Moskwa przygotowuje listę firm, których akcje zostaną wystawione na sprzedaż. Według kremlowskiego rzecznika Dmitrija Pieskowa, do prywatyzacji zostaną dopuszczeni zagraniczni inwestorzy.

Jak informuje agencja Interfax, na razie nie ma listy przedsiębiorstw, których akcje pójdą pod młotek. Wiadomo jedynie, że Moskwa będzie chciała zachować decydujący głos w tych spółkach, które mają strategiczne znaczenie. Dodatkowo państwo życzy sobie, aby każdy nowy inwestor funkcjonował w rosyjskim systemie prawnym i przedstawił strategię rozwoju przedsiębiorstwa, którego akcje zechce kupić.

Tymczasem Reuter, powołując się na źródła w kręgach decydujących o prywatyzacji twierdzi, że najprawdopodobniej akcje firm związanych z sektorami: bankowym, paliwowym czy telekomunikacyjnym trafią do rąk rosyjskich oligarchów. Ci bowiem zgodzą się zapłacić za nie najwięcej, nawet jeśli cena miałaby być mocno zawyżona. -„Byłby to swoisty podatek lojalnościowy wobec Kremla” - przekonuje brytyjska agencja. Przypomina przy tym, że Moskwa dla załatania dziury budżetowej w 2016 roku potrzebuje od 500 do 800 miliardów rubli, to jest równowartości około od 5,5 do 9,5 miliarda euro.