Niewielkie podwyżki wynagrodzeń zjada inflacja. W efekcie ich realny wzrost może wynieść zaledwie 0,1 proc. – twierdzą eksperci.
Niewielkie podwyżki wynagrodzeń zjada inflacja. W efekcie ich realny wzrost może wynieść zaledwie 0,1 proc. – twierdzą eksperci.
/>
W pierwszych czterech miesiącach tego roku średnie wynagrodzenie w przedsiębiorstwach wyniosło 3675 zł i było wyższe niż przed rokiem o 4,5 proc. Ale po uwzględnieniu inflacji jego siła nabywcza zwiększyła się zaledwie o 0,5 proc. – podał GUS.
Będzie jednak jeszcze gorzej. – Inflacja nie odpuszcza, a podwyżki płac będą w następnych miesiącach skromne – mówi Karolina Sędzimir, ekonomista PKO BP. W efekcie jej zdaniem w całym roku realny wzrost wynagrodzeń wyniesie tylko 0,1 proc. Jeszcze większym pesymistą jest dr Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku. Według niego podwyżki pensji w całości pochłonie inflacja. Nieco korzystniejszą prognozę ma Bank Millennium. – Według naszych szacunków w całym roku średnie płace zwiększą się nominalnie o 4 proc. przy 3,9-proc. inflacji. Ich siła nabywcza zwiększy się więc o 0,2 proc. – twierdzi Urszula Kryńska, ekonomista tego banku.
Niezależnie jednak od tego, kto ma rację, jeśli potwierdzą się te prognozy, to tak źle nie było od 1992 r., kiedy to realne zarobki w przedsiębiorstwach skurczyły się o 3,6 proc. W następnych latach już tylko rosły – najmniej w 2004 r. (o 0,8 proc.), a najwięcej w 2007 r. (6,8 proc.).
Eksperci są zgodni, że tegoroczny bardzo niski wzrost siły nabywczej zarobków to nie tylko efekt wysokiej inflacji. To także rezultat małego nominalnego wzrostu wynagrodzeń. – Wynika on z trudnej sytuacji na rynku pracy – ocenia Kryńska. Potwierdzają to dane GUS. Według nich bezrobocie jest wciąż wyższe niż przed rokiem. W maju zarejestrowana armia osób bez zajęcia liczyła ponad 2 mln, a stopa bezrobocia wyniosła 12,6 proc. – wynika ze wstępnych danych resortu pracy. A perspektywy też nie są dobre. Analitycy oczekują, że w końcu roku bezrobocie będzie wciąż na wysokim poziomie – może wynieść od 12,7 do nawet 14 proc. To sprawia, że w przedsiębiorstwach nie ma silnej presji na wzrost płac. Pracownicy obawiają się bowiem utraty pracy.
Ponadto przedsiębiorstwa szykują się na trudniejsze czasy, bo kryzys w Unii Europejskiej obejmuje coraz więcej krajów. Trzymają więc płace na mocnej uwięzi. W efekcie nawet w górnictwie węgla kamiennego i brunatnego średnie płace w pierwszych czterech miesiącach tego roku były tylko o 3,9 proc. wyższe niż przed rokiem. A więc wzrosły mniej niż inflacja. Jednak górnicy nie muszą narzekać, bo i tak ich średnie wynagrodzenia są wysokie – ostatnio wyniosły 6180 zł. W następnych miesiącach jeszcze wzrosną, bo nie zakończyły się jeszcze negocjacje płacowe w części kopalń. Z drugiej strony zarobki na przykład w firmach odzieżowych wzrosły o 5,2 proc., a więc zwiększyły się realnie o ponad 1 proc. Z tym że średnia płaca w tej branży wynosi zaledwie 2002 zł i w ciągu roku wzrosła tylko o 99 zł. Z kolei wzrost płac w energetyce o 6 proc. podniósł średnie zarobki aż o 327 zł do 5790 zł.
Niewielki wzrost średnich realnych wynagrodzeń w całym sektorze przedsiębiorstw będzie dotkliwy dla wielu rodzin. Płace stanowią bowiem główne źródło tak zwanego dochodu rozporządzalnego gospodarstw domowych, przeznaczonego przede wszystkim na niezbędne wydatki. Ale w ubiegłym roku, nawet przy 0,9 proc. wzroście siły nabywczej płac w przedsiębiorstwach, zmniejszył się on realnie o 1,4 proc. – po sześciu kolejnych latach wzrostu. W tym roku ten spadek może być jeszcze większy.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama