Ukraina szykuje przewalutowanie kredytów dolarowych po kursach z dnia ich zaciągnięcia. Frank szwajcarski w najgorszym razie (w relacji do notowań z 2008 r.) podrożał względem złotego o 100 proc. Dolar względem hrywny – o 350 proc. Ukraiński bank centralny ostrzega jednak, że jeśli uchwalona już ustawa wejdzie w życie, całkowicie zrujnuje system finansowy. A to oczywiście zatruje gospodarkę, która i bez tego jest w rozsypce.

W ruinie – z innych powodów – są też greckie banki. Z jednej strony są pod ogromną presją wierzycieli (Greków, którzy chcieliby wycofać pieniądze), z drugiej same mają pełno wierzytelności, które mogą się okazać nic niewarte (obligacje swojego kraju). Dlatego będą zamknięte, dopóki EBC nie zwiększy pomocy dla nich albo nie zostaną dokapitalizowane w inny sposób, np. po przejściu z euro na drachmę. Oczywiście gospodarka – i bez tego bardzo osłabiona – dławi się z powodu zamrożenia systemu finansowego.
Banki nigdzie nie cieszą się sympatią. Zasłużenie: wywołały kryzys, nawpychały firmom i ludziom pełno paskudnych instrumentów, łupiły klientów z każdej strony. Jeśli ustępują pola, to zwykle tylko pod naciskiem władz.
Jednak USA wydrukowały biliony dolarów, a rządy i instytucje europejskie przejęły od swoich banków obligacje Grecji, byle tylko uchronić sektor przed zapaścią. A gospodarkę przed kataklizmem. Polski sektor zapewne stać na zapłatę podatku bankowego czy różne ustępstwa, np. wobec frankowiczów. Ma kapitał. Jest dobrze zorganizowany i nadzorowany. Nowoczesny, stabilny, bezpieczny. Chodzi tylko o to, żeby mimo wszystko tak zostało.