Przewodniczący "Solidarności" Stoczni Gdynia Dariusz Adamski uważa, że pomysł Komisji Europejskiej, aby na bazie stoczni w Gdyni utworzyć nowy zakład, "nie jest dobry".

W rozmowie z PAP w piątek związkowiec podkreślił, że "pozytywne jest tylko to, że KE nie chce podjąć negatywnej decyzji w sprawie stoczni". "Reszta jest niejasna" - dodał.

W czwartek premier Donald Tusk na konferencji prasowej w Brukseli poinformował, że Komisja Europejska nie chce podjąć negatywnej decyzji w sprawie polskich stoczni, tylko znaleźć dla nich "wspólne rozwiązanie".

"Spróbujemy wykorzystać tę ścieżkę, jaką komisarz (Neelie Kroes - PAP) i cała Komisja Europejska podpowiadają, (...) aby wyodrębnić z jednej i drugiej stoczni (w Gdyni i w Szczecinie - PAP) coś, co najskuteczniej może działać dalej jako stocznie i odciążyć to od zadłużeń, które, z punktu widzenia Komisji, na tych stoczniach spoczywają" - powiedział premier.

Zdaniem szefa stoczniowej "S", nie ma czasu na tego typu operacje. "Mieliśmy walczyć o prywatyzację a nie bawić się w tworzenie nowych podmiotów. Nie widzę poza tym autorów ani wykonawców takich scenariuszy" - podkreślił.

Jeśli KE nie zaakceptuje przesłanych przez polski rząd planów restrukturyzacyjnych stoczni, zakłady będą musiały zwrócić pomoc publiczną

"Nie jestem zadowolony z takich zapowiedzi, bo celem miała być jak najszybsza prywatyzacja stoczni" - dodał. "Mam poważne obawy co do powodzenia takiego planu" - powiedział.

Donald Tusk poinformował, że to rozwiązanie będzie polegało na "decyzjach krajowych", które zmienią formalny charakter stoczni, ale nie zmienią istoty tych przedsiębiorstw. Dodał, że w tej sprawie spotka się z zespołem, który pracuje nad problemami stoczni oraz z przedstawicielami stoczni. "Gdańsk jest tutaj dość bezpieczny, (...) mówimy o Szczecinie i Gdyni".

Premier dodał, że to "ewidentnie pomocna dłoń ze strony Komisji Europejskiej". "Do tego dochodzi oferta poważnej współpracy i poważnej pomocy społecznej, ale wymagająca w Polsce bardzo energicznych przedsięwzięć, w tym być może niektórych zmian prawa".

Jeśli KE nie zaakceptuje przesłanych przez polski rząd planów restrukturyzacyjnych stoczni, zakłady będą musiały zwrócić pomoc publiczną, którą otrzymały po przystąpieniu Polski do UE, co może oznaczać ich bankructwo. Decyzja KE spodziewana jest jeszcze w październiku.