Rozmawiamy z Mirosławem Kugielem, prezesem zarządu Kompanii Węglowej - Największa firma węglowa w Europie spłaciła stare długi, ale nadal ma garb finansowy, które odziedziczyła po byłych spółkach górniczych. Zwały węgla rosną wraz z kryzysem światowym, dlatego szuka się nowych sposobów poprawy rentowności firmy, m.in. poprzez wykorzystanie metanu i budowę elektrowni.
MIROSŁAW KUGIEL
dr inż., absolwent dwóch wydziałów krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej – Wydziału Górnictwa oraz Wydziału Marketingu i Zarządzania. Prezesem Kompanii Węglowej jest od 25 kwietnia 2008 r. Wcześniej był m.in wiceprezesem Katowickiego Holdingu Węglowego oraz prezesem Rybnickiej Spółki Węglowej
● Światowy kryzys nie oszczędza górnictwa, czy znaleźliście sposób na wyjście z dołka?
– Stan kryzysowy w górnictwie, który przejawia się przede wszystkim w spadku sprzedaży węgla, nie jest spowodowany przez kopalnie. Jeszcze w grudniu ubiegłego roku podpisaliśmy umowy z energetyką zawodową na dostawę w bieżącym roku 23 mln ton węgla, czyli o ponad 2 mln ton więcej niż w 2008 roku. Zaledwie kilka miesięcy później realia zweryfikowały te plany. Obecnie na zwałach mamy ponad 2,5 mln ton węgla. Mimo mniejszej niż planowano sprzedaży Kompania osiąga zyski. To efekt programu antykryzysowego, który – mimo że formalnie nie został przyjęty – obejmuje wszystkie obszary działalności spółki. Wydobycie dostosowujemy do potrzeb naszych odbiorców. Dotyczy to przede wszystkim energetyki zawodowej, gdyż w grupie klientów indywidualnych zapotrzebowanie na nasz produkt nadal jest bardzo duże. Od 1 kwietnia wstrzymaliśmy przyjęcia do pracy nowych pracowników. Do tego czasu w tym roku zatrudnienie w kopalniach Kompanii znalazło prawie 1,1 tys. osób. Dalszych 450 osób wśród przyjętych stanowić będą absolwenci szkół górniczych, którym spółka zagwarantowała pracę z chwilą rozpoczęcia nauki. Niestety, ograniczenia dotyczyć będą także nakładów inwestycyjnych.
● Czy to efekt braku pieniędzy z budżetu państwa na inwestycje początkowe?
– To jedna z istotnych przyczyn. Kolejną jest brak 416 mln zł dokapitalizowania na spłatę zadłużenia przejętego po byłych spółkach węglowych. Odziedziczyliśmy przecież zadłużenie wynoszące ponad 3,8 mld zł. Z wypracowanych przez nas środków spłaciliśmy ponad 1,4 mld zł. Pod koniec kwietnia tego roku gminy górnicze otrzymały od nas 518 mln zł zaległych zobowiązań.
● Skoro Kompania musi ciąć nakłady na inwestycje, to jak sobie radzicie z przygotowaniem nowych frontów eksploatacyjnych i unowocześnieniem parku maszynowego?
– Mimo zmniejszenia nakładów inwestycyjnych w stosunku do planu techniczno-ekonomicznego przyjętego na ten rok ich wysokość będzie porównywalna z rokiem ubiegłym. Po prostu rozwój nie będzie tak szybki, jak chcieliśmy. Według ostrożnych szacunków wydamy na ten cel w bieżącym roku ponad 900 mln zł. Nie ma mowy o oszczędnościach na bezpieczeństwie pracy.
● Metan, który jest jednym z największych zagrożeń dla życia górników, został w kopalniach Sośnica-Makoszowy i Szczygłowice wykorzystany do produkcji energii. Jaka jest efektywność instalacji ujmowania i wykorzystania tego gazu oraz czy podobny sposób ujarzmiania zagrożenia metanowego można zastosować w innych zakładach Kompanii?
– W tych dwóch kopalniach wytworzona energia elektryczna pokrywa ok. 10 proc. zapotrzebowania zakładów na energię w dni robocze oraz około 30 proc. w dni wolne od pracy. Ale to niejedyna korzyść. Kolejne to zwiększenie bezpieczeństwa pracy na dole i efekty ekologiczne.
Inwestycje pozwolą na zredukowanie emisji metanu do środowiska. Nakłady, wynoszące ponad 15 mln zł, zwrócą się po 28 miesiącach. Korzyścią dla firmy będzie również możliwość sprzedaży ERU – zredukowanych jednostek emisji. Do 2012 roku możemy w ten sposób zarobić ponad 8,5 mln euro. Planujemy rozbudowę już istniejących stacji odmetanowywania i budowę nowej w kopalni Knurów. Może się to w przyszłości okazać niezłym interesem, gdyż z 16 kopalń Kompanii tylko dwie są niemetanowe. Mimo wdrażania programu antykryzysowego zagospodarowanie metanu nadal będzie miało charakter priorytetowy.
● Ważą się losy kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach. Czy zostanie zlikwidowana, jeżeli Enea definitywnie zrezygnuje z zakupu? Czy Kompania będzie wyzbywała się także z innych nierentownych kopalń?
– To jeszcze nie czas na wyrokowanie, co będzie dalej z kopalnią Silesia. Ze strony koncernu Enea napływały niejednoznaczne deklaracje, w większości udostępniane mediom. Ostatecznie koncern zrezygnował z zakupu kopalni. Nie zamierzamy sprzedawać innych kopalń wchodzących w skład Kompanii Węglowej.
● Unijna strategia niesie trudne wyzwania dla górnictwa węglowego. W jaki sposób zamierzacie im sprostać?
– Górnictwo posiada surowiec, a jak on zostanie wykorzystany, zależy już od energetyki. Węgiel zapewnia Polsce 95 proc. energii elektrycznej. I tak będzie przez najbliższe dziesięciolecia. Współpraca Kompanii z koncernem RWE pokazuje możliwości i wyzwania stojące przed energetyką. W tym przypadku my zapewnimy dostawy surowca, a RWE wybuduje przy naszym współudziale na terenach byłej kopalni Czeczot elektrownię o sprawności znacznie wyższej, emitującej znacznie mniej CO2 niż inne zakłady energetyczne funkcjonujące obecnie w Polsce.
● Rosjanie zamierzają zwiększyć eksport węgla do Europy o 2 mln ton. Czy to uderzy w interesy Kompanii? I czy to prawda, że polskie górnictwo musi oddać północną część kraju importerom, ponieważ nie opłaca się wozić węgla ze Śląska?
– Poczekajmy z ostatecznymi ocenami. Faktem jest, że Polska sprowadza więcej węgla z zagranicy, niż go eksportuje. Pamiętajmy jednak, że przez lata, restrukturyzując rodzime górnictwo, kładliśmy szczególny nacisk na zmniejszenie wydobycia. Odwrócenie tego procesu nie nastąpi z roku na rok. Ponadto mamy wolny rynek i to potencjalny klient decyduje, gdzie kupuje węgiel. Jeszcze w październiku ubiegłego roku mieliśmy prośby od elektrowni i elektrociepłowni o dostawy dodatkowych ilości węgla.
Kompania jest stabilną firmą i przewidywalnym partnerem handlowym, który wywiązuje się z zawartych umów. Warto o tym pamiętać. Dla firm z północnych regionów kraju, które kupują węgiel za granicą, może jest to obecnie opłacalne, ale jak będzie za rok lub dwa? Jakie wtedy będą ceny w portach zachodnioeuropejskich? Możliwości przeładunkowe w portach polskich są przecież ograniczone. Doliczmy do tego jeszcze koszty transportu i logistyki. Przykład ubiegłego roku świadczy jednak, iż z powodu wcześniejszego ograniczania wydobycia nie byliśmy w stanie sprostać wzrastającemu popytowi. I wtedy elektrownie zaczęły importować węgiel. Dziś mamy znacznie mniejsze zapotrzebowanie na polski węgiel, stąd też rosną przykopalniane zwały.
Rozmawiała