Odwołanie planowanego na wczoraj spotkania ministrów finansów strefy euro w sprawie przyznania Grecji drugiego, wartego 130 mld euro bailoutu to już czwarty taki przypadek w tym miesiącu. W Eurolandzie dojrzewa przekonanie, że Atenom po prostu należy pozwolić zbankrutować.
Grecy nie wywiązali się bowiem z kilku warunków stawianych im w zamian za otrzymanie pakietu pomocowego. Na przykład koalicyjny rząd Lukasa Papadimosa nie przedstawił planu dodatkowego zmniejszenia wydatków tak, aby ograniczyć tegoroczny deficyt budżetowy. Chodzi o oszczędniości rzędu 325 mln euro. Eurogrupa domaga się też pisemnego zobowiązania trzech partii tworzących koalicję, że będą realizować przyjęty w nocy z niedzieli na poniedziałek przez parlament pakiet oszczędnościowy.
Do wczoraj taki list podpisało jednak dwóch z trzech liderów. Dlatego decyzja o kolejnym przesunięciu spotkania wywołała irytację w Atenach. – Pozostało nam raptem kilka kwestii, które uzgodnilibyśmy w pełni przed wieczornym rozpoczęciem konferencji Eurogrupy – mówił minister finansów Ewangelos Wenizelos. – Niektórzy ludzie za granicą igrają z ogniem – dodał. – Nie jestem przekonany, czy wszystkie partie w Grecji zdają sobie sprawę z rozmiarów odpowiedzialności – replikował jego niemiecki odpowiednik Wolfgang Schaeuble.
Tymczasem w Brukseli trwa dyskusja, czy w ogóle warto powstrzymywać Grecję przed bankructwem, które grozi jej już 20 marca, gdy wygasną obligacje warte 14,5 mld euro. „Financial Times” piórem publicysty Wolfganga Muenchaua dowodzi, że pieniądze przeznaczone na drugi bailout lepiej byłoby wydać na łagodzenie skutków ogłoszenia niewypłacalności niż na jej powstrzymywanie. FT pisze, że do podobnego wniosku dochodzą również przywódcy Niemiec, Holandii i Finlandii. Po drugiej stronie barykady stoją Francja oraz instytucje europejskie, ostrzegające przed dramatycznymi konsekwencjami takiego rozwiązania.
Różnicy zdań nie załagodziły kiepskie informacje Eurostatu na temat spadku PKB w strefie euro (i całej Unii) w IV kwartale 2011 r. o 0,3 proc. W całym roku ubiegłym gospodarka Eurolandu wzrosła o 1,5 proc., jednak trend jest wyraźnie malejący. Spośród danych dla 19 państw UE, które wczoraj podano, w 12 ostatni kwartał zakończył się na minusie. W Niemczech i Wielkiej Brytanii gospodarka skurczyła się o 0,2 proc., w Holandii i we Włoszech – o 0,7 proc. Jeśli chodzi o dane rok do roku, recesja dotknęła pięć spośród 20 państw. Grecka gospodarka skurczyła się aż o 7 proc., więcej, niż przewidywano.
Niewielkie spadki odnotowano też na Cyprze, Holandii i we Włoszech. Druga od końca jest zaś Portugalia ze spadkiem rzędu 2,7 proc. Lizbonę coraz częściej wymienia się jako kolejnego po Grecji kandydata do drugiego bailoutu.
Wczoraj nad Tag przyjechali inspektorzy trojki, którzy mają ocenić, czy Portugalczycy wywiązują się z obietnic oszczędnościowych, będących warunkiem udzielenia w zeszłym roku 78 mld euro pomocy. Kontrola potrwa dwa tygodnie. Na razie z Lizbony płyną dobre wieści. Sukcesem zakończyła się aukcja obligacji wartych 3 mld euro. Papiery osiągnęły przy tym relatywnie niską rentowność; w przypadku rocznych obligacji – 4,943 proc., zaś popyt znacznie przewyższył podaż.

130 mld euro ma dostać Grecja w ramach bailoutu numer dwa

325 mln euro cięcia tej wysokości są warunkiem pomocy dla Grecji

14,5 mld euro Ateny muszą zdobyć do marca, by nie zbankrutować