Ponad 100 mld zł – tyle warte były na koniec stycznia kredyty walutowe zaciągnięte przez polskie przedsiębiorstwa. Styczniowa wartość zadłużenia firm w walutach to rekord. Jeszcze nigdy – według danych NBP – zadłużenie tego typu nie było tak duże. Oczywiście w pewnym stopniu może to być efekt zmian kursu (złoty wyraźnie osłabł na początku roku), ale też przedsiębiorcy nie stronią od zadłużania się w euro czy dolarach, zamiast w złotych.

Podwójne ryzyko

Piotr Cirina, ekspert zespołu rozwoju produktów kredytowych dla MSP w PKO BP mówi, że zaciąganiu kredytów w walutach obcych sprzyja słaby złoty, przedsiębiorcy liczą na premię wynikającą z korzystniejszej różnicy kursowej, która może wystąpić w przyszłości na skutek umocnienia się rodzimej waluty. Czy to dobrze? Niekoniecznie. – Stare powiedzenie „bierz kredyt w walucie, w której zarabiasz” pozostaje aktualne. Przedsiębiorcy decydują się na kredyty w walucie nie tylko ze względu na chwilowo korzystną różnicę kursową, ale przede wszystkim ze względu na różnicę w oprocentowaniu – rynkowe stopy procentowe dla podstawowych walut zagranicznych są nadal niższe niż w Polsce. Zatem kredyt w walucie obcej dla przedsiębiorcy to dwa rodzaje ryzyk, po pierwsze różnice kursowe, po drugie stopa procentowa. Premia za oba ryzyka jest bardzo trudna do oszacowania za względu na bardzo dużą liczbę czynników wpływających na stopy procentowe i rynek waluto-wy – mówi Cirina.

Artur Chodacki, dyrektor obszaru sieci sprzedaży bankowości korporacyjnej w BZ WBK, dodaje, że firmy, które prowadzą swój biznes odpowiedzialnie, nie podejmują decyzji o zaciągnięciu zobo-wiązania kredytowego w walucie tylko dlatego, że sprzyja temu obecny lub prognozowany kurs. – Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Właściwym podejściem jest, aby wszystkie kwestie zarzą-dzania finansami były zorientowane na minimalizowanie ryzyka ekspozycji walutowych i tym samym wyeliminowanie wpływu wahań na kursów na sytuację firmy. Stąd też tak wiele firm stosuje hed-ging w tym zakresie. To słuszne strategie, o których rozmawiamy z naszymi klientami korporacyjnymi – mówi Chodacki. Bankowcy podkreślają, że kredyt walutowy może być dobrym rozwiązaniem dla firm, które mają dochody w walucie. Te dochody mogą pochodzić np. z eksportu. Wówczas firma nie ponosi ryzyka kredytowego, a może być beneficjentem niższych stóp procentowych jakie dziś występują np. w strefie euro.

– W przypadku firm nieposiadających naturalnych przypływów w walucie zaciąganie kredytu walutowego to swego rodzaju forma spekulacji, a w związku z tym narażania się na znaczne straty. Można oczywiście pozycję walutową zabezpieczyć, ale wiąże się z tym określony koszt – mówi Andrzej Halesiak dyrektor zespołu zajmującego się przygotowaniem analiz makroekonomicznych w Pekao. I dodaje, że takie nieodpowiedzialne zadłużanie się w obcej walucie może przerodzić się w poważne problemy gospodarcze, co pokazuje przykład wielu krajów wschodzących i rozwijających się. – Po kryzysie 2008 r. dość powszechne było w tych krajach zjawisko zadłużania się firm w dolarach. Taki dług był „tani”, gdyż stopy w USA były niskie, a dolar na rynkach międzynarodowych się osłabiał – co powodowało, że na spłatę dolarowych rat trzeba było coraz mniej lokalnej waluty. Sytuacja zmieniła się, gdy polityka monetarna Fed przeszła do fazy zacieśniania, co przełożyło się także na umoc-nienie dolara na rynku. W tej sytuacji koszty obsługi dolarowych długów rosną, prowadząc w skrajnych przypadkach do bankructwa – opowiada.

Najlepsze rozwiązania

Jeśli już firma decyduje się na kredyt walutowy, to najlepiej byłoby, żeby zapadalność takiego kredytu współgrała z okresem, w jakim przedsiębiorstwo będzie pozyskiwać przychody w walucie kre-dytu. – Jeśli mamy kontrakt zapewniający przychody w euro w perspektywie roku, to powinniśmy myśleć o kredycie w euro tylko na krótki termin. Jeśli zaciągamy zobowiązanie walutowe na dłużej, wystawiamy się bardzo mocno na ryzyko walutowe, które oczywiście można wyeliminować instrumentami pochodnymi – mówi Artur Chodacki.

Drugi czynnik to dopasowanie struktury przychodów do kosztów. Najbardziej korzystna jest sytuacja, gdzie koszty w danej walucie równoważą przychody w tej walucie – wówczas ryzyko związane ze zmianą kursu jest minimalne. – Jeżeli natomiast struktura nie jest równomierna, prędzej czy później firma doświadczy konsekwencji ujemnych lub dodatnich różnic kursowych. Przykładowo można być eksporterem i uzyskiwać 100 proc. przychodów w euro, ale z uwagi na to, że koszty produkcji w stu procentach ponosimy w złotym finansowanie kredytem w euro, będzie korzystne, gdy złotówka będzie słaba – bo za uzyskane euro kupimy więcej, a niekorzystne gdy złoty będzie silny: za uzyskane euro kupimy mniej – tłumaczy Piotr Cirina.

Marcin Lucimiński kierujący wydziałem rozwoju sieci i bankowości MSP w mBanku podkreśla, że dobór formy finansowania powinien być dokonany indywidualnie, biorąc pod uwagę specyfikę działalności, rynki, na których funkcjonuje firma lub jej kontrahenci, liczbę i rodzaj walut stosowanych w rozliczeniach.

- Najprostszym, ale niekoniecznie optymalnym rozwiązaniem jest kredyt obrotowy lub inwestycyjny w określonej walucie. Warto jednak rozeznać się w innych możliwościach. Ciekawą propozycją może być np. kredyt wielowalutowy w rachunku bieżącym. W ramach jednej umowy firma ma dostęp do limitu w różnych walutach, który może elastycznie wykorzystywać bez konieczności dokony-wania przewalutowań. To szczególnie przydatne dla tych, którzy mają zarówno koszty, jak i wpływy w danych walutach – mówi Marcin Lucimiński.
Nasi rozmówcy nie chcą wskazywać, w której walucie najlepiej się zadłużać. – To zależy – mówią. Andrzej Halesiak z Pekao mówi, że standardowo są to euro, dolar amerykański, funt brytyjski oraz frank szwajcarski. – W zależności od indywidualnych potrzeb klientów kredyt może być również w innej walucie obcej, której notowania są publikowane w serwisie Reuters. Na wybór waluty głównie ma wpływ rodzaj waluty obowiązującej na rynku, na którym działa dany klient – ocenia.
Piotr Cirina tłumaczy, że z uwagi na strukturę eksportu polskiego sektora MSP ukierunkowaną w większości na kraje Unii Europejskiej najczęściej klienci korzystają z kredytów w euro, w dalszej ko-lejności jest to dolar, relatywnie rzadko zdarzają się przypadki korzystania z franków czy funtów.

Mały może mniej

Im mniejsza firma, tym rzadziej sięga po kredyty walutowe. Piotr Cirina wylicza, że kredyty w walutach na koniec 2015 r. dla dużych przedsiębiorstw stanowiły 47 proc., zaś w przypadku MSP to już zaledwie 34 proc. Jego zdaniem ogólna niewielka liczba małych i średnich podmiotów zadłużających się w walutach wynika z niskiego umiędzynarodowienia wymiany handlowej polskich przedsię-biorstw. – Poziom zainteresowania klientów MSP kredytami w walutach jest wprost proporcjonalny do poziomu korzyści w danym momencie, jakie można odnieść z różnic kursowych lub różnic stóp procentowych dla danych walut. Najczęściej z kredytów walutowych korzystają średnie i duże firmy, bo częściej je stać na ponoszenie ewentualnego ryzyka walutowego i mają lepiej zbilansowaną strukturę przychodów i kosztów walutowych, są także bardziej aktywne na polu eksportu lub importu i posiadają większe kompetencje i doświadczenie na tym polu niż firmy z sektora małych i mikro przedsiębiorstw – mówi Piotr Cirina. Według niego, przy zaciąganiu zobowiązań w obcych walutach standardem powinno być zabezpieczanie się przed ryzykiem kursowym. Podobnego zdania jest Artur Chodacki z BZ WBK. – Jednym z podstawowych narzędzi zabezpieczających przed ryzykiem kursowym są forwardy. Firmy korzystają też z dużo bardziej zaawansowanych rozwiązań, np. opcji czy korytarzy opcyjnych. Te rozwiązania są często łączone i dopasowywane do specyfiki danego biznesu. Polityka zarządzania ryzykiem walutowym to w wielu firmach, szczególnie tych prowadzących działalność eksportową lub importową, kluczowy obszar strategicznego zarządzania finansami – wskazuje. Andrzej Halesiak dodaje, że przedsiębiorca, wybierając kredyt inwestycyjny w walucie obcej, zawsze musi kalkulować fakt występowania ryzyka kursowego. Zmienność kursów powoduje, że rzeczy-wiste przepływy finansowe związane z wymianą zagraniczną lub prowadzonymi inwestycjami mogą okazać się inne niż przewidywania.

– Eliminowanie ryzyka kursowego przy zastosowaniu dostępnych na rynku instrumentów finansowych wymaga dokładnego przeanalizowania każdego przypadku, aby było to ekonomicznie opłacalne, tj. aby koszt takiego zabezpieczenia nie przekroczył korzyści wynikających z płacenia niższych rat za kredyt walutowy – podkreśla.

Marek Chądzyński