W czasie, który trzeba poświęcić na napisanie komentarza takiego jak ten, powstaje kilka firm. I to nie dlatego, że dużo czasu zajmuje mi pisanie. Po prostu Polacy są bardzo przedsiębiorczy.

Pan Kowalski w tej chwili składa w urzędzie ostatni podpis. Pani Nowak – tak, właśnie teraz! – doczytuje, jakie dokumenty musi zgromadzić, by otworzyć własny biznes. A pan Iksiński jest na rozmowie z szefem, który tłumaczy mu, że dalsza współpraca jest możliwa, o ile Iksiński założy własną działalność gospodarczą.

I lada moment nie będzie pana konsumenta Kowalskiego. Będzie profesjonalista działający pod swoją firmą – Kowalex. Iksiński nadal będzie przychodził na ósmą rano do roboty. Ale już jako biznesmen prowadzący Iksiński Business Company.
Polacy zaczynają prowadzić własną działalność nie tylko dlatego, że mają wizję, którą chcą zrealizować. Robią tak również wtedy, gdy zmusza ich do tego całe otoczenie gospodarcze.
Problem polega na tym, że stając się przedsiębiorcą – i biorąc kredyt na firmę, samochód na firmę, a niekiedy nawet i koszulę – przekraczamy granicę. Przestajemy być konsumentami, nad którymi prawo roztacza szczególną opiekę. Już nie możemy zwrócić towaru, bo nam się nie podoba jego kolor, już inny przedsiębiorca nie musi nas informować o każdej najdrobniejszej zawiłości w przepisach prawa.
To jednak moim skromnym zdaniem jest złe. Kowalski i Iksiński wcale nie przeszli kursu z zakresu prawa gospodarczego ani nie rozumieją lepiej zawiłości skomplikowanej umowy aniżeli wcześniej.
Ustawodawca też zaczął to dostrzegać, w związku z czym w ustawie dotyczącej rozpatrywania reklamacji przez podmioty sektora finansowego przyznał szczególne uprawnienia także małemu biznesowi. To się jednak nie podoba biznesowi dużemu. Bo przecież – jak twierdzą niektórzy przedstawiciele zakładów ubezpieczeń czy banków – mamy do czynienia z przedsiębiorcami, czyli z profesjonalistami. Innymi słowy, gdy sklepikarz przychodzi do banku, toczą się rozmowy równego z równym. Umowę negocjuje w końcu dwóch profesjonalistów.
Na szczęście i profesjonaliści mają poczucie humoru. Przynajmniej niektórzy. Gdy zapytałem jednego bankiera, czy naprawdę uważa, że Kowalski ze swoim Kowaleksem powinien być przez prawo traktowany dokładnie tak samo jak reprezentowana przez tegoż dyrektora korporacja, ten zaczął się śmiać.