Przywódcy 21 krajów z regionu Azji i Pacyfiku, którzy rozpoczynają w sobotę wieczorem dwudniowe obrady w Limie, uznają zagrożenie dla świata, jakie stanowi obecny kryzys gospodarczy.

W związku z tym będą dążyli w stolicy Peru do pogłębienia wzajemnego zaufania między państwami oraz poszukiwali rozwiązań na rzecz wolnego handlu.

Uczestnicy obrad różnią się między sobą w poglądach co do priorytetów w tych działaniach, a na czele obrońców nieskrępowanej inicjatywy prywatnej i wymiany handlowej stoi prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush.

Bush przemawiając w sobotę w Limie jeszcze przed oficjalną inauguracją obrad do osobistości zajmujących najwyższe stanowiska rządowe i biznesmenów z krajów reprezentowanych na forum Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) ostrzegł zdecydowanie przed protekcjonizmem w gospodarce.

W tym kontekście zaapelował o przełamanie głębokiego impasu, w jakim znalazły się rokowania handlowe w ramach Rundy z Dauhy (negocjacje w sprawie liberalizacji handlu światowego).

Prezydent USA, który zakończy swą kadencję 20 stycznia 2009 roku, oświadczył: "Jest rzeczą zasadniczą, by rządy oparły się pokusie przesadnej reakcji (na kryzys) i narzucania regulacji, które zdławią rozwój gospodarczy".

"W świecie ścisłych wzajemnych powiązań zyski osiągane przez jeden kraj pomagają w urzeczywistnieniu interesów wszystkich" - brzmiała podstawowa teza wystąpienia amerykańskiego prezydenta.

Bush przyznał, że wychodzenie ze światowego kryzysu gospodarczego "wymaga czasu".

Gospodarz spotkania APEC, prezydent Peru Alan Garcia podkreślał w swych wypowiedziach przed inauguracją szczytu APEC, że najważniejszym warunkiem wyjścia z kryzysu jest odbudowanie zaufania do instytucji finansowych i rządów.

Dla prezydenta Chin, Hu Jintao, który wypowiadał się po przybyciu do Limy, droga wyjścia prowadzi przez ustabilizowanie rynków, co stara się robić jego kraj, jednak "bez zapominania o polityce społecznej podnoszącej jakość życia".

Hu wezwał korporacje gospodarcze do "większej odpowiedzialności za swe działania", aby korzyści płynące z obecnego systemu gospodarczego dominującego na świecie "dotarły w końcu do wszystkich".

W centrum Limy około tysiąca osób demonstrowało pod czujnym okiem policji przeciwko obecności prezydenta Busha, którego nazwano "zbrodniarzem wojennym".

Rząd peruwiański ściągnął do Limy dla zapewnienia bezpieczeństwa uczestnikom obrad 100 tys. żołnierzy i policjantów, w tym specjalne jednostki do walki z demonstrantami i terrorystami.

Przywódcy państw i rządów zgromadzeni w Limie reprezentują 41 proc. ludności świata, tj. 2,6 miliarda ludzi oraz 61 proc. światowego produktu brutto i 47 proc. światowego handlu.