Zamiast zastanawiać się, który produkt/fundusz da najwięcej zarobić, powinniśmy razem z doradcą pomyśleć nad naszą strategią inwestowania, modelową alokacją aktywów.
Wprawdzie mamy dopiero połowę listopada, ale można już podsumować 2008 rok jako jeden z najtrudniejszych okresów w życiu inwestora giełdowego. Indeksy światowe spadły o 35 proc., przy czym wiele rynków wschodzących ucierpiało jeszcze bardziej. Wraz z upadkiem wielu ważnych instytucji finansowych płynność zanikła i zarówno firmy, jak i konsumenci mają problemy z dostępem do finansowania. Ceny akcji spółek powiązanych z koniunkturą gospodarczą (można użyć słowa cyklicznych) tracą na wartości wraz z obawami o głębsze spowolnienie gospodarcze. Z drugiej strony, rządy nie siedzą z założonymi rękami i na niespotykaną wcześniej skalę pompują kapitał do systemu bankowego.
Wprawdzie lodówka z kredytami jest rozmrażana (przynajmniej jeżeli chodzi o rynek międzybankowy), ale odbicia na giełdach są krótkotrwałe, a po nich bessa znowu króluje. Czy można oczekiwać zmiany trendu?
Po pierwsze, jest bardzo trudno stosować skuteczny market timing w dłuższym okresie. Można utrafić dołek, ale lepszą strategią jest powolne zwiększanie udziału akcji w portfelu zgodnie z naszą długoterminową strategią. I tu dochodzimy do roli doradcy finansowego (w banku, biurze maklerskim czy też w spółce doradztwa finansowego). Zamiast zastanawiać się, który produkt/fundusz da nam najwięcej zarobić i gdzie teraz najlepiej inwestować, powinniśmy razem z doradcą pomyśleć nad naszą strategią inwestowania, modelową alokacją aktywów, która potem w zależności od sytuacji na rynku może być modyfikowana.
Pakiety fiskalne i monetarne przygotowywane przez rządy i banki centralne powinny wspomóc gospodarki i w krótszym lub dłuższym terminie otworzyć drogę do powrotu na ścieżkę wzrostu gospodarczego. Banki nauczone smutnym doświadczeniem powinny właściwiej oceniać ryzyko i udzielać bardziej dochodowych kredytów - czasy łatwych pożyczek się na razie skończyły. Dobrze zarządzane i dobrze skapitalizowane jednostki wyjdą z kryzysu silniejsze niż przedtem. A ponieważ inwestorzy stają się również bardziej wybredni w doborze swoich inwestycji, to właśnie te instytucje mają szanse na największe odbicie, w miarę jak inwestorzy lepiej ocenią ich perspektywy.