Chcielibyśmy, aby specjalna ustawa umożliwiła realizację projektu stoczniowego, tworząc gwarancje i ochronę dla pracowników zakładów - powiedział sekretarz stanu w Kancelarii Premiera Michał Boni przed spotkaniem ze stoczniowcami.

"Chcemy, aby (ustawa - red.) weszła w życie jak najszybciej. Żeby tak się stało, powinniśmy w ciągu najbliższych kilku dni wypracować ze związkowcami potrzebne rozwiązania" - powiedział dziennikarzom Boni.

Przedstawiciele stoczni Gdynia i Szczecin rozmawiają w poniedziałek w Warszawie z ministrem Bonim, jako reprezentantem rządu, w sprawie projektu tzw. specustawy stoczniowej. Minister wyjaśnił, że poniedziałkowe spotkanie ze związkowcami ma charakter techniczny; ma zostać ustalony harmonogram prac na cały tydzień.

Boni: musimy się wywiązać z obowiązków, które nakłada na nas Komisja Europejska

"Obowiązki te wiążą się z tym, że poszczególne części stoczni będą sprzedawane. Naszą intencją jest, aby odpowiednie części zakładów mogły utrzymać działalność stoczniową" - powiedział Boni.

"Projekt (specustawy stoczniowej - red.) jest trudny. Nie rozwiążemy trudnych problemów w ciągu najbliższych 16 godzin. Potrzeba co najmniej najbliższych kilku dni, żebyśmy mogli o wszystkich szczegółach porozmawiać. Ma to służyć temu, aby każdy pracownik stoczni wiedział na co może liczyć" - dodał minister.

Podkreślił, że w rozmowach ze związkowcami liczy na ich dobrą wolę.

Związkowcy uważają, że projekt specustawy stoczniowej oznacza likwidację ich zakładów i grożą, iż jeżeli rząd nie zaproponuje innych rozwiązań, to zerwą rozmowy i rozpoczną protesty. Sprzeciwiają się likwidacji stoczni, wstrzymaniu produkcji statków oraz domagają się pakietu osłonowego dla pracowników.

"Projekt specustawy stoczniowej, która ma pomóc funkcjonować stoczni Gdynia i Szczecin, jest nie do zaakceptowania. Przyjęcie tego rozwiązania oznacza likwidację stoczni. Jeżeli przedstawiciele rządu nie zmienią zdania w tym temacie, to rozmowy się zakończą. Mam nadzieję, że będą jednak ustępstwa ze strony rządu" - powiedział dziennikarzom przewodniczący Związku Zawodowego "Stoczniowiec", Leszek Świętczak.

Zdaniem szefa "Solidarności" Stoczni Gdynia oraz Sekcji Krajowej Przemysłu Okrętowego "S" Dariusza Adamskiego, majątek stoczni powinien być sprzedawany w taki sposób, aby zachował swój podstawowy profil produkcyjny.

"Przez ten cały tydzień mamy znaleźć rozwiązania, które zminimalizują straty w ludziach, dadzą zabezpieczenia socjalne, gwarancje wynagrodzeń. Kwestią najważniejszą jest to, aby majątek stoczni został podzielony w sposób atrakcyjny i zachował logikę technologiczną. W przeciwnym razie inwestorów nie znajdziemy i wymyślanie najlepszych ustaw nic nie pomoże" - powiedział Adamski.

"Pracownicy stoczni powinni być w jak największej części zatrudnieni przez nowych inwestorów; domagamy się również zachowania dotychczasowych praw, wynikających z umowy o pracę" - dodał Adamski.

Tworzenie specjalnej ustawy jest związane z decyzją Komisji Europejskiej, która uznała, że pomoc udzielona stoczniom w Gdyni i Szczecinie jest nielegalna i dała polskiemu rządowi czas do 6 czerwca 2009 roku na wyprzedaż ich majątku. Ma to pozwolić na kontynuowanie ich działalności i zachowanie miejsc pracy.

Komisja Europejska, podejmując swoją decyzję, nie daje jednak żadnych gwarancji, że nie będzie zwolnień w zakładach - dlatego jest gotowa zapewnić wsparcie dla zwalnianych pracowników z unijnych funduszy, zwłaszcza globalizacyjnego i społecznego.

Wyprzedaż majątku stoczni ma być zorganizowana pod kontrolą wierzycieli tak, by przyniosła jak najwięcej pieniędzy

Formalnie spłata długów spadnie na spółki: Stocznia Gdynia i Stocznia Szczecińska Nowa, które ostatecznie zostaną bez majątku i będą zlikwidowane.

Obie stocznie zatrudniają blisko 9 tys. osób.