Liczę, że szczyt Unii Europejskiej przyjmie polską propozycję dochodzenia do ograniczenia emisji CO2 i rozdziału uprawnień do emisji - powiedział wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak.

Pawlak w środę podczas konferencji prasowej w Warszawie podkreślił, że nie do przyjęcia są propozycje, by branża energetyczna od 2013 r. musiała kupować na aukcjach całość uprawnień do emisji dwutlenku węgla (CO2). Przypomniał, że stanowisko Polski na szczyt w Brukseli opiera się na połączeniu systemu aukcji ze wskaźnikami przyznawanymi poszczególnym elektrowniom produkującym prąd w danej technologii.

Polski pomysł zakłada, by dla najlepszej istniejącej elektrowni węglowej, która ma najmniejszą emisję CO2, wszystkie jednostki uprawnień - np. 100 - otrzymała ona za darmo. Elektrownia węglowa o gorszej technologii - emitująca np. o 10 proc. więcej niż ta najlepsza, musiałaby na aukcji kupić te 10 brakujących jednostek. Przy większej różnicy emisji - elektrownie musiałyby kupować jedynie tę różnicę. Takie stanowisko Polski przyjął Komitet Europejski Rady Ministrów.

Według Pawlaka, jeśli Unia przyjmie niekorzystne rozwiązanie, to dla Polski są proste alternatywy. "Będziemy budowali elektrownie, które będą dostarczały prąd do Polski na Białorusi i Ukrainie, bo tam limity emisji nie będą obowiązywać" - powiedział Pawlak.

W jego ocenie, przyjęcie obecnej propozycji Komisji Europejskiej byłoby paradoksem. "Polska miałaby być ukarana za to, że jest członkiem Unii. Unia Europejska nie opiera się na tym, że narzuca się jakieś rozwiązanie, niekorzystne, tylko szuka się najlepszego sposobu osiągnięcia celu najmniejszym kosztem" - powiedział wicepremier.

W ocenie Pawlaka, polski pomysł o wiele bardziej promuje nowe technologie i rozwiązania sprzyjające ograniczeniu emisji dwutlenku węgla. Taki system rozdziału i zakupu uprawnień do emisji nie przenosi kosztów i obciążeń na konsumentów i odbiorców przemysłowych tego administracyjnego systemu i nie obciążą całej gospodarki - podkreślił. Nie doprowadzi też do tego, że przemysły energochłonne będą wędrowały poza Unię - dodał.

Pawlak przekonywał, że jeśli w pakiecie energetycznym proponowanym przez KE można było przyjąć trzy wersje, korzystne dla tych państw, które nie dokonały rozdziału własnościowego w energetyce - takich jak: Francja, Niemcy czy Austria, to dlaczego w pakiecie klimatycznym ma być przyjęta opcja, która w ewidentnie szkodliwy sposób wpływa na kilka krajów UE, tylko dlatego, że mają inny sposób wytwarzania energii. "Czyżby tu nie chodziło o redukcję emisji tylko o konkurencję i spowolnienie rozwoju?" - pytał Pawlak.

"Moim zdaniem jesteśmy na dobrej drodze, by polska propozycja była dobrze przyjęta w Unii Europejskiej, jednak niestety bardzo przykro patrzeć na to, co się dzieje w polskiej delegacji" - powiedział. "Polska delegacja nie ma czasu i nie ma możliwości skupić się na problemach merytorycznych, bo są problemy o naturze politycznej, a nawet nie jest to polityka, tylko działalność, która przynosi dużo rozrywki, a jest mało odpowiedzialna" - zaznaczył.

"Jeżeli dojdzie do tego, że Polsce zostanie narzucony niekorzystny system emisji, to będzie także wina tych wszystkich nieroztropnych polityków, którzy zamiast zajmować się sprawami bardzo ważnymi i konkretnymi zajmowali się udowadnianiem, kto postawi na swoim" - powiedział wicepremier.

W Brukseli trwa szczyt Unii europejskiej poświęcony m.in. sprawom pakietu klimatyczno-energetycznego. Komisja Europejska chce ograniczenia do 2020 r. emisji CO2 w ramach Unii o 20 proc. Do Brukseli oprócz delegacji rządowej na szczyt UE poleciał prezydent.