FINANSE Mamy duże szanse na zwiększenie naszego zaangażowania za granicą. Z prostego powodu: na razie jest z nim bardzo słabo.
93,6 mld zł warte były w końcu 2015 r. polskie bezpośrednie inwestycje zagraniczne – wynika z nowych danych Narodowego Banku Polskiego. Według Eurostatu Polska jest pod tym względem zdecydowanie poniżej unijnej średniej, lokując się wśród 28 członków UE pod koniec drugiej dziesiątki. Jeśli jednak porównać nasze inwestycje z wartością produktu krajowego brutto, to wypadamy jeszcze gorzej, bo z wynikiem w okolicach 6 proc. spadamy na 22. pozycję. Za nami są tylko takie kraje, jak Litwa (5,5 proc.), Łotwa (4 proc.), Bułgaria (3 proc.), Słowacja (2,5 proc.) czy Chorwacja i Rumunia, które są właściwie nieobecne za granicą.
Ponad połowa naszych inwestycji przypada na Cypr i Luksemburg. To kraje z niskimi podatkami, dlatego cieszą się popularnością nie tylko wśród naszych inwestorów. Pieniądze włożone w spółki w tych państwach wracają często do kraju pochodzenia. W statystyce są więc ujmowane jako inwestycje bezpośrednie, ale w rzeczywistości nie powodują faktycznego wzrostu naszego zaangażowania za granicą. Podobnie jest w przypadku Holandii, która jest czwartym co do skali zaangażowania miejscem inwestowania krajowych firm, czy zajmującej piąte miejsce Szwajcarii. Potwierdzeniem, że w inwestycjach dokonywanych przez naszych przedsiębiorców aspekt podatkowy gra często istotną rolę, jest to, że prawie połowa inwestycji przypada na sektor finansowy, z czego niemal 35 mld zł – na „działalność holdingów finansowych”.
Wartość inwestycji w działalność produkcyjną przekraczała w końcu 2015 r. 15 mld zł. W ciągu 12 miesięcy zaangażowanie zwiększyło się o 2,2 mld zł. Najmocniej – w przemyśle spożywczym, gdzie nastąpił wzrost o 1,4 mld zł – do 2,4 mld zł. Aktywne były też firmy z branży motoryzacyjnej: tu wartość zaangażowania podniosła się o pół miliarda, zbliżając się do 3,2 mld zł.
Na swoich zagranicznych inwestycjach krajowi właściciele zarobili w ub.r. w sumie 2,3 mld zł. Rok wcześniej dochody przekraczały lekko 5 mld zł. Z 3,3 mld do 2,6 mld zł zmniejszyła się kwota dywidend pobranych przez polskie spółki matki. W 2014 r. tzw. reinwestowane zyski, czyli kwoty zarobione przez zagraniczne spółki, ale pozostawione im na dalszy rozwój, wyniosły 1,6 mld zł. W ubiegłym roku nie było jednak zysków, ale strata – wyniosła ok. 0,6 mld zł. Na minusie były zagraniczne spółki budowlane, działające na rynku nieruchomości, a także świadczące usługi biznesowe. W przetwórstwie przemysłowym średnia stopa zwrotu wyniosła w ub.r. 6 proc., a w handlu przekroczyła 20 proc. W najważniejszych, z punktu widzenia ogólnej wartości nakładów, finansach był to niecały 1 proc.
W akcje i udziały za granicą krajowe podmioty ulokowały 97,6 mld zł. To więcej, niż wynosi ogólna wartość inwestycji, ponieważ kilka dużych polskich przedsiębiorstw za pośrednictwem zagranicznych spółek realizuje programy emisji papierów dłużnych. Zagraniczne spółki córki pożyczają pieniądze od inwestorów i przekazują je polskim właścicielom. Z punktu widzenia statystyków te kwoty pomniejszają ogólną wartość inwestycji.

Dotychczasowe niewielkie zaangażowanie polskich firm za granicą w miarę rozwoju naszej gospodarki powinno się zwiększać. I dane z ostatnich dwóch lat zdają się to potwierdzać. W 2014 r. na zagraniczne zakupy krajowe podmioty wydały ponad 9 mld zł (17 mld zł na akcje i udziały, w przypadku instrumentów dłużnych był spadek o 10 mld zł), a w ub.r. 12 mld zł (prawie 11 mld zł poszło na udziały). Równocześnie jednak wartość zaangażowania zmniejszyła się, co mogło być związane np. ze spadkiem wyceny zagranicznych spółek albo tzw. zmianą rezydencji właścicieli.

Łukasz Wilkowicz