Bitwa między LG a Samsungiem o dominację na Starym Kontynencie rozstrzygnie się w Polsce. W czwartek LG otworzy we Wrocławiu nową linię produkującą pralki. Ma ona wytwarzać 700 tys. urządzeń rocznie. Do tego firma zamierza od 2012 r. zwiększyć produkcję lodówek z 300 tys. aż do 1,4 mln.
Rozbudowę zakładów w Polsce planuje też Samsung, który w 2010 r. przejął od Amiki fabrykę pralek i lodówek we Wronkach. Po inwestycjach wartych kilkadziesiąt milionów dolarów Samsung produkuje 1,7 tys. lodówek i 2,2 tys. pralek dziennie. To dopiero początek.
Na świecie rządzi Whirlool, w Polsce – Electrolux / DGP
– Ostatnio uruchomiliśmy nową linię lodówek. W I kw. 2012 r. planujemy otworzenie kolejnej dla tzw. szaf chłodniczych, czyli dwudrzwiowych lodówek – mówi Marcin Bołbot, dyrektor marketingu i sprzedaży w Samsung Electronics Polska.

Kwestia czasu

Koreański producent zadeklarował, że do 2015 r. zainwestuje 167 mln dol. To oznacza dalsze inwestycje, szczególnie że we Wronkach dostał do dyspozycji aż 230 tys. mkw. terenu. Fabryka w Polsce ma być jedyną w Europie, a to znaczy, że jeśli koncern myśli o podboju Starego Kontynentu, musi rozszerzać oferowany asortyment.
Wygląda na to, że tak właśnie będzie, bo – jak dowiedział się „DGP” – w koncernie prowadzone są rozmowy na temat budowy we Wronkach nowej linii do produkcji pralek. W kolejnych latach przewidywane są inwestycje w produkcję tzw. sprzętu grzejnego – płyt czy piekarników.
– Inwestycje będą postępowały wraz z kolejnymi sukcesami na europejskim rynku. W Polsce osiągamy już bardzo dobre wyniki, teraz musimy powtórzyć je w innych krajach – twierdzi Marcin Bołbot.
Zdaniem analityków podbicie europejskiego rynku przez Koreańczyków jest tylko kwestią czasu. Dziś na Starym Kontynencie LG i Samsung mają po około 3 proc. udziałów. Zajmują więc jedne z ostatnich miejsc w grupie 10. największych graczy. Jednak na światowym rynku LG z produkcją na poziomie 20,9 mln sztuk jest piąty, a Samsung Crop z 13,9 mln – siódmy. Te liczby pokazują potencjał obu koncernów.

Przekonać Włochów

Zdaniem Wojciecha Koneckiego ze Stowarzyszenia CECED jedyną przeszkodą w podboju Europy mogą być lokalni gracze, jak Bosch w Niemczech, Fagor w Hiszpanii czy Indesit we Włoszech. Sprzęty tych firm są kupowane od pokoleń. Trudno będzie przekonać Niemców czy Hiszpanów, by przerzucili się na koreańskie produkty.
– Jednak obie koreańskie marki już teraz są silne i dobrze rozpoznawalne – twierdzi Wojciech Konecki.
Do tego nie jest wykluczona wojna cenowa, która może podważyć pozycję Boscha czy Fagora. Fabryki w Europie oznaczają dla koreańskich koncernów niższe koszty, bo nie muszą sprzętu transportować z Azji. Jak dowiedział się „DGP”, w przypadku dużych AGD, jak lodówka czy pralka, oszczędności z tego tytuły wynoszą 40 – 60 euro na jednej sztuce.
Koreańska wojna o Europę służyć będzie Polsce. Powód: inni gracze na pewno nie oddadzą łatwo pola. Indesit – europejski wicelider – już zapowiada nowe inwestycje w fabryki w naszym kraju, które będą produkowały przede wszystkim na eksport. Chce wybudować w Łodzi dwa nowe zakłady. – Miałyby w nich powstawać okapy kuchenne oraz plastikowe komponenty, wykorzystywane do produkcji w innych naszych polskich fabrykach. Łączna wartość inwestycji mogłaby wynieść ponad 100 mln zł, docelowo jesteśmy gotowi stworzyć ponad 500 miejsc pracy – zapowiada Zygmunt Łopalewski z Indesit Company Polska. Firma ma już u nas cztery zakłady: produkujące kuchenki, lodówki, zmywarki i pralki.