Nowy prezes Energi uważa, że realny termin debiutu spółki na giełdzie to koniec 2009 roku. Firma skupi się teraz na inwestycjach w rozbudowę sieci. Będzie się pozbywać działalności niezwiązanej z energetyką.
Jak do zmian, zwłaszcza w zakresie konkurencyjności, jest przygotowana Energa?
- Jest przygotowywana, a priorytetami są: upublicznienie, inwestycje i restrukturyzacja grupy.
Jak najszybsze wejście na giełdę jest nam potrzebne w celu uwiarygodnienia się i pozyskania kapitału na inwestycje. Inwestycje to głównie rozbudowa sieci i budowa nowych źródeł wytwarzania, a restrukturyzacja to kwestia uporządkowania biznesowego grupy. Nasze spółki prowadzą stosunkowo szeroką działalność niezwiązaną z energetyką, od hotelarstwa po sprzedaż samochodów. Nie ma jeszcze decyzji, ale prawdopodobnie te działalności będą zbywane.
Podtrzymuje pan podawany przez poprzedni zarząd termin debiutu na giełdzie w 2009 roku i zamiar budowy 2000 MW nowych mocy?
- Rok 2009 to termin realny, ale łatwiej będzie nam przygotować debiut na koniec 2009 roku niż na początek. W tym roku na pewno rozpoczniemy procedurę wyboru doradców prywatyzacyjnych. Natomiast jeśli chodzi o inwestycje w nowe moce, to będą one elementem strategii, która będzie gotowa przed wakacjami. Najpierw przedstawię ją odpowiednim organom spółki, a dopiero potem opinii publicznej.
Jaki kapitał będzie chciała Energa pozyskać z giełdy?
- To zależy przede wszystkim od preferencji prywatyzacyjnych ministra skarbu i naszego planu inwestycyjnego.
Czy przewiduje pan - w celu przyspieszenia inwestycji - wejście Energi w alians z dużym koncernem zagranicznym jeszcze przed prywatyzacją?
- To są tematy na poziomie właścicielskim, ja mogę przedstawić tylko rekomendacje. Przed wejściem na giełdę nie wyobrażam sobie, żeby inwestor strategiczny wszedł do Energi tylnymi drzwiami. W grę może co najwyżej wchodzić realizacja wspólnego przedsięwzięcia.
Zadowoli pana, jeśli w najbliższych dwóch, trzech latach Energa tylko utrzyma swój udział w rynku sprzedaży?
- Nie potrafię jeszcze powiedzieć, czy bardziej opłacalną strategią będzie zwiększanie udziałów w rynku, który już jest spory, bo w sprzedaży wynosi około 17 proc., czy może utrzymanie tego udziału i szukanie wyższej rentowności. Na pewno zależy mi na zdolności grupy do pomnażania powierzonych kapitałów, na jak najwyższej rentowności. Według wstępnych danych w ubiegłym roku osiągnęliśmy ponad 7 mld zł przychodów ze sprzedaży i około 250 mln zł zysku netto przy kapitałach własnych na poziomie około 5 mld zł. To oznacza rentowność sprzedaży na poziomie około 3 proc. i zwrot z kapitału na poziomie około 5 proc. To mnie nie zadowala.
Jakie wskaźniki finansowe uznałby pan za zadowalające? Jaki poziom zwrotu z kapitałów własnych chcielibyście osiągnąć w 2008 roku?
- Chciałbym, żeby ten rok traktować jako przejściowy, bo zdecydowanie większe znaczenie ma szukanie rentowności w perspektywie długoterminowej niż wykazanie się rentownością w krótkim terminie. O naszych planach finansowych na 2008 rok na razie mogę powiedzieć tyle, że planujemy inwestycje za ponad 800 mln zł, głównie w sieci.
Rozmawiał IRENEUSZ CHOJNACKI
• MIROSŁAW BIELIŃSKI
studiował ekonomię na Uniwersytecie Gdańskim. Od lutego 2008 r. prezes zarządu Energi, wcześniej m.in. w Pharmag Gdańsk, firmie Doradca Consultants Ltd. Gdynia, Hestii Consultants Sopot