby poczekać na lepszą koniunkturę i wzrost wartości spółki. Opóźni to wpływ pieniędzy do budżetu, ale wzmocni spółki. Za kilka lat wpływy z tytułu prywatyzacji mogą być więc zdecydowanie wyższe.
• David Thomas
prezes zarządu i główny partner w firmie doradztwa finansowego i transakcyjnego dla przedsiębiorstw Financier. Od 2003 roku przewodniczy Brytyjsko Polskiej Izbie Handlowej