Rekordowe ceny ropy nie są dobrym momentem do inwestowania w złoża. Poczekamy na spadki - oceniają szefowie płockiego koncernu.

Już tylko 71 centów brakowało na giełdzie w Nowym Jorku do osiągnięcia psychologicznej granicy 100 dol. za baryłkę ropy. Po osiągnięciu w nocy z wtorku na środę tego poziomu surowiec zaczął tanieć. Nadal jednak daleko jest do zakładanego przez PKN Orlen w nowej strategii poziomu 50 dol. za baryłkę. Zdaniem analityków osiągnięcie symbolicznej setki to tylko kwestia czasu. Jednak zdaniem zarządu płockiego koncernu w pięcioletniej perspektywie, jaką obejmuje strategia grupy, ceny ropy spadną.
- Ceny ropy natychmiast przekładają się na ceny złóż. Kupowanie złóż w momencie, kiedy notowania ropy osiągają maksimum, nie wydaje się najlepszym pomysłem - mówi Piotr Kownacki, prezes PKN Orlen.
Kwestia złóż od dawna jest tematem wrażliwym dla spółki. Politycy naciskają bowiem, by spółka kupiła złoża, co miałoby zwiększyć bezpieczeństwo dostaw surowca do Polski.
Kolejnym negatywnym sygnałem dla resortu skarbu ze strony Orlenu jest sam termin ogłoszenia aktualizacji strategii. Przed kilkoma dniami nowy minister poprosił rady nadzorcze i zarządy spółek o powstrzymywanie się od podejmowania decyzji, które mogą mieć konsekwencje dla ich przyszłości.
- Zarząd udzielił odpowiedzi, że nie zastosuje się do tej prośby (...). To jest nawoływanie do łamania prawa i niewykonywania podstawowych obowiązków nałożonych na organy spółki - zaznaczył szef Orlenu, który przed podjęciem pracy w spółce był m.in. wiceprezesem NIK (za czasów prezesury prezydenta Lecha Kaczyńskiego).
Innym kontrowersyjnym punktem nowej strategii jest podtrzymanie przez Orlen chęci połączenia z Grupą Lotos. Minister skarbu państwa Aleksander Grad jest przeciwnikiem fuzji obu krajowych koncernów naftowych.
KRZYSZTOF GRAD