Globalne kryzysy gospodarcze zawsze miały silny kontekst polityczny. Wielki kryzys lat 30. nałożył się na narastające resentymenty po I wojnie światowej i przyczynił się m.in. do powstawania reżimów autorytarnych. Kryzys lat 70. doprowadził do rewolucji konserwatywnej w polityce gospodarczej, a w dłuższej perspektywie do rozpadu bloku sowieckiego.
Obecny kryzys również wywoła głębokie zmiany w sferze politycznej. Analiza ekonomiczna sensu stricto nie doprowadzi nas niestety do zrozumienia fundamentów tych zmian. Przyczyny kryzysu mają bowiem źródło polityczne, czyli dotyczą procesów sprawowania władzy, dzielenia dóbr, określania wartości. Pytania o to, czy Grecja zbankrutuje, czy lepiej podnosić podatki, czy ciąć wydatki, czy drukowanie pieniędzy doprowadzi do inflacji, mogą mieć wtórne znaczenie. To nie te wyzwania zdecydują o dynamice kryzysu.
Spójrzmy na konkretny przykład. Do przyczyn ekonomicznych kryzysu zalicza się nadmierne zadłużenie publiczne. Jednak analizy poprzestające na sugestii, że dług trzeba po prostu obniżyć, są mało produktywne. Najciekawsze badania od dawna sugerowały, że przyczyna nadmiernego zadłużenia leży w systemach instytucjonalnych i politycznych poszczególnych krajów. Tam bowiem istniały bodźce do prowadzenia krótkowzrocznej polityki. Na przykład silne podziały polityczne w połączeniu z brakiem instytucji stabilizujących budżet prowadziły często do wydzierania wydatków publicznych przez różne grupy społeczne. Proces redystrybucji dochodów został wypaczony i musi być mozolnie budowany od nowa. To jest potężne wyzwanie polityczno-instytucjonalne.
Można wymienić wiele innych płaszczyzn, na których kwestie polityczne leżą u źródeł problemów gospodarczych. Wiele analiz wskazuje, że problem zadłużenia publicznego może narastać wraz z rosnącą siłą polityczną emerytów. Sławna stała się książka Raghurama Rajana, w której tłumaczył, że za nadmiernym zadłużeniem prywatnym w USA stoi narastająca nierówność społeczna.

Pytania, czy Grecja zbankrutuje i czy drukowanie pieniędzy doprowadzi do inflacji, mogą mieć wtórne znaczenie. Nie to zdecyduje o dynamice kryzysu

Prawdopodobnie najbardziej jaskrawym przykładem politycznych wyzwań jest jednak narastające napięcie między megaglobalizacją rynków finansowych i demokracją. Szybko rośnie rozpiętość między prędkością podejmowania decyzji przez rynki i rządy. Nakłada to potężne ograniczenia na parlamenty i wyborców, zmienia sposób podejmowania decyzji, modyfikuje bodźce w systemie politycznym.
Z jednej strony takie mechanizmy, jak międzynarodowy mnożnik finansowy (ograniczanie przez instytucje finansowe aktywności na jednym rynku w wyniku strat poniesionych na innym) czy arbitraż regulacyjny (uciekanie instytucji finansowych do najmniej regulowanych regionów), sprawiają, że rośnie zależność między decyzjami podejmowanymi w jednych krajach a skutkami odczuwanymi przez inne kraje. Z drugiej strony takie mechanizmy jak cykle euforii i paniki (tzw. boom and bust) stawiają rządy w kategorii niewolników nastrojów globalnych. To nie są nowe zjawiska, ale nowe są technologie i strategie biznesowe, które je wzmocniły. Świat debatował o tych problemach od lat, aż nawarstwiły się one w niespodziewanie gwałtowny sposób.
Znów odwołajmy się do przykładu. W 2008 r. Komisja Europejska w raporcie z okazji 10. rocznicy wprowadzenia euro podała Hiszpanię jako przykład sukcesu i dowód na powodzenie projektu wspólnej waluty. Dlaczego to zrobiła? Bo rynek finansowy, masowo zalewając Hiszpanię kapitałem, sugerował ekspertom, że ten kraj to wcielenie sukcesu. To przykład dominacji narracji nad analizą, o której niejednokrotnie pisał znany ekonomista behawioralny Robert Shiller. Zaledwie dwa lata później Hiszpania została przyparta przez rynek finansowy do muru, okazało się, że sukces był iluzją, a napływ kapitału zbyt euforyczny. Ta sama Komisja Europejska poucza Hiszpanię i żąda gwałtownego zaciskania pasa. Czy wyborcy to zrozumieją?
Społeczeństwo demokratyczne powinno mieć czas na dostosowanie, proces demokratyczny trwa bowiem dość długo. Ale też społeczność międzynarodowa ma prawo stawiać swoje wymagania. Te napięcia muszą w końcu doprowadzić do fundamentalnych zmian polityczno-instytucjonalnych. Pogodzenie demokracji z globalizacją rynków finansowych stało się kluczowm wyzwaniem ludzkości. Społeczeństwa nie mogą stracić poczucia, że mają wpływ na bieg wydarzeń. Jednocześnie rządy nie mogą walczyć z wolnym globalnym rynkiem kapitałowym. Swobodny przepływ kapitału wzmacnia pozytywne bodźce w gospodarce.
Najbliższe lata będą upływały zatem pod znakiem powstawania nowych ram podejmowania decyzji, kształtowania się nowych instytucji. Nie będzie to spokojny proces. Brytyjski „Financial Times” i polska „Polityka” równolegle opublikowały ostatnio cykle tekstów o kryzysie kapitalizmu. Tymczasem kapitalizm ma się świetnie. Kryzys dotyczy polityki i o tym powinno się więcej debatować.

Ignacy Morawski, ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości, publicysta