Chodzi o włączenie spółki do grupy Enea. Pracownicy boją się, że plany udziału firmy energetycznej w ratowaniu Katowickiego Holdingu Węglowego będą oznaczać dla niej ograniczenie inwestycji i wydobycia.
Na ubiegłotygodniowym zgromadzeniu akcjonariuszy związki wniosły sprzeciw do kilku uchwał, w tym m.in. dotyczącej włączenia Lubelskiego Węgla Bogdanka do grupy Enea. – W najbliższych dniach, po kolejnych konsultacjach z prawnikami, zdecydujemy, czy część uchwał, do których wnieśliśmy sprzeciw, zaskarżymy w sądzie – potwierdził w rozmowie z DGP Zdzisław Cichosz, przewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce w kopalni Bogdanka.
Jesienią ubiegłego roku, gdy poznańska grupa energetyczna Enea ogłosiła wezwanie na Bogdankę (za 60 proc. akcji i przejęcie kontroli zapłaciła 1,4 mld zł), największe związki zawodowe były za tym, by prywatna wówczas Bogdanka trafiła pod skrzydła kontrolowanej przez Skarb Państwa Enei. Argumentowały m.in., że to zapewni Bogdance zbyt węgla. Kopalnia bowiem dostarcza paliwo do należącej do Enei elektrowni w Kozienicach, gdzie niebawem ruszy nowy blok o mocy 1075 MW. Przed wezwaniem Enea wypowiedziała częściowo ten kontrakt.
Dlaczego więc teraz strona społeczna obawia się integracji Bogdanki z Eneą? Jednym z argumentów jest plan zaangażowania poznańskiej firmy w ratowanie Katowickiego Holdingu Węglowego (co rok temu nie było przesądzone). Zdaniem związkowców może to zaszkodzić Bogdance, która z tego powodu być może będzie musiała np. ograniczyć inwestycje lub zmniejszyć wydobycie. Te już teraz oscyluje na poziomie 8,5–9 mln ton węgla rocznie, choć zdolności tej największej w Polsce kopalni to nawet 11 mln ton.
– Oczywiście pytaliśmy wiceministra energii Grzegorza Tobiszowskiego o naszą przyszłość. Zapewnił, że Bogdanka zachowa samodzielność, nie będzie częścią nowego holdingu oraz utrzyma produkcję na poziomie 8,5–9 mln ton. Ale jak w końcu będzie? Tego tak naprawdę nie wiemy – przyznaje Cichosz. To również dlatego związkowcy prewencyjnie zgłosili sprzeciw do uchwał zgromadzenia akcjonariuszy, bez którego ich późniejsze zaskarżenie w sądzie (na co jest 30 dni) nie byłoby możliwe. Jak mówią, obawiają się dalszego marginalizowania rady nadzorczej i przeniesienia ośrodka decyzyjnego z Bogdanki do Enei.
– Na WZA okazało się, że Skarb Państwa, który miał nie mieć już żadnych akcji naszej kopalni, ma ich jeszcze 135, a w takiej sytuacji powinniśmy jako strona społeczna mieć możliwość wyboru m.in. dwóch członków rady nadzorczej. Zabrano nam tę możliwość już cztery lata temu – tłumaczy Cichosz.
Tyle że Bogdanka nie podlegała tym przepisom. Chodzi bowiem o prawo wyboru członków rady nadzorczej w spółkach powstałych w wyniku komercjalizacji, w których Skarb Państwa przestał być jedynym akcjonariuszem. Mówi o tym ustawa o komercjalizacji i prywatyzacji z 1996 r. Ale Bogdanka jej nie podlegała, bo już w 1996 r. nie była jednoosobową spółką Skarbu Państwa – ten posiadał 96,8 proc. akcji, a właścicielami pozostałych były Elektrownia Kozienice oraz Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W dodatku 135 akcji to 135 głosów, czyli tyle co nic, zważywszy, że na ubiegłotygodniowym WZA liczba głosów wynosiła ponad 25,5 mln.
Sprawdziliśmy, Skarb Państwa nie zapomniał o żadnych udziałach – nie są to formalnie akcje należące do niego, tylko akcje pracownicze, których jeden pracownik do nich uprawniony po prostu nie odebrał. „Akcje te nie zostały też dopuszczone do publicznego obrotu, osoba ta nie złożyła też wniosku o wpis do księgi akcyjnej – a bez takiego wniosku nie można takiego wpisu zmienić. Osoba ta jest nieuchwytna, np. dywidenda wpływa do depozytu sądowego. Tak więc akcje te należą do osoby prywatnej, a nie Skarbu Państwa” – czytamy w odpowiedzi biura prasowego kopalni przesłanej do DGP.
Sprawa składu rady nadzorczej i jej decyzyjności to niejedyne obawy związkowców. Jeśli cięcia, w tym płacowe, szykują się na Śląsku, to czy skoro Bogdanka ma się bardziej integrować z kontrolowaną przez Skarb Państwa Eneą, jej te plany nie dosięgną? – Jako Bogdanka dalibyśmy sobie radę w każdej sytuacji. Na nas Śląsk się nie oglądał, gdy w latach 90. XX w. mieliśmy być nawet likwidowani i przechodziliśmy trudną restrukturyzację, by tylko uratować kopalnię – przypomina Cichosz.
W czerwcowym wywiadzie dla DGP prezes Bogdanki Krzysztof Szlaga zapewnił, że obecne rozmowy ze stroną społeczną nie obejmują planów likwidacji czternastej pensji (takie zmiany szykują się w śląskich spółkach węglowych; Polska Grupa Górnicza i Jastrzębska Spółka Węglowa zawiesiły zaś od tego roku wypłatę tego świadczenia), ale dotyczą przede wszystkim uproszczenia skomplikowanego systemu wynagrodzeń.

Polecany produkt: Jak zarobić w wakacje>>>