Rząd chce uzyskać 23 mld zł oszczędności rocznie w wyniku wprowadzenia planu konsolidacji i rozwoju finansów publicznych.
Ujawnia to w wywiadzie dla DGP szef doradców premiera, minister Michał Boni. Jak mówi, plan jest w tej chwili gotowy na 75 proc. Cały czas trwają dyskusje między nim a Ministerstwem Finansów.
O co gra rząd? Chce za wszelką cenę uniknąć przekroczenia w 2010 r. progu 55 proc. relacji długu publicznego do PKB. Gdyby to się nie udało, niezbędne stałyby się cięcia w wydatkach. I to w roku wyborczym. Dlatego rząd musi zmniejszyć dług publiczny.
Szykuje m.in. nowy system zarządzania pieniędzmi, które przepływają przez budżet do agencji czy funduszy rządowych. Według ministra Boniego może to dać ok. 10 mld zł oszczędności. Kolejne 13 mld zł rząd chce uzyskać dzięki zmianom w klasyfikacji długu publicznego.
ROZMOWA
GRZEGORZ OSIECKI:
Na ile jest gotowy plan konsolidacji i rozwoju finansów publicznych?
MICHAŁ BONI:
Pracujemy bardzo intensywnie nad różnymi rozwiązaniami. Ale trzeba poczekać, bo chcemy pokazać je jako całość. W tej chwili jesteśmy gotowi na 75 proc.
Reguła wydatkowa będzie podstawą tego planu?
Ja bym nie przesądzał o mechanizmie. Są różne modele. Musimy to do marca czy kwietnia przedyskutować z ekonomistami, także z różnymi partnerami. Istotą takiej reguły musi być antycykliczność. To znaczy oszczędza się wtedy, gdy są wyższe dochody i lepsza sytuacja gospodarki. Ale gdy jest gorzej, stać nas na podtrzymanie inwestycji. Choć nie należy wykluczać, iż także w sytuacji, jaka jest czy będzie w najbliższych latach, silne mechanizmy reguły wydatkowej obniżające poziom wydatków powinny zadziałać.
Czy plan będzie zamknięciem reformy emerytalnej? Zapadną ostateczne rozstrzygnięcia dotyczące emerytur mundurowych czy KRUS?
W przypadku emerytur mundurowych taka dyskusja jest niezbędna. Wydaje się, że powinniśmy jasno powiedzieć, iż od pewnego momentu nowo wstępujący do służby powinni uczestniczyć w powszechnym systemie emerytalnym, tak jest zresztą w wielu krajach. O tym, czy byłyby jakieś okresy przejściowe, trzeba otwarcie rozmawiać.



Od kiedy?
Taką decyzję powinniśmy podjąć po dyskusji w najbliższych dwóch latach.
A co w końcu z OFE?
Trzeba stworzyć nowy model, w którym bardziej będzie zależało im na zysku klienta. Trzeba stworzyć zewnętrzny punkt odniesienia, bo dziś porównują się ze sobą. Trzeba też stworzyć funduszom większą elastyczność inwestycyjną.
A propozycje ministrów finansów i pracy, by przenieść 60 proc. składki do ZUS?
Ja rozumiem te propozycje. Mają rację, walcząc z zagrożeniem, jakie tworzy obecny system emerytalny dla generowania długu publicznego. Jest to szczególnie niebezpieczne na przyszłość. Istotą pomysłu jest, by zmniejszyć zagrożenia związane z długiem, a by przy tej okazji przyszły emeryt nie stracił. Moje pytanie jest inne: co zrobić, by uniknąć zagrożenia związanego z długiem, a zarazem po 10 latach dokonać takiego przeglądu działania OFE, by nie pytać, jak emeryt ma nie stracić, tylko jak ma zyskać. Wzrost stopy zwrotu co roku o 0,25 proc. daje ok. 50 zł emerytury więcej, a o 0,5 proc. już prawie 100 zł. To ma znaczenie dla ludzi. To nie ludzie są dla OFE, ale OFE dla ludzi.
A co pan sądzi o propozycjach różnych definicji długu, o których pisał DGP?
To dobre pomysły, bo w bardzo czytelny sposób pokazują, jak są generowane różne elementy długu publicznego. Mamy spór, ale on może pozwolić pogodzić wszystkie elementy. To znaczy przycisnąć OFE, by działały efektywniej, dokonać innej klasyfikacji długu publicznego i w końcu uniknąć zamieszania u przyszłych emerytów. Przyjęcie takiego rozwiązania dałoby gospodarce oddech na 2 do 3 lat, jeśli chodzi o dług, a w tym czasie krok po kroku i wiarygodnie można wdrażać różne reformy finansów publicznych, w tym te związane z systemem emerytalnym, które mają długofalowe znaczenie. Gdyby dodać efekt nowej klasyfikacji długu (12 – 13 mld), dobre rezultaty prywatyzacji (np. 18, 20 mld w 2010 r.) czy inne zarządzanie środkami agencji i funduszy (ewentualnie może mogłoby być trochę powyżej 10 mld zł), co zmniejszałoby potrzeby pożyczkowe państwa, to można zatrzymać dług na poziomie ok. 3,5 – 4 proc. PKB mniejszym. Warto!
A co z KRUS – decyzje zależą od koalicjanta?
Nie tylko. To trudna dyskusja. 85 proc. polskich gospodarstw ma dochody nieprzekraczające 20 tys. zł rocznie. Czyli musimy być ostrożni. Do tego mamy też proces zmniejszania zatrudnienia w rolnictwie. Teraz jest 15 proc., za kilka lat może być 5 proc. Mamy więc naturalny sposób na przechodzenie tych osób do innego systemu emerytalnego. Trzeba mieć świadomość, że część rolniczego systemu będzie wygasała. Ale oczywiście musimy pamiętać, że jest 15 proc. gospodarstw, które mają trochę wyższe dochody, a płacą składki w KRUS. Trzeba spokojnie rozmawiać z koalicjantem i środowiskami nad uczynieniem pierwszego kroku w tej reformie.
Czy krok jest realny w najbliższych dwóch wyborczych latach?
Jeśli chodzi o merytoryczne przygotowanie decyzji, to tak. Ale jeśli chodzi o skutecznie podjętą decyzję, to szukałbym właściwego momentu.



Jakie inne elementy znajdą się w planie konsolidacji i rozwoju finansów państwa?
Jest ileś rzeczy, co do których warto się zastanawiać, jak zarządzać sektorem finansów publicznych. Na pewno będą to już niektóre elementy budżetu zadaniowego. To może wynikać z jasnego pokazywania, jak działają finanse niektórych agencji czy funduszy. Mieliśmy takie przypadki z pieniędzmi unijnymi. Pieniądz przesłany na konta marszałków województw czekał na wydanie trzy miesiące i w tym czasie nie pracował. A te same pieniądze na rachunku budżetu państwa zmniejszałyby nasze potrzeby pożyczkowe, czyli zmniejszałyby skalę długu publicznego, co podkreślałem już wcześniej.
Zmieni się system dystrybucji budżetowych i unijnych pieniędzy?
Trzeba zadać pytanie, czy zarządzanie przesyłaniem pieniędzy dla różnego rodzaju agencji, instytucji i funduszy powinno wyglądać tak jak teraz, czy powinno raczej sprzyjać zmniejszeniu potrzeb pożyczkowych państwa.
To zakłada centralizację?
To może oznaczać centralizację lub inne zmiany, które faktycznie oznaczają, że pieniądze czekają na wydanie na rachunku budżetowym, a nie u beneficjenta.
Możliwe są podwyżki podatków?
Nie. Mamy najwyższe tempo wzrostu w UE, ale ono nie jest jeszcze wystarczające, by drenować kieszenie przedsiębiorców i ludzi. Rozwój wymaga, by były one pełne.
*Michał Boni
minister i szef doradców premiera