O jakości usług publicznych decyduje miejsce zamieszkania. To sprawiedliwe.
Oczekiwana długość życia waha się od 83 lat w Japonii do 40 lat w Królestwie Suazi. W niektórych regionach Wielkiej Brytanii na zapłodnienie in vitro czeka się kilka miesięcy, w innych – latami. Cena, dostępność i jakość wszystkiego, od opieki domowej po dobrą edukację jest różna, w zależności od tego, gdzie mieszkasz.
Nie jestem pewien, czy Brytyjczycy narzekają na tę prawidłowość bardziej niż ktokolwiek inny, ale to my ukuliśmy termin „loteria kodu pocztowego”. To loteria, w której nagrody są dzielone między tych, którzy kupili szczęśliwe losy, i szczęściarzy, którzy mają domy przy tej samej ulicy. Mówiąc w skrócie – to, gdzie mieszkasz, ma wpływ na to, co otrzymujesz.
Z tym określeniem wiąże się jednak pewien problem. O tym, jaki los padnie w loterii, decyduje przypadek. Prawidłowość ta nie dotyczy już jednak naszych kodów pocztowych. Nikt nam nie zabroni przeprowadzić się tam, dokąd zechcemy, jeśli tylko będzie nas na to stać.
Ja mieszkam w Hackney, dzielnicy Londynu, w której przestępczość jest wysoka, a szkoły kiepskie. Gdybym miał parę wolnych milionów, zapewne przeprowadziłbym się do Hampstead lub Chelsea. Nie robię tego. Ludzie, którzy robią zakupy w Harrodsie, oczekują lepszego jedzenia niż w Tesco. Ferrari są szybsze i bardziej sexy niż fordy. Jest wiele słów na określenie tego stanu rzeczy, ale słowo „loteria” nie jest tym, które jako pierwsze przychodzi mi do głowy. Chodzi o to, żeby nie bać się idei, że jedno miejsce może się różnić od drugiego. Udogodnienia i usługi publiczne różnią się w zależności od miejsca zamieszkania i jest to element procesu poprawy jakości życia dla wszystkich.
By zrozumieć dlaczego, wyobraźmy sobie, że wyeliminowano wszelkie różnice w opiece zdrowotnej lub edukacji. Jakaś centralna władza musiałaby zidentyfikować najlepsze praktyki na każdym polu, od uczenia matematyki sześciolatków po leczenie wstępnej fazy raka piersi i pilnować, by każdy nauczyciel, onkolog i radiolog stosował się do tego skryptu. To prowadzi do ignorowania zróżnicowanych potrzeb w różnych miejscach.
Przypomnijmy tezę wybitnej myślicielki społecznej Jane Jacobs, że udane miejskie sąsiedztwo potrzebuje mieszanki starych i nowych budynków. Starsze przyciągają mniej zamożnych lokatorów, a mikstura różnych rodzajów mieszkańców i firm owocuje zdrowym, dynamicznym życiem ulicy. Jednak nie tylko urbanistyka pomaga osiągnąć tę różnorodność.
Wyprzedzenie przez Europę Chin na początku epoki nowożytnej przypisuje się politycznej dywersyfikacji kontynentu. Jeden niekompetentny chiński władca mógł zamknąć całą drogę rozwoju, natomiast w Europie dobre pomysły miały wielu patronów. Samo życie intelektualne powstało z ewolucyjnej formuły różnorodności i selekcji. Różne podejścia zapewniają ochronę, kiedy coś pójdzie nie tak. Zróżnicowane ekosystemy są bardziej odporne na nowe pasożyty, a firmy, tracące czas na eksperymenty, wygrywają, gdy klimat ekonomiczny niespodziewanie się zmieni. Elementem smutnej historii krachu kredytowego jest zestaw instytucji finansowych, które w jednym czasie podjęły takie same błędne decyzje biznesowe.
Jeżeli chcemy, by rzeczy stawały się lepsze, to ktoś musi próbować nowości. Oczywiście, czasami potrzebujemy standaryzacji: chcemy, by nasze komputery rozumiały się wzajemnie i chcemy jeździć tą samą stroną ulicy. Te przypadki są jednak rzadsze, niż moglibyśmy sobie wyobrazić, a argument za próbowaniem różnych podejść na różnych obszarach jest mocniejszy niż skłonni byśmy byli to przyznać.
Nie powinniśmy celebrować nierówności dla niej samej czy jako nagrody za nierówne wysiłki ani też jako cudownej siły motywacyjnej dla ducha przedsiębiorczości. Nie powinniśmy jednak również instynktownie dusić wszystkich sygnałów, że jakiś posterunek policji czy szpital ma inne priorytety niż pozostałe. Zamiast tego należy robić coś, z czym problemy mają rządy zarówno z lewa, jak i z prawa: testować różne podejścia i badać, które się sprawdzają, a które nie.
Urodzony w jednym z najbogatszych krajów świata jestem wielkim zwycięzcą loterii pocztowej. Jedną rzecz wiem jednak na pewno. Bogate kraje nie stałyby się bogate, twierdząc, że wszystko i wszędzie powinno być takie samo.

Tim Harford

„Financial Times”

Tłum. TK ©
The Financial Times Limited 2010. All Rights Reserved