Wydawało się, że dzisiejsza sesja będzie pierwszą z większą aktywnością po dłuższym majowym weekendzie. Tak się jednak nie stało za sprawą święta w Wielkiej Brytanii i w konsekwencji braku zleceń z Londynu. GPW podporządkowała się więc nastrojom zewnętrznym przy skromnej aktywności krajowych inwestorów.

Nastroje były dzisiaj bardzo zmienne. O poranku dominowała iście minorowa atmosfera wywołana przegraną Nicolasa Sarkozego w drugiej turze francuskich wyborów prezydenckich oraz wyborczego pata w Atenach.

Rano nad rynkiem "zawisła" Grecja

Istotniejszą kwestią była porażka dwóch głównych ugrupowań w greckich wyborach, które przez ostatnie niemal czterdzieści lat dominowały na scenie politycznej w Helladzie. Teraz konserwatywna Nowa Demokracja i socjalistyczny PASOK, które popierały reformy narzucone Grecji przez międzynarodowych pożyczkodawców, nie zdobyły większości w 300 osobowym parlamencie.

Indeks giełdy w Atenach tracił krótko po otwarciu ponad 7%, wyraźnie zniżkowały również ceny greckich obligacji.

Francja nie przestraszyła inwestorów

O wiele łagodniej rynek potraktował zwycięstwo Francois Hollande’a w Paryżu. CAC40 na otwarciu zniżkował ok. 1,5%, co było znacznie lepszym wynikiem niż w przypadku niemieckiego DAX, który tracił ok. 2,5%. Co bardziej interesujące, mimo słabszego otwarcia, francuskie obligacje ostatecznie zyskały na wartości. Jak więc widać rynki zdążyły już zdyskontować zmianę warty na stanowisku francuskiego prezydenta. Ponadto w ciągu dnia dominowały uspokajające komentarze, że strategiczne partnerstwo pomiędzy Francją a Niemcami nie jest niezagrożone.

W odrabianiu spadków pomogły niemieckie wyniki

Z Berlina doszedł jednak głos, że ewentualne zmiany w dotychczas prowadzonym modelu walki z kryzysem i położeniu większego nacisku na wzrost gospodarczy może odbywać się jedynie poprzez reformy strukturalne, a nie zwiększenie wydatków państw. Wydaje się, że Francois Hollande jest nieco innego zdania, ale zmuszony będzie do kompromisu, na który zapewne pójdzie również Angela Merkel.

W realizacji byczego scenariusza pomagały również dane o niemieckich zamówieniach przemysłowych, które w marcu wzrosły o 2,2% w relacji miesięcznej, co było wynikiem zdecydowanie lepszym od oczekiwanej zwyżki o 0,5%. W spektakularnym odrabianiu strat nie przeszkadzała porażka partii Angeli Merkel w lokalnych wyborach w Szlezwiku-Holsztynie.

Na krajowym podwórku pomagały z kolei lepsze od oczekiwań wyniki Banku Handlowego, którego prezes stwierdził ponadto, że w przyszłym roku spółkę będzie stać na wypłatę dywidendy procentowo wyższej niż za 2011 rok.

Ostatecznie WIG20 mimo niskiego otwarcia dzień zakończył zwyżką o 0,33%, francuski CAC40 zyskał aż 1,7%, a niemiecki DAX zdołał odrobić całość porannych strat. Byki zaznaczyły więc swoją obecność, ale pomagały im niskie wyceny akcji o poranku. Już nie raz obserwowaliśmy podobny scenariusz, który do żadnego przełomu nie prowadził. Również do dzisiejszej zaskakującej zmiany nastrojów należy podejść z rezerwą, choć docenić trzeba kolejną obronę przez byki poziomów mniejszych niż 2200 pkt na indeksie WIG20.