Polskie rafinerie starają się uniezależnić od dostaw ropy z Rosji. Dzięki kontraktom w ostatnich miesiącach udział tego kraju mógł spaść o kilkanaście procent.
Szacuje się, że 1/5 ropy, którą przerabiają PKN Orlen i Grupa Lotos, to inne gatunki niż rosyjskie. Ponad 12 proc. ropy, którą przerobiła gdańska spółka w III kwartale, pochodziło z innych źródeł . W przypadku Orlenu to 7-8 proc.
- W III kwartale testowaliśmy wiele gatunków surowca, głównie z Morza Północnego. Były miesiące, że 25-30 proc. przerabianej ropy pochodziło ze źródeł innych niż rosyjskie - wyjaśnia Jacek Krawiec, prezes PKN.
Lotos ma pole manewru: położenie nad Bałtykiem i własne wydobycie gwarantują większe możliwości dywersyfikacji.
- Jesteśmy przygotowani na konieczność zaopatrywania się drogą morską nawet w całość surowca - zapewnia Paweł Olechnowicz, prezes Lotosu.
Koncern w ubiegłym tygodniu zawarł umowę z norweskim Statoil Hydro, która ma gwarantować dostawy na wypadek problemów z kupnem w Rosji. Nie ujawniono wielkości dostaw. Lotos większość ropy kupuje od spółki J&S, która pośredniczy w dostawach z Rosji. Umowa wygasa w 2009 r.
Roczny kontrakt Lotosu z Norwegami (jest opcja przedłużenia) i starania Orlenu, który jest w stanie przerabiać ponad 60 gatunków ropy, świadczą, że koncerny przygotowują się do zmniejszenia dostaw rosyjskiej ropy rurociągiem Przyjaźń. Eksperci oceniają, że ropy mogłoby zacząć brakować za trzy lata. Krzysztof Spandowski, prezes Przedsiębiorstwa Eksploatacji Rurociągów Naftowych (PERN), spodziewa się, że eksport mógłby spaść o połowę.
- Rosjanie rozbudowują port w Primorsku, trwa budowa portu Ust-Ługa, planowane jest połączenie rurociągowe tego portu z Unieczą, czyli miejscem, w którym Przyjaźń rozwidla się na część polską i ukraińską. Gdy ten rurociąg będzie gotowy, 50 proc. ropy, która płynęła Przyjaźnią, trafi do portu Ust-Ługa - twierdzi szef PERN-u.