Stan krajowych połączeń lotniczych to stan – delikatnie mówiąc – daleko posuniętej mizerii. I trudno się temu dziwić, kiedy przewoźnicy proponowali takie ceny, że zwykłemu śmiertelnikowi bardziej opłacało się zacisnąć zęby i tłuc się pociągiem czy samochodem.
Teraz LOT decyduje się na eksperyment, wprowadza nowe krajowe trasy i tanie bilety. Ale by ta ofensywa się powiodła, muszą zostać spełnione dwa warunki. Po pierwsze tanie bilety, według deklaracji już od 70 zł, naprawdę muszą być tanie. Bez nabierania pasażerów na dodatkowe koszty.
Drugi warunek: by ludzie przekonali się do krajowych lotów, one w ogóle muszą się odbywać. Wystarczy spojrzeć na tablice przylotów i odlotów na Okęciu. Przy połączeniach krajowych czasami aż się roi od informacji „odwołane”. Jeżeli tak będzie dalej, krajowi pasażerowie już całkiem odwołają swoje zaufanie do LOT-u.