Do roku 2020 zużycie energii ze źródeł odnawialnych, takich jak woda, słońce, wiatr czy biomasa, wzrośnie w UE do 20 proc. z obecnych 8,5 proc. Kraje członkowskie porozumiały się we wtorek w tej sprawie z Parlamentem Europejskim.

Dyrektywa o energii odnawialnej stanowi część unijnego pakietu klimatyczno-energetycznego, który zakłada przede wszystkim redukcję unijnych emisji CO2 o 20 proc. do 2020 roku. Pakiet ma być przyjęty na czwartkowo-piątkowym szczycie UE w Brukseli, ale francuskie przewodnictwo postarało się, by budząca stosunkowo najmniej kontrowersji dyrektywa została uzgodniona już wcześniej.

Kompromis był możliwy dzięki temu, że Włochy ustąpiły w sprawie swojego postulatu przeglądu dyrektywy w roku 2014. Zgodnie z porozumieniem klauzula przeglądowa zostaje, ale nie będzie mogła naruszyć przyjętych celów udziału energii odnawialnej dla poszczególnych krajów. Dla Polski to 15 proc. - tyle, ile zaproponowała w styczniu Komisja Europejska. W pracach nad dyrektywą polski rząd nie kwestionował tego limitu, choć w Polsce wykorzystanie źródeł odnawialnych wynosi obecnie ok. 7 proc. KE zaproponowała 15-procentowy pułap, przekonując, że Polska ma duży potencjał w rozwoju elektrowni wiatrowych oraz spalania biomasy (np. w ciepłownictwie).

Zgodnie z dyrektywą każdy kraj będzie musiał opracować szczegółowy plan zwiększenia udziału energii odnawialnej. Za ociąganie się z wdrażaniem narodowych celów grożą ze strony KE procedury dyscyplinujące. Ale nie dopiero po roku 2020 - już wcześniej, kiedy np. KE stwierdzi, że bez powodu wstrzymywane są inwestycje w elektrownie wiatrowe, albo rząd nie ułatwia ich podłączenia do sieci energetycznych.

Dyrektywa stanowi, że do 2020 roku 10 proc. zapotrzebowania na energię w transporcie będzie pokryte ze źródeł odnawialnych: przede wszystkim biopaliw, które budziły najwięcej sporów. Postanowiono, że muszą one spełnić surowe kryteria redukcji emisji CO2 w porównaniu z tradycyjnym paliwem - po to, by "wartość dodana" biopaliw była jak największa, wziąwszy także pod uwagę emisje powstałe w produkcji i transporcie.

Poziom oszczędności ma wynosić co najmniej 35 proc. już od dnia wejścia w życie dyrektywy (prawdopodobnie 2010 r.). Bardziej ambitny próg 50 proc. ma obowiązywać od roku 2017.

Progi są kluczowe dla polskich producentów. Używany w Polsce m.in. w maszynach rolniczych i komunikacji miejskiej biodiesel z oleju rzepakowego ma wskaźnik "oszczędności" (zwanej w unijnym żargonie "zrównoważonością") 38 proc. To oznacza, że będzie mógł być zaliczany jako "zielone" źródło energii do 2017 r. Potem producenci będą musieli albo poprawić technologię produkcji, albo przedstawić nowe wyliczenia, które dowiodą, że ich biopaliwa przyczyniają się do redukcji CO2 w wymaganym przez unijne prawo stopniu.

Dużo wyższy wskaźnik efektywności ma np. bioetanol produkowany w Brazylii z trzciny cukrowej. To jednak rodzi kolejny dylemat: pod uprawy wycina się tam lasy równikowe, przestrzeganie standardów socjalnych budzi wątpliwości, a biopaliwa trzeba sprowadzać do Europy statkami napędzanymi nieodnawialnymi paliwami kopalnymi.

Dlatego ustalone kryteria "zrównoważoności" mają gwarantować zachowanie bioróżnorodności (w tym ochronę lasów), wysokie standardy środowiskowe, ochronę praw pracowników plantacji. Mają też zapobiegać ograniczeniu tradycyjnych upraw, co grozi dalszą podwyżką cen żywności, i to w sytuacji, gdy miliony ludzi na świecie cierpią głód. Przewidziano zachęty finansowe do upraw na glebach zniszczonych czy też wyłączonych z użytku np. z powodu skażeń.

Polski rząd szacuje, że do roku 2020 biopaliwa mogą pokryć 7-8 proc. zapotrzebowania na energię w transporcie w kraju. Pozostało 2-3 proc. potrzebne do realizacji 10-procentowego celu będzie można osiągnąć dzięki zgodzie na zaliczanie energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych (wiatr, woda, słońce) zużywanej np. w transporcie kolejowym oraz na specjalny, preferencyjny przelicznik udziału energii odnawialnej "wygenerowanego" przez samochody napędzane na prąd.

Tak jak chciała Polska, dyrektywa ułatwia łączenie wysiłków dwóch albo więcej krajów w inwestycjach, które zwiększają wykorzystanie odnawialnych źródeł energii, np. zbudowanie z udziałem niemieckim farmy wiatrowej na polskich wodach Bałtyku. Produkcja takiej zielonej energii będzie szła na konto wszystkich krajów zaangażowanych w inwestycję.

Włochy proponowały klauzulę przeglądową w sprawie takich łączonych projektów. Większość krajów uważała, że zaszkodzi to pewności inwestycji. Ostateczny kompromis zakłada, że przegląd w 2014 roku będzie możliwy, ale nie może służyć rewizji narodowych celów ani metod finansowania inwestycji.

"To kompromis, który zapewnia bezpieczeństwo inwestycji w dziedzinie energii odnawialnej. To dobry dzień dla klimatu i bezpieczeństwa energetycznego UE" - cieszył się we wtorek sprawozdawca Parlamentu Europejskiego, luksemburski Zielony Claude Turmes.