Kredytobiorcy już odczuwają podwyżki stóp procentowych, ale kolejne kroki dla zapewnienia stabilnych cen w przyszłości są konieczne.
ROZMOWA
Ministerstwo Finansów podało, że deficyt 2007 roku nie przekroczy 17 mld zł...
- Można tylko pozazdrościć takiego wykonania deficytu. W części to dobre wykonanie zawdzięczamy wyższym dochodom, niższym kosztom obsługi długu i lepszej kondycji funduszy. Ale to też pokazuje, że wydatki zapisane na 2007 i 2008 rok są za duże w porównaniu z możliwościami gospodarki. Ona nie jest w stanie tego zużyć, czyli istnieją możliwości większych oszczędności i poprawy struktury finansów publicznych. Jednak w obliczu coraz to nowych zgłaszanych żądań płacowych decyzje w tej kwestii nabierają już charakteru politycznego.
• Rząd może pokusić się o jeszcze niższy deficyt w 2008 roku?
- Rząd będzie w trudnej sytuacji, a wykonanie budżetu w tym roku nie musi być równie dobre jak w poprzednim. W I połowie roku jeszcze będzie trwał optymizm widoczny m.in. w rozliczeniach podatkowych za 2007 rok i znacznej konsumpcji, ale ta sytuacja powoli może się zmieniać, jeśli nie pojawią się efekty podażowe związane z poczynionymi inwestycjami. Moim zdaniem prawdziwe niebezpieczeństwa ujawnią się w II połowie 2008 r., a wszystko wskazuje, że trudniej będzie też o tak niskie jak w 2007 roku stopy procentowe, także u nas. Nie zdziwiłabym się, gdyby tempo wzrostu PKB okazało się niższe od obecnych prognoz, co będzie też oznaczało niższe dochody budżetu.
• Jak pani ocenia pomysły obniżenia stawki CIT?
- Pakiet ministra Gomułki brzmi interesująco. Obniżka CIT to zaproszenie do wyjścia z szarej strefy, ale pytanie, czy dużo firm pozostaje obecnie poza strefą oficjalną. Obniżka CIT może być stymulacją do wzrostu aktywności gospodarczej i stabilizacji cen. Nie wiem jednak, czy impuls wynikający z obniżki CIT będzie równie silny jak w 2004 roku. Rząd powinien powiązać pomysł obniżki CIT z redukcją wydatków. Szczególnie w sytuacji gdy lata 2008-2010 mogą być czasem spowolnienia gospodarki światowej. Niejasne są przyczyny szybkiego wzrostu cen surowców rolnych na świecie, to może być czynnik pchający inflację w górę, przynajmniej w tym roku.
• Czy podziela pani prognozy MF, że w I kwartale inflacja będzie najwyższa?
- W I kwartale zazwyczaj ceny rosną szybko, mamy do czynienia z podwyżkami cen administracyjnych, a teraz nałożyły się jeszcze wyższe ceny żywności i paliw. Ale mam nadzieję, że w I kwartale inflacja nie przekroczy 4,5 proc., choć nie ma gwarancji. Trudno też będzie o szybki powrót inflacji w okolice 2,5 proc. Byłoby dobrze, gdyby doszło do tego w I kwartale 2009 r. Prawdopodobnie inflacja spadnie poniżej 3,5 proc., to zależy jednak od tego, co będzie się działo z cenami surowców oraz skuteczności działania RPP. Wydaje się też, że wpływ niskich cen dóbr importowanych na ogólny poziom inflacji zaczyna słabnąć.
• Konieczne będzie podwyższenie głównej stopy NBP z 5 do 6 proc.?
- Myślę, że konieczna będzie główna stopa właśnie w okolicach 6 proc., ale może się też okazać, że to będzie niewystarczająca podwyżka dla powrotu inflacji w okolice celu.
• Czy 6-proc. stopa NBP nie zaszkodzi gospodarce?
- Można też zapytać, czy dopuszczenie do wzrostu inflacji do około 6 proc. nie będzie groźne dla gospodarki w dłuższym okresie? Bo taki poziom inflacji bez ruszania stóp jest całkiem prawdopodobny. Powrót wysokiej inflacji jest moim zdaniem bardziej kosztowny niż wyższe stopy. Jeśli inflacja rozkręciłaby się na dobre, to trudno wtedy szybko przywrócić ją do niskiego poziomu, do jakiego przyzwyczailiśmy się w ostatnich latach. Jeśli lekarstwo ma być skuteczne, musi być zażyte odpowiednio wcześniej i we właściwej dawce. Dotychczasowe działania nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Trzeba będzie stosować kolejne dawki w nieodległej przyszłości. Konieczne są kolejne podwyżki stóp, aby inflacja mogła wracać do celu.
• O jakie informacje RPP będzie bogatsza w styczniu w porównaniu z grudniem?
- To kilka informacji dotyczących zatrudnienia, bezrobocia, wynagrodzeń produkcji. Wcześniej nie spodziewaliśmy się także, że ceny produktów rolnych będą rosły w takim tempie. Nie przypuszczaliśmy, że tempo wzrostu płac będzie tak dynamiczne w całym 2007 roku. Liczyliśmy, że będzie zbliżone do tempa wzrostu PKB. Stało się inaczej, co powoduje, że ilość pieniędzy do dyspozycji jest zdecydowanie wyższa niż przed rokiem. Dlatego nasze kolejne decyzje zależą od kolejnych informacji o gospodarce oraz od projekcji opisujących wpływ tych informacji na obraz gospodarki w nadchodzących kwartałach. Instrumenty działania powinny być dostosowane do przyszłych zdarzeń. Osobiście jestem zwolenniczką miarkowania działań, ale to zależy od oceny ryzyka wzrostu cen.
• Właściwa byłaby podwyżka stóp w styczniu i marcu?
- Takie są prognozy wielu ekonomistów i to można wyczytać ze stawek FRA. Ale np. w lutym będzie nowa projekcja inflacji i bardzo ciekawy będzie obraz gospodarki w latach 2008-2010, jaki się z niej wyłoni. Wiem, że trudno akceptować podwyżki stóp procentowych; sama spłacam duży kredyt i wiem, że to jest dokuczliwe. Te osobiste niedogodności należy jednak odrzucić, bo niewątpliwie ważniejsza jest kondycja naszej gospodarki i stabilizacja cen w przyszłości.
• HALINA WASILEWSKA-TRENKNER
dr nauk ekonomicznych. Była ministrem finansów, od 2004 roku w RPP