■ Czy projektując tzw. pofalowany apartamentowiec przy ul. Prostej 32, chciał pan przełamać schematyzm w podejściu do kształtowania bryły budynku?

– Budynek ten ma powstać na bardzo małej działce, lecz o silnej ekspozycji, w dodatku w bezpośrednim sąsiedztwie kompleksu mieszkaniowego Łucka JW Construction o gigantycznych wręcz gabarytach. Już w punkcie wyjścia naszych prac koncepcyjnych było dla nas jasne, że nie sposób z takim kolosem ścigać się w sferze parametrów. Dlatego zdecydowaliśmy, że nasz budynek nie będzie wyższy. Powinien za to bardzo wyraźnie odróżniać się od sąsiedztwa poprzez odmienność precyzyjnie zdefiniowanej formy najbardziej eksponowanej elewacji, tzn. tej od ul. Prostej, jak również przez przemyślane i bardzo konsekwentne decyzje materiałowe. Stąd też pojawia się w naszym projekcie dwukrzywiznowa płaszczyzna podwójnej elewacji z kolorowym rysunkiem szlachetnych materiałów. Zadaniem pierwszej, szklanej warstwy elewacji, perforowanej szczelinami wentylacyjnymi, będzie ochrona mieszkańców przed uciążliwością nadmiernego nasłonecznienia i hałasu.

■ Deweloper dąży zazwyczaj do zmieszczenia na zakupionej działce jak największej powierzchni użytkowej. Czy to zawsze dobrze komponuje się z otoczeniem?

– Bez deweloperów ruch budowlany byłby szalenie ograniczony. Deweloper, inwestując swoje pieniądze i fachową wiedzę, podejmuje ryzyko, w związku z czym jego dążenie do maksymalizacji zysku jest całkowicie naturalne. Rola architekta polega natomiast na skonfrontowaniu oczekiwań dewelopera z możliwościami, jakie stwarza dana lokalizacja. Przekroczenie pewnego progu nasycenia działki kubaturą powoduje spadek wartości inwestycji. Często jest tak, że opłaca się zbudować mniej metrów kwadratowych powierzchni użytkowej, bo takie mieszkania, biura czy innego rodzaju lokale można po prostu sprzedać drożej. I to jest przypadek Eko-Parku czy Mariny, gdzie na dobrą sprawę moglibyśmy wybudować budynki o znacznie większej kubaturze. Poza tym to właśnie zadaniem architekta jest przekonanie dewelopera do takiej wizji budynku, która najlepiej wpisuje się w kontekst i nie szkodzi otoczeniu. Ocena tego, co można zbudować w danym miejscu, jest zatem kwestią odpowiedzialności ludzi naszego zawodu za kształt przestrzeni publicznych i prywatnych. Warto przy tym podkreślić, że taka ocena często okazuje się bardzo pożyteczna także dla dewelopera, ponieważ pozwala mu na optymalizację kosztów.

■ W jaki sposób architekt może sobie radzić z rozlicznymi barierami?

– Umiejętność pokonywania tych barier jest na pewno pewnego rodzaju sztuką, której trzeba się nauczyć. Najogólniej mówiąc, chodzi tu o umiejętność przeprowadzenia swojej koncepcji, idei budynku przez kolejne bariery i zagrożenia bez strat dla projektu. Aby osiągnąć ten cel, czasem potrzebna jest wiedza, czasem dyplomacja, a czasem autorytet. Naszej pracowni udaje się utrzymać właściwy kompromis pomiędzy chłonnością działki a apetytami inwestorów.