Sprzedaż biopaliw wynika dziś z decyzji Komisji Europejskiej i ustawowych zobowiązań. Rozwój rynku wymaga wyższej wydajności surowców do produkcji biopaliw i efektywniejszej technologii ich przetwarzania.
Rok 2008 jest pierwszym, w którym ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych nałożyły na wszystkich producentów i importerów paliw lub biopaliw ciekłych obowiązek wypełnienia Narodowego Celu Wskaźnikowego (NCW). W praktyce oznacza to, że w 2008 roku każdy z nich musi w ogólnej ilości sprzedanych paliw i biopaliw zawrzeć co najmniej 3,45 proc. biokomponentów.

Mieszanie paliw

Zgodnie z ustawą biopaliwami są benzyny lub olej napędowy zawierające powyżej 5 proc. objętości biokomponentów. Obecnie do mieszania paliw zobligowani są tylko producenci paliw (PKN Orlen i Grupa Lotos) oraz importerzy (J&S, Slovnaft, Shell, BP i Łukoil). Stacje zaopatrują się u nich w paliwo zawierające biokomponenty. Większość kierowców nie wie nawet, że tankuje biopaliwo, gdyż ustawodawca nie nałożył na dystrybutorów obowiązku informowania o zawartości biododatków w paliwie, jeśli jego objętość jest poniżej 5 proc.
Najpopularniejszymi obecnie biopaliwami są benzyny i olej napędowy z zawartością do 5 proc. biokomponentów. Znacznie rzadziej sprzedaje się czysty bioester, czyli B100.
- Jeśli przyjrzymy się bliżej cenom estrów metylowych, stanowiących biokomponent do produkcji biopaliw lub sprzedawanych jako samoistne paliwo silnikowe, to szybko stwierdzimy, że obecnie sprzedaż tego rodzaju biopaliw jest nieopłacalna - wskazują producenci paliw.
Oznacza to, że gdyby chcieli z zyskiem sprzedawać olej napędowy z 20-proc. zawartością estrów metylowych - tzw. B20 - lub czysty ester - tzw. B100 - to ceny tych biopaliw musiałyby być droższe od kilkunastu do ponad 50 groszy na litrze od tradycyjnych paliw. Producenci wyrażają przekonanie, że taka podaż spotkałaby się z barierą popytu, której nie sposób byłoby pokonać. Przy tym poziomie cen rynek z pewnością byłby martwy - przekonują.
Konsumenci oczekują sporo niższych cen biopaliw (tańszych przynajmniej o 20-30 gr na litrze) w porównaniu z olejem napędowym, głównie ze względu na niższą wartość kaloryczną biopaliw, która powoduje, że ich zużycie jest relatywnie wyższe.

Ustawowy bodziec

Znawcy twierdzą, że rok 2008 jest przełomowy, bo doszło w nim do faktycznego powstania rynku biopaliw w Polsce. Od początku roku mamy do czynienia z wzrastającym obrotem biopaliwami, głównie B100 (czystym esterem), którego cena jest niższa od kilkunastu do nawet 30 groszy na litrze od oleju napędowego. Dlaczego mimo braku opłacalności producenci i importerzy decydują się na sprzedaż biopaliw?
- Do takiego postępowania zmusza nas ustawodawca, który zdefiniował Narodowy Cel Wskaźnikowy - wyjaśniają producenci.
Na początku roku, kiedy infrastruktura logistyczna nie była dostatecznie przygotowana na przyjęcie, składowanie i wytwarzanie biopaliw, pojawiły się pewne zaległości w wypełnianiu NCW. Teraz, żeby nadrobić zaległości, firmy muszą sprzedawać czyste biopaliwo, co przybliża je do wypełnienia wymagań NCW. Robią to, z jednej strony, ze świadomością ogromnej, bo kilkudziesięciogroszowej straty na każdym litrze sprzedawanego biopliwa. Z drugiej strony, uciekają w ten sposób od o wiele większego zagrożenia - od kar za niezrealizowanie NCW.

Wyjście z impasu

- Głównym czynnikiem, który kreuje dzisiaj popyt na biopaliwa, jest cena, która jednak nie przynosi producentom zysku - wskazuje Jacek Wróblewski, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego.
Mimo to im bliżej końca roku, tym firmy mogą oferować biopaliwa po jeszcze niższych cenach. Popyt powinien więc rosnąć. Wszystko po to, by uniknąć kar za brak realizacji NCW. W 2009 roku NCW wzrośnie do 4,6 proc., co przy braku radykalnej poprawy w opłacalności sprzedaży pogłębi cały problem.
Producenci i importerzy paliw upatrują szanse na poprawę marż w decyzjach Komisji Europejskiej (KE), która przygotowuje nowy projekt przepisów jakościowych. Po wejściu ich w życie możliwe stanie się dodawanie 7 proc. biokomponentów do diesla. Jednak decyzje KE prawdopodobnie nie zapadną w tym roku, a to oznacza, że dodawanie większej ilości biokomponentów do diesla przeciągnie się w czasie.
Producenci i importerzy liczą też na wprowadzenie zmian w prawie polskim, które sprawią, że produkcja i sprzedaż biopaliw staną się oplacalne.
Taka sytuacja miała już w Polsce miejsce kilka lat temu, kiedy nie było jeszcze przymusu realizacji NCW i obowiązywały inne przepisy dotyczące ulg przy sprzedaży biopaliw.
Dzięki temu zainteresowanie biopaliwami było wówczas duże, a wiele firm zapowiadało inwestycje w ten biznes.

Opór producentów żywności

Rozwój rynku biopaliw jest postrzegany jako zagrożenie przez Polską Federację Producentów Żywności (PFPŻ). Federacja jest przeciwna proponowanemu wprowadzeniu do 2020 roku przez Komisję Europejską 10-proc. udziału biopaliw w rynku paliw ciekłych. Zdaniem przedstawicieli PFPŻ zalecane przez KE limity zdestabilizują rynek surowców rolnych - pogłębią deficyt pszenicy, rzepaku, kukurydzy i soi. Przyczynią się także do dalszego wzrostu cen żywności.

Przyszłość biopaliw

Rynek biopaliw dopiero się tworzy. Nadzieje na jego rozwój są wiązane z rozwojem technologii, która pozwoli na tańszą i powszechniejszą ich produkcję.
- Chodzi o uzyskanie biopaliw, które będą konkurować na wolnym rynku, a nie tylko na regulowanym przepisami i ulgami bądź karami - przekonuje Jerzy Pazura z Rafinerii Trzebinia.
Generacja I biopaliw to produkty przetwarzania roślin jadalnych lub jadalnych przystosowanych, np. oleju rzepakowego. Wkrótce na rynku pojawi się II generacja biopaliw transportowych. Będą one wytwarzane z roślin niekonsumpcyjnych, z odpadów, w wyniku gazyfikacji drewna, słomy czy trawy.
Jak dotychczas biopaliwa II generacji są droższe od swoich poprzedników. Na podstawie różnych badań przewiduje się, że w już latach 2010-2012 nowe biopaliwa zaczną wypierać produkty I generacji.
- Pod warunkiem że rośliny energetyczne będą bardziej wydajne, a technologie ich przetwarzania osiągną znacznie wyższą efektywność niż dziś - zastrzega Jerzy Pazura.
OPINIE
Robert Gmyrek
dyrektor biura alternatywnych źródeł energii w PKN Orlen
Niestabilność i brak przewidywalności regulacji europejskich dotyczących produkcji i stosowania biopaliw to największy problem zarówno dla producentów paliw, jak i dla ich konsumentów. Producenci i importerzy paliw prowadzą działalność biznesową, a więc nastawioną, z jednej strony, na zaspokajanie potrzeb rynku, a z drugiej, na generowanie dochodów. Prowadząc taką działalność, potrzebują stabilnych podstaw prawnych i realnych do spełnienia wymagań, które z nich wynikają. Nakładanie obowiązkowych celów w zakresie udziału biopaliw w paliwach mineralnych, które nie są możliwe do spełnienia, prowadzi do wielu negatywnych konsekwencji, np. stwarza niepotrzebne zamieszanie na rynku. W 2008 roku producenci spełnią ustanowiony przez regulatora wymóg osiągnięcia sprzedaży 3,45 proc. biokomponentów w ogólnej objętości sprzedanego paliwa. Osiągnięcie tego celu nie będzie jednak miało zbyt wiele wspólnego z poprawnie rozumianą działalnością biznesową.
Witold Ozimski
prezes zarządu BM Reflex
Rządowy program promocji biopaliw zawiera wiele różnych rozwiązań. Wszystkie one mają na celu zwiększenie udziału biopaliw w zużywanych paliwach transportowych. Tworząc je, ministrowie słusznie zakładali, że rozwój rynku biopaliw będzie możliwy. Wszakże pod fundamentalnym warunkiem, że cena biopaliw będzie konkurencyjna w stosunku do ceny paliwa mineralnego. Po drugie, zakładano, że proponowane przez rząd rozwiązania zapewnią opłacalność ekonomiczną procesu wytwarzania i sprzedaży biopaliw - począwszy od pozyskiwania surowca, przez wytwarzanie biokomponentów, produkcję biopaliw i ich dystrybucję. Praktyka weryfikuje optymistyczne założenia rządu. Analiza sytuacji na rynku surowców i polskich przepisów o podatku akcyzowym daje podstawę do twierdzenia, że obecnie nie widać możliwości szybkiej i znaczącej poprawy opłacalności wytwarzania i sprzedaży biokomponentów i biopaliw. Jedyną szansą na poprawę tej sytuacji jest zmiana przepisów, w tym przepisów o podatku akcyzowym.
Robert Gmyrek, dyrektor biura alternatywnych źródeł energii w PKN Orlen / DGP