Do polskiego porządku prawnego, po niezwykle długich uzgodnieniach, z dużym opóźnieniem, wchodzi ustawa o nadzorze makroostrożnościowym i zarządzaniu kryzysowym, w obu obszarach odniesiona do systemu finansowego. To, że po kilku latach udało się coś uzgodnić, można próbować traktować jako „sukces”. Jednak jakość zaproponowanych rozwiązań daleka jest od ideału, a nawet dobrych standardów, i wzbudza troskę o stabilność polskiego systemu finansowego. Zwłaszcza jeśli nadejdą trudne czasy.

Zacząć należy jednak od początku. I wyjaśnić, na czym polega nadzór makroostrożnościowy i zarządzanie kryzysowe na rynku finansowym.
Nadzór makroostrożnościowy ma wskazywać i przeciwdziałać nierównowagom w gospodarce i na rynkach finansowych, a także identyfikować instytucje finansowe stwarzające istotne ryzyko systemowe (z reguły są to duże banki). Zarządzanie kryzysowe dotyczy zaś opracowywania zasad działania na wypadek materializacji problemów i koordynowania działań w przypadku wystąpienia kryzysu finansowego oraz zagrożenia stabilności finansowej. Działania w zakresie wspomnianego nadzoru i zarządzania kryzysowego przenikają się zatem i trudno jest je niekiedy jednoznacznie od siebie oddzielić. Na przykład duży, istotny systemowo bank może popaść w poważne problemy finansowe, m.in. z uwagi na brak wyprzedzającej reakcji nadzorczej na podejmowane przez niego nadmierne ryzyko.
Tymczasem, zgodnie ze wspomnianą ustawą, jeśli sprawa dotyczy kwestii nadzoru makroostrożnościowego, Komitetowi Stabilności Finansowej (KSF) przewodniczy prezes NBP, a jeśli zagadnienie odnosi się do zarządzania kryzysowego – minister finansów.
Z powyższego wynika, że każde spotkanie Komitetu Stabilności Finansowej powinno rozpoczynać się od ustalenia, kto jest przewodniczącym w danym punkcie porządku obrad. Jest to możliwe do realizacji, ale wyłącznie przy bardzo dobrej woli obu stron. Przy braku tej dobrej woli Komitetowi Stabilności Finansowej grozi niestety paraliż decyzyjny, a w najlepszym przypadku przerzucanie się kompetencjami i odpowiedzialnością.
W zasadzie nie powinno się jednak rozpatrywać z istnienia dobrej woli lub jej braku, bowiem prawo nie powinno stwarzać takich problemów. Powinno zaś dawać jednoznaczne rozwiązania kompetencyjne, za którymi powinna iść odpowiedzialność.
Powyższe nie jest pierwszym przykładem galimatiasu kompetencyjnego na styku prezes NBP i minister finansów. Prezes NBP jest bowiem gubernatorem Polski w Banku Światowym, a finansowanie polskiego uczestnictwa w tej organizacji jest po stronie rządowej. W Międzynarodowym Funduszu Walutowym jest zaś odwrotnie, tzn. minister finansów reprezentuje Polskę, a opłaty z tym związane ponosi Narodowy Bank Polski. W obu przypadkach kto inny podnosi więc rękę w danej sprawie, a kto inny za to płaci.
Konieczne jest zatem uporządkowanie polskiego prawa w tak ważnej sprawie, jaką jest stabilność polskiego systemu finansowego. Trzeba jasno określić kompetencje i odpowiedzialność, a także zasady współdziałania między instytucjami odpowiedzialnymi za stabilność sektora finansowego, a w konsekwencji państwa. Prawodawstwo nie powinno generować potencjalnych sytuacji kryzysowych, a obecnie niestety tak jest.