Rząd będzie jutro debatował nad nowelizacją tegorocznego budżetu. Chodzi o wpisanie do wydatków kwoty zaliczek na dopłaty bezpośrednie.
17 października rusza wypłata zaliczek, w sumie rząd chce przekazać rolnikom w tej formie aż 70 proc. należnych dopłat. To oznacza, że łącznie na ich konta trafi w tym roku 9–10 mld zł. Z czego 7 mld zł to pula dodatkowa, wcześniej w budżecie nieplanowana. To zbyt duża suma, by pokryć ją z rezerw.
Tak duże zaliczki to pomysł Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Resort forsował ten projekt, tłumacząc, że rolnicy muszą otrzymać pieniądze wcześniej ze względu na „pogarszanie się sytuacji finansowej gospodarstw funkcjonujących na rynku mleka, przedłużający się okres niskich cen w sektorze wieprzowiny oraz istniejące ryzyko pogłębienia destabilizacji na rynku owoców i warzyw”. Jednak duże znaczenie mogła mieć też krytyka MRiRW, jaka spadła na resort na początku roku, kiedy to wypłaty dopłat wyraźnie się opóźniały. Choć poprzedni minister deklarował jeszcze jesienią 2015 r., że rolnicy w formie grudniowych zaliczek dostaną ok. 4 mld zł, to faktyczne wypłaty w ostatnim miesiącu roku wynosiły niewiele ponad 250 mln zł. A opóźnienia narastały w kolejnych miesiącach.
Duże tegoroczne zaliczki to rodzaj ucieczki do przodu: nie tylko kwota jest bezprecedensowa, ale też termin wypłat. Zwykle zaliczki wypłacano w grudniu.
Żeby jednak formalnie projekt udało się przeprowadzić, niezbędna jest nowelizacja budżetu. – To drobiazg – mówi nam jeden z członków rządu. Bo choć kwota jest znaczna, to nowelizacja nie oznacza zbyt głębokich zmian w planie dochodów i wydatków. Nie zwiększą się ani wydatki, ani deficyt budżetowy. Jak to możliwe? Rozliczenia dopłat są w budżecie środków europejskich. To część ustawy budżetowej, która obejmuje całość rozliczeń z UE – ale jest obok głównego planu dochodów i wydatków państwa. Budżet środków europejskich został w ten sposób wyodrębniony jeszcze przez rząd PO–PSL. Miało to służyć większej transparentności planu unijnych wydatków. Dodatkowe 7 mld zł zostanie więc ujęte w wydatkach, ale budżetu europejskiego, i powiększy deficyt – ale europejski. Na razie ustawa budżetowa przewiduje, że łączny deficyt wyniesie 9,2 mld zł. Po nowelizacji wzrośnie prawdopodobnie do 16 mld zł.
Przedterminowe wypłaty nie mają też znaczenia dla deficytu sektora rządowego i samorządowego. Ich kwota już wcześniej była ujęta w prognozach i jest neutralna. To dlatego, że deficyt jest liczony memoriałowo – każdy zaplanowany wydatek jest traktowany jak dokonany. Tymczasem łączna pula wypłat (ponad 14 mld zł za 2016 r.) się nie zmienia, inne są tylko terminy ich dokonania.
To jednak wcale nie oznacza, że plan resortu rolnictwa łatwo zrealizować. Co prawda Polska otrzyma pieniądze na dopłaty bezpośrednie, ale będzie musiała na nie poczekać kilka miesięcy. Zwiększenie deficytu środków europejskich już teraz oznacza więc większe potrzeby pożyczkowe jeszcze w tym roku. Pierwotnie miały one wynosić 64,7 mld zł netto (czyli bez uwzględnienia odsetek od wyemitowanych obligacji i wykupu ich). Dodatkowe 7 mld zł oznacza, że taką kwotę resort finansów będzie musiał w jakiś sposób pozyskać: albo emitując obligacje, albo sięgając do budżetowych zaskórniaków. Na koniec sierpnia na lokatach budżet miał 30,1 mld zł. Emitowanie nowych obligacji jest jednak bardziej prawdopodobne, bo resort nie ma problemów z ich sprzedażą. Na czwartkowym przetargu MF sprzedało w sumie obligacje warte 6,8 mld zł. Gdyby resort chciał zaspokoić cały popyt, to sprzedałby papiery warte 10,4 mld zł.
Z kolei konieczność sfinansowania wypłat w tym roku zmniejszy presję, z jaką Ministerstwo Finansów będzie musiało mierzyć się w przyszłym roku. Zaplanowane potrzeby pożyczkowe netto – według aktualnej wersji projektu budżetu – to 79 mld zł.
14,8 mld zł łączna wartość dopłat bezpośrednich za 2016 r.
9,2 mld zł deficyt budżetu środków europejskich według obowiązującej jeszcze ustawy budżetowej
91 proc. tyle tegorocznych potrzeb pożyczkowych (sprzed nowelizacji) MF sfinansowało do końca września