W oczekiwaniu na decyzje EBC złoty umocnił się do euro do poziomu najwyższego od sześciu miesięcy.
Wczoraj za euro trzeba było płacić już tylko 4,14 zł. Od tegorocznego szczytu przypadającego na połowę stycznia nasza waluta wzmocniła się już o ok. 8 proc. Jeszcze bardziej, bo o ok. 9 proc., złoty umocnił się od styczniowego szczytu do dolara, który wczoraj kosztował 3,08 zł. Eksperci nie mają wątpliwości, że zejście złotego z poziomów ponad 4,50 zł za euro to bezpośredni efekt operacji dostarczania finansowania bankom komercyjnym przez Europejski Bank Centralny.
W grudniu ubiegłego roku pożyczył on bankom na bardzo niski procent w sumie 489 mld euro. W konsekwencji nie tylko wpłynęło to pozytywnie na waluty państw naszego regionu, w tym naszą, ale także na rentowności obligacji, które spadły – polskich pięciolatek, np. z 5,32 proc. w czwartym kwartale ubiegłego roku do 5 proc. obecnie. Po dobrej cenie i przy popycie znacznie przekraczającym podaż sprzedawały się w tym roku nie tylko nasze papiery skarbowe, ale także papiery Włoch czy Hiszpanii, państw wymienianych jako kolejnie po Grecji i Portugalii, które mogą mieć problemy.
Zmiana wyceny złotego i obligacji / DGP
Dziś EBC ma przeprowadzić koleją operację zasilania sektora finansowego w płynność. Ze średniej oczekiwań analityków wynika, że bankom zostanie pożyczona kwota podobna jak w grudniu. Ale rozpiętość liczb jest ogromna – od 200 mld euro do nawet ponad 800 mld euro. – To od kwoty pożyczki zależeć będzie rozwój sytuacji na rynkach w kolejnych dniach – mówi Michał Woźniak, szef dilerów Invest-Banku. Uważa, że jeśli kwota znacząco przekroczy 500 mld euro, to możemy zobaczyć jeszcze mocniejszego złotego. Nie wyklucza, że kurs euro dojdzie do ok. 4,10 zł. Jeśli natomiast kwota będzie zbliżona do średniej, a jeszcze bardziej, gdy będzie dużo niższa, inwestorzy mogą zacząć realizować zyski. – Sadzę, że obecnie są małe szanse na znaczne umocnienie złotego. W jego cenę wliczona jest już dzisiejsza, druga operacja dostosowawcza – twierdzi Marek Rogalski, główny analityk DM BOŚ. Kolejnym argumentem przemawiającym za jego tezą jest, jak sam podkreśla, to, że EBC nie planuje już trzeciego podobnego ruchu. A to oznacza, że nadpłynność na rynku wkrótce się skończy. Przed inwestycjami w waluty państw wschodzących może inwestorów powstrzymywać także obawa o poważne spowolnienie gospodarcze, nie tylko nasze, ale przede wszystkim takich mocarstw, jak USA, związane z rosnącą ceną ropy. Tyle że, jak podkreślają analitycy, nadmierna płynność sektora bankowego powoduje, że banki szukają możliwości inwestycji, co dodatkowo podbija ceny surowców.