Wynalazki charakteryzują dosyć często dwie kluczowe cechy. Jedną z nich jest niepowtarzalność, drugą zwykle jest prostota. Kiedy już jakiś geniusz na coś wpadnie i zakrzyknie: „Eureka!”, inni, mniej lotni, dochodzą do wniosku, że to przecież tak proste, że niemal banalne. Aż dziw, że oni sami na to nie wpadli.
Z takim odkryciem mamy właśnie do czynienia w dziedzinie obrotu złomem. Branże najbardziej dotknięte regularnymi kradzieżami materiałów niezbędnych do ich funkcjonowania, ale nadających się również do przehandlowania – czyli kolej i telekomunikacja – wspierane przez ekspertów z trzech istotnych urzędów państwowych proponują rozwiązanie tak proste, że aż przełomowe. Zamiast dostawać gotówkę za przyniesione do punktu skupu pokrywy studzienek kanalizacyjnych, elementy torów albo inne żeliwne dobra, ich sprzedawcy będą otrzymywali zapłatę w formie przelewu bankowego. Czyli nie do ręki, tylko na konto. Tak i tylko tak. Tym samym wreszcie przestaną być anonimowi, będzie jasno określone, że to oni przynieśli do skupu konkretną rzecz i w razie czego, gdyby okazało się, że niezupełnie uczciwie weszli w jej posiadanie, co jak wiemy, nie jest wcale rzadkie, czarno na białym będzie widać, komu za tę kradzież można wystawić rachunek. Dzisiaj takiej możliwości nie ma, bo za złom, często zwyczajnie kradziony i spieniężany przez delikwentów na wielkim kacu, płaci się im do ręki, by szybko mogli zapewnić sobie „klina”. Wielu konta bankowego w ogóle nie ma i mieć nie zamierza, bo po co im konto, skoro żadnych legalnych dochodów nie osiągają.
Roczne obroty złomem w Polsce tworzą rynek wart miliardy złotych. Nikt nie prowadzi szacunków, ile z tej oszałamiającej kwoty warte są przedmioty, które weszły na rynek w wyniku przestępstwa. Czy obowiązek płatności przelewem pozwoli takie dane opracować? Trudno powiedzieć, bez wątpienia jednak stworzy szansę na wyeliminowanie dużej części patologii, jakie dzisiaj są w wielu wypadkach tożsame z pojęciem „handel złomem”.
Jak wynika z dotychczasowej praktyki, to właśnie prewencja musi w tej sprawie odegrać kluczową rolę. Pociąganie do odpowiedzialności sprawców kradzieży jest bowiem wykonalne jedynie w teorii. W praktyce większości nie grozi żadna odpowiedzialność karna z uwagi na niską szkodliwość ich działań. Co innego, gdyby amatorzy żeliwa z ukradzionymi materiałami nie mieli co zrobić. Choć jeden odwieczny polski problem nie do załatwienia wreszcie mógłby zostać rozwiązany.