Debata budżetowa bardzo dobrze służy rentowności polskich obligacji, które spadły na historyczne minima - poinformował w poniedziałek w Sejmie wiceminister finansów Wojciech Kowalczyk. Dodał, że 10-letnie obligacje są na poziomie 3,85 proc.

Kowalczyk odpowiadał na pytania posłów dotyczące m.in. polskiego długu publicznego. Zaznaczył, że debata sejmowa bardzo dobrze służy rentowności polskich obligacji. "W ciągu dzisiejszego dnia spadła (rentowność - PAP) o kolejne 10 punktów bazowych. Naprawdę to są historyczne minima, 10-letnie obligacje są na poziomie 3,85 proc." - powiedział wiceminister.

Dodał, że główną miarą dotyczącą poziomu bezpieczeństwa zadłużenia kraju jest relacja długu do PKB. W zeszłym roku wyniosła ona według metodologii krajowej 53,5 proc. "W tym roku przewidujemy poziom ok. 53 proc. Według metodologii unijnej w zeszłym roku wyniosła ona 56,4 proc. w relacji do PKB, w tym roku powinna się ukształtować w granicach 56 proc." - powiedział Kowalczyk.

"W tym momencie nie można oceniać bezpieczeństwa państwa obserwując tylko wzrost nominalny zadłużenia" - zaznaczył.

Podkreślił, że Polska jest krajem, który jako pierwszy wprowadził normę ostrożnościową, chodzi o granicę 60 proc. relacji długu do PKB. Zwrócił uwagę, że to norma konstytucyjna, natomiast ustawa o finansach publicznych zawiera progi na poziomie 55 proc. i 50 proc. PKB.

Kowalczyk powiedział też, że "podtrzymujemy naszą prognozę wzrostu PKB na około 2 proc. przy średniorocznej inflacji 2,7 proc. i poziomie bezrobocia 13 proc.".

"Te założenia opieramy na rozpoczętym cyklu obniżek stóp (procentowych NBP - PAP), który powinien wpłynąć na wzrost konsumpcji prywatnej. W tej chwili rynek (...) wycenia, że do końca przyszłego roku stopy powinny spaść nawet poniżej 3 proc., do poziomu 2,75 proc. To są wyceny rynkowe, a nie Ministerstwa Finansów" - podkreślił.

Powtórzył przy tym słowa szefa resortu finansów Jacka Rostowskiego, który podczas poniedziałkowej debaty w Sejmie mówił, że w przypadku "szoków zewnętrznych" nie można wykluczyć nowelizacji budżetu. "To jest sytuacja naturalna i też w 2009 r. miała miejsce" - przypomniał Kowalczyk.

Wiceminister finansów odniósł się też do pytań ws. podatku od transakcji finansowych. "W tej chwili toczą się negocjacje w Komisji Europejskiej w formule tzw. zacieśniania współpracy. Stanowisko rządu jest obecnie takie, że chcemy zobaczyć, jak ten podatek funkcjonuje. Nie mamy w tej chwili żadnych decyzji podjętych, jeśli chodzi o wprowadzanie tego podatku w Polsce" - powiedział.

Zgodnie z ustawą o finansach publicznych, jeżeli relacja długu publicznego do PKB przekroczy 50 proc., ale jest nie większa niż 55 proc., to w budżecie na kolejny rok relacja deficytu budżetu państwa do dochodów nie może być wyższa od wskaźnika przyjętego w roku bieżącym.

Natomiast przekroczenie progu na poziomie 55 proc. zmusza rząd do podjęcia bardziej radykalnych kroków. Budżet nie może dopuszczać deficytu lub być tak skonstruowany, by relacja długu do PKB spadła. Zamrażane są też wynagrodzenia, a waloryzacja rent i emerytur nie może przekroczyć poziomu inflacji.