Trzy pytania do Zbigniewa Grycana, producenta lodów Grycan - lody od pokoleń - Czy uruchomienie własnej lodziarni to dobry pomysł?
- Zdecydowanie doradzałbym inwestycję w niewielki, ale dobrze zlokalizowany punkt sprzedaży włoskich lodów z automatu. Lody charakteryzują się sezonowością sprzedaży. Na jesieni i zimą ich sprzedaż praktycznie zamiera. Poza tym teraz, w okresie spowolnienia gospodarczego, należy spodziewać się spadku konsumpcji. Lody nie należą przecież do produktów pierwszej potrzeby. Za małym punktem przemawiają też znacznie niższe koszty inwestycji. Na otwarcie własnej lodziarni, wyposażonej w stoliki dla gości, potrzeba bowiem minimum 300-400 tys. zł. A gdy marzy nam się jeszcze produkcja lodów według własnej receptury, to wówczas wydatki będą kilka razy większe. Jeśli jednak ktoś jest zdecydowany na własną produkcję, to powinien postawić na biznes rodzinny.
• A co z konkurencją na tym rynku?
Zdecydowanie rośnie. Coraz większym konkurentem są firmy spożywcze, takiej jak Nestle czy Unilever, które stawiają na produkcję lodów impulsowych. A te, w bardzo atrakcyjnych cenach, dostępne są praktycznie wszędzie. Ogromna konkurencja powoduje, że ciągle trzeba zaskakiwać klientów nowościami. W latach 80. moja oferta składała się z czterech smaków. Teraz proponujemy ich 60 i ciągle staramy się ją rozbudowywać, by nie utracić klientów.
• Czy to opłacalny biznes?
- To niewątpliwie ciężki kawałek chleba, ale potrafi być zyskowny. Można postawić na jakość albo na niską cenę i masową sprzedaż. Wszystko jest uzależnione od lokalizacji punktu. W dużych aglomeracjach sprawdza się zasada wysokiej jakości. Zresztą moja firma stawia właśnie na nią. To powoduje, że nie wchodzimy we współpracę z niezależnymi przedsiębiorcami. Trzeba jednak pamiętać, że wysoka jakość kosztuje. Marka znana z wysokiej jakości zawsze dobrze broniła się w czasach kryzysu. Jednak w czasach spowolnienia mamy do czynienia ze zubożeniem społeczeństwa. Dlatego zasada niskiej ceny też może się sprawdzić. Na pewno warto na nią postawić, otwierając punkt w mniejszym miasteczku, gdzie zarobki potencjalnych klientów są niższe.