Pracownicy skarbówki, policji i prokuratury żądając informacji utrudniają prowadzenie biznesu - pisze "Rzeczpospolita".

Właścicielka i prezes dużej firmy logistyczno-spedycyjnej skarży się gazecie, że nie ma tygodnia, bez wizyty kogoś ze skarbówki lub pisma o dostarczenie wielu informacji w ramach kontroli krzyżowych. Katarzyna Krasuska żartuje gorzko, że musiała stworzyć specjalny dział do obsługi kontrolerów. Jej firma w ciągu ostatnich 15 miesięcy odpowiadała nie tylko na pytania organów skarbowych, ale także policji, CBŚ, a nawet CBA.

Jak czytamy w gazecie, fiskus nie dość, że chce mieć odpowiedzi "na już", to jeszcze domaga się kserokopii faktur, deklaracji VAT, rachunków, rejestrów magazynowych i celnych itp.

Gazeta wyjaśnia, że celem kontroli krzyżowych jest sprawdzenie, czy transakcje zawierane między przedsiębiorcą i jego klientami są rzetelnie udokumentowane. "Problem w tym, że kontrole nie są robione systematycznie i problemowo. Mogą dotyczyć okresu, faktury czy zakresu. Może się więc zdarzyć, że do firmy, która ma bardzo dużo klientów, często pukają kontrolerzy. W efekcie staje się ona ofiarą walki między urzędem skarbowym, a nieuczciwymi podatnikami" - przyznaje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" ekspert prawno-gospodarczy Krajowej Izby Gospodarczej Przemysław Ruchlicki.